3

84 5 24
                                    


Obecnie, Balkiri

Cenk miał świadomość, że powinien bardziej oponować przeciwko tej wyprawie. Jedan zachowanie Nedima wybiło go z rytmu do tego stopnia, że sam nie miał pojęcia co o tym sądzić. Czego mógł tu szukać? Sam środek kraju, setki kilometrów od Stambułu, przecież to niemożliwe, żeby znał tu kogokolwiek. A jednak... Cemre wysiadła z samochodu jakąś chwilę temu, żeby popytać ludzi czy nie widzieli Nedima, a jeśli tak, to gdzie mógł się obecnie znajdować. Cenk nawet nie był zaskoczony, że zaangażowała się aż tak bardzo w odkrycie tajemnic jego kuzyna. Gdyby chociaż część tej energii przeznaczyła na poszukiwanie Ceren, być może teraz wiedziałby przynajmniej jak ma na imię jego córka! Cenk niemal nieświadomie uderzył otwartą dłonią o kierownicę. Wiedział, że sam mógł zrobić o wiele więcej, postarać się bardziej. O ile w ogóle... Do chwili odczytania tego feralnego listu, Ceren była dla niego niczym więcej jak przelotną chwilą rozrywki w jego życiu. Teraz nie mógł myśleć o niczym innym. Bądź szczęśliwy, dobre sobie... Powinien być. Mimo, że Cemre wykręcała się na wszelkie sposoby od choćby prób zacieśnienia więzów między nimi oraz wymykała mu się przez palce ilekroć wypływał temat Nedima, cóż, on powinien się cieszyć. Wciąż mógł się szczycić tym, że to jego obrączkę nosiła na palcu, nawet jeśli robiła to z powodów, które nie były po jego myśli. Ciąg jego myśli został przerwany, gdy drzwi od strony pasażera otworzyły się gwałtownie.

- Nedim tu był i szukał domu w lesie. Ten dom należał do mężczyzny o nazwisku Baysal, teraz mieszka tam tylko wdowa i dziecko - Cemre wyrzucała z siebie słowa jak z karabinu maszynowego, jednocześnie zapinając pas bezpieczeństwa. - Dlaczego nie ruszasz? Za chwilę będzie ciemno i w życiu nie znajdziemy domu w głębi lasu - stwierdziła zirytowana dziewczyna, wskazując na drogę. Cenk westchnął, gdyby choć odrobina tego ognia pokazywała się w kontaktach z nim, mógłby w końcu cieszyć się ze ślubu ze swoją wymarzoną dziewczyną. Niestety prawda okazała się brutalna - mógł się dwoić i troić, a Cemre wciąż pozostawała obojętna. Czasami zastanawiał się dlaczego w ogóle w to brnie. Świadomość, że jego uczucie pozostaje nieodwzajemnione, która kiedyś sprawiała mu ból, teraz jedynie go irytowała. Co gorsza, Cemre też zaczynała irytować go coraz bardziej. To ciągłe spojrzenie zbitego psa, nieobecna mina, niezręczność w ruchach, gdy zostawali sami na dłużej niż pięć minut. To wszystko stawało się coraz bardziej uciążliwe i miał wrażenie, że tylko czysty upór trzyma ich razem.

- Co tylko chcesz... - mruknął pod nosem wprawiając maszynę w ruch.

***

Lasy niedaleko Balkiri, Dom Ceren, obecnie

- Nie, to absolutnie niemożliwe - powiedziała Ceren patrząc na Nedima szeroko otwartymi oczami. Jak on w ogóle miał czelność sugerować coś takiego? Po tym wszystkim co przeszła, żeby zamknąć za sobą rozdział pod tytułem "rezydencja Karacay"? Nie było takiej opcji, żeby jej noga kiedykolwiek postała w progu tego domu.

- Posłuchaj - zaczął jeszcze raz Nedim, powstrzymując zdenerwowanie. - Cenk i Cemre wzięli ślub... - plecy Ceren zesztywniały, ale po chwili powróciła przygotowywania mieszanki dla dziecka (Sanem, córka, pieszczotliwie zwana "króliczkiem" - dowiedział się tego wszystkiego w przeciągu pierwszych trzech minut od przekroczenia progu domu) , jak gdyby nigdy nic.

