Oddalili się zaledwie o kilkaset metrów, a Cenk już miał ochotę zawracać. Cemre nie zwracając uwagi na jego cierpki nastrój i uśmiechała się do telefonu, zapewne oglądając galerię zdjęć, którą zdążyła już przesłać jej Ceren. Dlaczego tak bardzo mu to przeszkadzało? Cóż, sam chciał mieć dostęp do tych zdjęć, a najlepiej możliwość zrobienia własnych. Spinka Ceren, którą wciąż trzymał w dłoni zaciśniętej na kierownicy, boleśnie przypominała mu, że każda spędzona to tej pory chwila z Sanem, była chwilą skradzioną. Jak również zdjęcie, które udało mu się ukryć w kieszeni marynarki, zanim ktokolwiek zwrócił na to uwagę. Nie, nie był w stanie po prostu pojechać do Stambułu i zostawić wszystko własnemu biegowi. Jaką miał pewność, że Ceren nie spakuje się swoich rzeczy i nie wyjedzie razem z jego córką w miejsce, w którym nie będzie mógł ich odnaleźć? Zarówno środków, jak i determinacji jej nie brakowało. Szansa, że znów ją odnajdzie malała z każdym pokonanym metrem.
- Cemre... - Odezwał się w pewnym momencie, zdecydowany, że musi zawrócić za wszelką cenę.
- Hmm? - Dziewczyna wydała z siebie odgłos potwierdzający, że słucha, ale nawet nie uniosła głowy. Cenk przesunął dłonią po twarzy, śmiejąc się sam z siebie. Jak kiedykolwiek mógł sądzić, że przed nimi jest jakakolwiek przyszłość? Cemre zwracała na niego uwagę tylko wtedy, gdy to na niej wymusił - swoim zachowaniem, słowami czy kolejną dziwną sytuacja szalejącą w jego rodzinie. Nigdy tak naprawdę nie chodziło o niego. Ceren... Ceren od początku nie kryła, że chodzi jej tylko o niego. Jego pieniądze, koneksję, oczywiście również, ale to jego osoba była w centrum jej postrzegania. Brakowało mu tego - bycia osią czyjegoś świata. Pragnął jej niepodzielnej uwagi, jej ciętego humoru, jej ciała... I jej miłości.
- Myślę, że powinniśmy się rozwieźć - Cemre uniosła w końcu wzrok znad telefonu z wyrazem szoku na twarzy, co wywołałoby u Cenka zapewne dużo większą satysfakcję, gdyby nagle nie musiał hamować widząc światła stopu w samochodzie Nedima.
- Co się dzieje? - Zapytała Cemre porzucając na chwilę kwestię rozwodu na rzecz sytuacji na drodze.
- Nie mam pojęcia, ale nieważne. Nedim może złapał gumę, zaraz się dowiemy - Cenk zaciągnął hamulec ręczny i sięgnął do klamki, żeby sprawdzić co się dzieję, jednak dłoń Cemre, która pojawiła się nagle na jego przedramieniu, skutecznie go powstrzymała.
- Mówiłeś serio? O rozwodzie? - Zapytała Cemre uważnie przyglądając się jego reakcji, na co Cenk skinął głową. - Dlaczego teraz? Co się zmieniło? Wyjechaliśmy na jeden dzień ze Stambułu, a Ty...
- Nie chodzi o Stambuł, nie chodzi o ojca, ani o Nedima - skwitował Cenk zaciskając dłoń na złotej spince Ceren. - Prawdę mówiąc chodzi o... - Cenk przerwał słysząc pukanie w szybę i szybko otworzył drzwi, by usłyszeć, co ma do powiedzenia stojący obok auta Nedim.
- Hej, Ceren miała rację co do tego wiatru i zerwanych gałęzi - powiedział Nedim, krzywiąc się nieznacznie. - Tyle, że nie chodzi tylko o gałęzie. Na drodze leży powalone drzewo, po jego rozmiarach wnoszę, że nie damy rady przesunąć go sami. Wygląda na to, że musimy zawrócić - Cenkowi zabiło mocniej serce na tą wiadomość, miał bezbolesny pretekst, by wrócić do Ceren i ich dziecka. Problem w tym, że nie był pewien czy chce z tej furtki skorzystać.
- To świetnie, właściwie wcale nie chciałam wyjeżdżać. Może Ceren pozwoli mi zostać na parę dni - stwierdziła Cemre radosnym tonem, choć to, co zamierzał jej powiedzieć, miało doszczętnie popsuć jej nastrój.
- Zaraz ruszymy z powrotem, daj nam chwilę na osobności, ok? - Zwrócił się Nedima Cenk, jednak jego kuzyn jak na zlość postanowił być uciążliwy.
CZYTASZ
Ruchome piaski
Short StoryPo ataku na Cenka, Ceren przeżywa coś na kształt śmierci klinicznej. Obserwując walkę lekarzy o życie jej i jej dziecka, postanawia, że jeśli uda jej się przeżyć, zostawi wszystko i zacznie nowe życie. I udaje jej się. Po wybudzeniu ze śpiączki, w ś...