Nie wiem co to będzie, jak w końcu wyzdrowieję, na pewno odcinki zwolnią z tego szalonego tempa do minimum.
Gdyby Ceren miała szansę wybrać sobie jakąś supermoc, poprosiłaby o czytanie w myślach. Atmosferę w salonie można było krajać nożem i nie była pewna co takiego mogło się stać podczas nieobecności jej i Cemre, ale podejrzewała, że niewiele. Jeśli naprawdę podsłuchiwali pod drzwiami, to musieli mieć niezłe zdolności aktorskie, ponieważ ani Cenk, ani Nedim nie dali tego po sobie poznać. Cóż, nie miała ani czasu ani ochoty się w to zagłębiać, czas przejąc ponownie kontrolę nad sytuacją, w końcu to jej dom i jej zasady, jeśli mieli w ogóle tu zostać na noc.
- Zapowiada się burza, więc niestety nie będziecie dziś w stanie wrócić do miasta. To pewnie nie było w waszych planach, ale wolałabym jutro nie usłyszeć w wiadomościach, że utknęliście pod zwaloną przez wiatr gałęzią. Jeśli macie coś przeciwko carbonarze, to powiedzcie to teraz lub zamilczcie na wieki - Ceren szczebiotała starając się zagłuszyć ciszę, która opanowała salon zaraz po ich wkroczeniu. - Ooo, króliczku, obudziłaś się - powiedziała bardziej melodyjnym głosem, sięgając do kołyski i unosząc dziecko w ramionach. - Świetnie, bo ciocia Cemre chciała Cię poznać - Ceren szybko sprawdziła pieluchę, ale nie znajdując tam żadnych dowodów zbrodni, zdeponowała dziewczynkę w ramionach zszokowanej Cemre, która opadła wraz dzieckiem na wolne miejsce obok Nedima i szeroko otwartymi oczami wpatrywała się w twarzyczkę dziewczynki. - Cemre, to nie jest bomba, możesz oddychać - westchnęła Ceren przewracając oczami, gdy Cemre spojrzała na nią przerażona.
- Boję się, że coś jej zrobię, jest strasznie mała - powiedziała Cemre tak cicho, jakby rzeczywiście obawiała się, że najmniejszy szmer może sprawić, że dziecko w jej ramionach wybuchnie płaczem.
- Czy Ty jesteś absolutnie pewna, że jesteś pielęgniarką? Na pewno miałaś szkolenie z niemowlakami, dasz radę, wierzę w Ciebie - stwierdziła Ceren i pogładziła swojego króliczka po głowie, wciąż starannie omijając wzrokiem pozostałych gości. - Wstawię makaron i pójdę przygotować wam łóżka. Być może nie jest to standard pięciogwiazdkowego hotelu, ale jedną noc będziecie musieli przeżyć - jak powiedziała, tak zrobiła, a gdy w końcu udało jej się dotrzeć na górę do jednej z nieużywanych sypialni, oparła się ciężko o zamknięte drzwi, zmuszając swoje serce, by wróciło do normalnego trybu. Rozmowa z Cemre kosztowała ją wiele emocji, których nie chciała dać po sobie poznać, inaczej rozsypałaby się w pył, tak jak odbudowywane przez ostatnie miesiące poczucie własne wartości. Bezwiednie sięgnęła po leżącą na fotelu obok drzwi poduszkę i przyciskając ją do twarzy zaczęła krzyczeć. Gdy zaczęło brakować jej tchu osunęła się na podłogę i przesunęła dłońmi po twarzy, starając się uspokoić. To tylko jedna noc, jutro wszystko wróci do normy. Znów będzie Ceren Baysal, wdową po Efrainie Baysalu, a nie Ceren Yilmaz, niedoszłą Karacay. Wszystko będzie dobrze. Zniknie Cenk, Nedim i Cemre, a ona i króliczek wrócą do normalnego trybu. Wzięła kolejny głęboki oddech i wstała z podłogi, żeby naszykować koce w sypialni, która szykowała do spania dla Cemre i ojca jej dziecka. To śmieszne, że aż tak bardzo jej to nie obchodziło, choć jeszcze kilka miesięcy temu miałaby ochotę zabić oboje w tym właśnie łóżku. Jej serce wciąż odpowiadało na wezwanie, gdy tylko złapała kątem oka postać Cenka, ale podejrzewała, że tak już będzie zawsze. Jakaś cząstka jej istoty nigdy nie przestanie go kochać. Był częścią niej, tak samo jak był częścią ich dziecka. Jak długo nie patrzyła w jego kierunku, tak długo mogła udawać, że nic już do niego nie czuje. Zresztą to i tak nie miało już żadnego znaczenia. Był mężem jej siostry i to było smutne zakończenie jej wielkiej historii miłosnej. Zanim opuściła pokój, spojrzała jeszcze do lustra ocierając pozostałości łez.
- Hej, macie ochotę na deser? Bo nie wiem jak duże porcję szykować - zawołała Ceren schodząc po schodach przystając w połowie drogi, gdy zobaczyła jak Cemre pokazuję Cenkowi jak trzymać dziecko w takiej pozycji, by jej nie upuścić. Serce podeszło jej do gardła, ale zmusiła się do spokoju, gdy kątem oka dostrzegła cyniczny uśmieszek Nedima, który jakby mimochodem uwieczniał tę scenę swoim aparatem w telefonie. - Yhym? Halo? Macie ochotę na deser? - Ceren ponowiła pytanie obracając się do nich plecami, gdy ruszyła w kierunku aneksu kuchennego.
CZYTASZ
Ruchome piaski
Short StoryPo ataku na Cenka, Ceren przeżywa coś na kształt śmierci klinicznej. Obserwując walkę lekarzy o życie jej i jej dziecka, postanawia, że jeśli uda jej się przeżyć, zostawi wszystko i zacznie nowe życie. I udaje jej się. Po wybudzeniu ze śpiączki, w ś...