- Nie, Nedim, Ty posłuchaj. Jest mi bardzo przykro, że sprawy nie ułożyły się po twojej myśli. Chociaż uważam, że i tak twoje życie wygląda obecnie 100 % lepiej niż kilka miesięcy temu - Ceren wskazała gestem dłoni na całą jego posturę, a on poczuł się mile połechtany. - Ale moje też! Mam dom, mam rodzinę - stwierdziła, biorąc dziecko na ręce, żeby dać mu butelkę z przygotowaną mieszanką. - Być może nie jest idealnie, ale jest jakieś. Może nie perfekcyjne, ale to wciąż moje życie. Życie, w którym nikt mi nie mówi co mam robić, mówić, ani jak się zachowywać, żeby czuć się kochaną. Cenk i Cemre wzięli ślub, świetnie, gratuluję. Prawdopodobnie ta ruda suka skręca się jak diabli. I dobrze. Jeśli jednak sądzisz, że pozwolę temu czerwonowłosemu potworowi zbliżyć się do mojego dziecka choćby na 10 metrów, to chyba upadłeś na głowę. Po tym wszystkim co mi opowiedziałeś? O tym jak Cię traktowała przez te wszystkie lata? I to w imię czego? Przebrzmiałego romansu? Powinna się leczyć, a wy wszyscy razem z nią, za to, że przez tyle lat miała na to pozwolenie.

Nedim wstał z kanapy, na której siedział już od dobrej godziny i zaczął nerwowo krążyć po pokoju. Opowiedzenie Ceren całej historii nie było dla niego łatwe, ale wydawało mu się konieczne, gdy starał się przeciągnąć ją na swoją stronę.  Teraz już nie był tego taki pewien. Wyglądało na to, że jego historia z Seniz jeszcze bardziej utwierdziła Ceren w przekonaniu, że powinna trzymać się jak najdalej od rezydencji. I choć nie było mu to na rękę, Nedim sam zaczął się zastanawiać, do czego Seniz byłaby zdolna widząc Ceren z dzieckiem na ręku w progu swojego domu.

- Możemy coś wymyślić, potrzebuję jedynie kilku miesięcy, żeby zdemaskować Seniz i rozdzielić Cemre i Cenka - Ceren uniosła brwi, po czym przewróciła na niego oczami.

- Nedim, wybacz, ale żadna z tych rzeczy mnie nie interesuje. Co prawda zobaczyć upadek tej rudej suki było dla mnie jak spełnienie snów, ale nie jestem gotowa na to, żeby się z nią mierzyć, gdyby pozbierała się po nim na tyle, żeby się mścić. A co do Cemre i Cenka... - dziewczyna zawahała się na chwilę, zatrzymując wzrok na twarzyczce swojej córki i Nedim przez chwilę miał nadzieję, że jednak uda mu się ją przekonać. Jednak gdy uniosła spojrzenie, w jej oczach wyczytał czystą determinację. - Mimo, że nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek uda mu się dopiąć swego, to nawet nie jestem zaskoczona, że Cemre nabrała się na to spojrzenie spaniela. Chociaż nie jestem pewna, czy nie kierowała nią jakaś inna motywacja. Zawsze sądziłam, że jeśli moja siostra wejdzie do rodziny Karacay, to zrobi to jako twoja żona - Nedim poczuł, jakby wymierzyła mu policzek, a to jeszcze nie był koniec. - Cemre Cię kocha... - dodała, sprawiając jeszcze większy ból. - Albo kochała, przynajmniej na pewno wtedy, gdy jeszcze mieszkałam w rezydencji. Wtedy sądziłam, że to trochę żałosne, ale byłam innym człowiekiem. Zmieniłam się i przepraszam, że traktowałam Cię przedmiotowo - Nedim nie chciał wspominać tego okresu, choć nie mógł nie przyznać, że tak samo jak ona, traktował ją jak mebel. Tyle, że w zakresie jej obowiązków było sie tym meblem opiekować. - Dla mnie Cenk to zamknięta historia, choć ciężko tu mówić o jakiejkolwiek historii - stwierdziła z ponurym uśmiechem. - Mam nadzieję, że moja córka nigdy jej nie pozna. Dla mnie i dla niej jej ojcem na zawsze zostanie mężczyzna, który zmarł jako mój mąż... - Jak na złość oboje usłyszeli na raz pukanie do drzwi, a w oknie zamajaczyły się postaci dwóch osób. Ceren niemal zaczęła się modlić, żeby wzrok ją mylił, ponieważ te postaci mimo ciemności łatwo można było rozpoznać jako jej siostrę i Cenka. Ona i Nedim spojrzeli na siebie z przerażeniem, ale żadne nawet nie pomyślało o tym, by podejść do drzwi...

Wnętrze domu Ceren

Wnętrze domu Ceren

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Ruchome piaskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz