~3~ Kto daje i odbiera, ten się w piekle sponiewiera

77 22 15
                                    

Kiedy ktoś dzwoni do nas w środku nocy, to są tego tylko dwa powody. Pierwszy to taki, że wydarzyło się coś bardzo pilnego. Czy to palący się dom, czy włamywacz z pistoletem na ganku – nieważne! Obie z tych sytuacji potrzebują pilnej reakcji oraz pomocy. Natomiast, gdy odbierasz w drugim przypadku, to po drugiej stronie słuchawki słyszysz głos przyjaciela, rozbujany niczym po wesołych muchomorkach. Gdy w końcu uda ci się zrozumieć ten bełkot, to uświadamiasz sobie, że ten ktoś został bez kasy, z prawie rozładowanym telefonem i pijany potrzebuje transportu do domu. Wtedy właśnie trafia cię szlag i wpół śpiący jedziesz po niego w dresach – ale dzisiaj nie o tym. Zapewne nie jest to zbieg okoliczności, że trzy mamusie dzwonią do swoich dzieci, kiedy te pijane ryzykują dożywociem dla nauczycielek oraz, co gorsza, własnym życiem.

— Mamo, wszystko okej? — zapytałam z drżeniem w głosie. Wysilałam mózg, żeby zapamiętał każdy nawet najmniejszy szczegół naszej rozmowy.

— Nic nie jest okej Elenko. Nawet nie wiesz, jak cieszę się, że odebrałaś. — Ja również nie posiadam się z radości. To wcale nie tak, że dzieje się coś poważnego, a ja połowy z tego nie zakoduje. — Zaczęło się, mamy badania, dowody i mniej więcej zarys sytuacji. Zaraz zadzwonię do twojej wychowawczyni i wszystko jej przekaże. Jutro wrócicie do domu i natychmiast do naszego schronu. Córciu, naprawdę mam ci tyle do powiedzenia, ale to musi poczekać do jutra. Unikaj kontaktu z podejrzanymi osobami, a w razie jakiejkolwiek ewentualności pamiętaj o wszystkich zasadach i radach. Zadzwonię jeszcze później. Widzimy się jutro wieczorem, kocham cię.

I wtedy obleciał mnie strach, a dreszcz przeszedł po całym ciele. Nogi miałam jak z waty, a w głowie czułam nieprzyjemny ból. Kluczowe słowa, które umiałam sobie przypomnieć, odbijały się po ściankach mózgu i krzywdziły moje neurony.

Zaczęło się, schron, podejrzane osoby, zasady.

— Teraz nie róbcie sobie żadnych jaj, spakujcie to jak najszybciej! Matt z Tymonem pilna narada, natychmiast! — Chłopakom zapewne nie spodobało się takie rozstawianie po kątach z mojej strony. Nie znali powagi sytuacji, a w tym momencie naprawdę byliśmy w głębokiej dupie. Przed wyjazdem mama oznajmiła mi, że telefon od niej to rzecz święta, więc byłam pewna, że to nie są żadne ćwiczenia.

Kiedy zaciągnęłam przyjaciół na stronę, wszyscy wiedzieliśmy, co musimy zrobić. Siedzieliśmy w tym razem i jasne było, że to nie przelewki. Pomijając fakt, że za dwie minuty przestraszona nauczycielka zacznie wbiegać do naszych pokoi i krzyczeć, że mamy się pakować. Oraz to, że od razu zobaczy naszą nieobecność i chyba natychmiast umrze ze stresu. To kompletnie nie wiedzieliśmy, czego możemy spodziewać się na zewnątrz, co takiego zagraża naszemu życiu? Musieliśmy jak najszybciej dostać się do pokoi, na co potrzebowaliśmy co najmniej około dziesięciu minut. Po drodze pamiętać o ostrożności, a przede wszystkim zawiadomić Anię, żeby wpuściła nas do budynku.

Zgarnęliśmy resztę rzeczy i z plecakami wybiegliśmy w las. Julek i Marcel patrzyli na nas jak na uciekinierów z psychiatryka i gdyby byli trzeźwi, to na pewno nie daliby się tak łatwo zaciągnąć z powrotem. Nie czułam zmęczenia, biegłam przed siebie, przeskakując liczne kłody, rowy i pokrzywy. Latarkami oświetlaliśmy okolice, by nie wpaść na żadne z wysokich drzew. Co prawda kręciło mi się w głowie, ale czułam się orzeźwiona i pełna sił, by jak najszybciej dotrzeć do hotelu. Kiedy zbliżyliśmy się do dróżki, skręciliśmy w przeciwną stronę niż ta, z której przybyliśmy – było to niezbędną częścią wieloletniego planu. I kiedy dzieliły nas dosłownie trzy zakręty, usłyszeliśmy głośną muzykę dobiegającą z pewnego samochodu. Schowaliśmy się za pobliskim murkiem, wyłączyliśmy świecące lampki i głośno dysząc, spojrzeliśmy przez niego.

Na maleńką stację benzynową wjechał policyjny radiowóz. Z otwartych szyb wydobywała się niewyobrażalnie głośna nuta, która powinna obudzić pół miasteczka. Obserwowaliśmy, jak policjant wychodzi z auta i otwiera otworek na paliwo. Powoli zaczął tankować, w międzyczasie zapalając papieroska. Zachował się bezmyślnie i gdyby nie fakt, że nas samych nie powinno tam być, nagralibyśmy to i przekazali odpowiednim służbom. Jednak moją uwagę przykuła dziwnie poruszająca się sylwetka. Kierowała się w stronę policjanta kulawym krokiem i jedną ręką na niego wskazywała. Dopiero po chwili, w świetle latarni zobaczyłam, z czym mamy do czynienia. To, przez co moja mama zarwała ostatnio wiele nocek.

Return to homeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz