1.5 "tourist experience"

274 24 7
                                    


— Odczytywanie mapy? Orientacja w terenie, wyznaczanie trasy? Ty wiesz, że to wiedza z podstawówki?

— Usuwam z głowy niepotrzebne rzeczy. Od nich mam waszą dwójkę.

Wywróciłam ostentacyjnie oczami, czego zarówno Holmes jak i Watson nie mieli szansy zauważyć, gdyż obydwaj siedzieli na przednich siedzeniach auta, podczas gdy ja i ogromny kawał papieru zajmowaliśmy miejsca z tyłu. Sherlock prowadził, ale tylko auto, bo drogę ogarniałam ja z małą pomocą Johna.

Siedziałam praktycznie pod mapą i powoli przestawałam ogarniać, jak mam ją złapać, żeby jakkolwiek się połapać. Westchnęłam, gdy powiew powietrza z uchylonego okna znów przychylił ją w złym kierunku.

— Cholera, możecie zamknąć to okno?

— Możesz się wziąć za robotę? Zdaje mi się, czy błądzimy?

Na słowa Sherlocka najchętniej dałabym po hamulcach i wysiadła, ale to on był pieprzonym kierowcą, więc jedyne, co mogłam zrobić to trzepnąć go mapą, tą mniejszą; bo miałam ze trzy. Normalnie używalibyśmy GPS-a, ale na tym pustkowi poza wiatrem nie było niczego. O zasięgu mogłam pomarzyć.

Au — zawołał teatralnie, nad wyraz głośno, kiedy oberwał zwiniętą podręczną mapą. — Za co?

— Należy ci się za uprowadzenie! I brak kultury osobistej!

— Przeprosiłem przecież!

— Wcale nie! — zawołaliśmy jednocześnie z Watsonem, po czym ten spojrzał na mnie, odwracając na moment głowę. Pokręciłam swoją i posłałam mu porozumiewawcze spojrzenie. Wiedziałam, że przeprasza za tego idiotę.

Idiotę, który bez pytania spakował moje rzeczy, bez pytania zabrał mnie w podróż niespodziankę, bez pytania podając się za mnie i zmieniając moje plany prywatne i zawodowe. A czy to wyjaśnił? O tak, zwięźle i na temat, a potem zrobiliśmy sobie warkoczyki i piliśmy herbatkę w różowych filiżankach.

Skądże! Sherlock w pociągu totalnie odpłynął, a powód naszej podróży wyjaśnił mi John, w między czasie tłumacząc mi, że próbował go powstrzymać, i przepraszając za jego zachowanie. Jeszcze raz przepraszam! usłyszałam co najmniej dwadzieścia razy.

Wybraliśmy się na wycieczkę z powodu klienta, który — jak twierdził — widział bestię w Baskerville, w okolicy Dartmoor. Z początku gorąco liczyłam, że nie będzie to aż taka dziura, a o tym, że nadzieja umiera ostatnia, zorientowałam się dopiero na stacji. Inaczej za żadne skarby bym nie wsiadła do tej taksówki! W pociągu John opisywał mi, jak wyglądała rozmowa z niejakim Henrym Knightem — nie pominął typowych popisów Sherlocka — i właściwie dlaczego wzięli tę sprawę. Pominął temat złości pani Hudson, kwitując to krótkim Nigdy jej nie zrozumiem. Sama sprawa Henry'ego wydawała się ciekawa; nie powiem, zaginięcie sprzed dwudziestu lat i ogromny pies mutant brzmiały poważnie; a był klient przejęty, wręcz przerażony; nie mniej wciąż nie rozumiałam tego pośpiechu. I pewnie nigdy nie zrozumiem.

W Exeter przesiedliśmy się w wypożyczone auto, po drodze kupując mapy w pobliskim kiosku. Wtedy to właściwie odkryłam, do czego im jestem potrzebna.

I oto siedziałam z trzeba kartkami papieru, większymi i mniejszymi, odszukując na nich najszybszej drogi do mieściny, w której mieliśmy się zatrzymać. Szło mi marnie, przez co Sherlock się wściekał, a Johnowi kończyły się argumenty na uspokajanie nas — bo oczywiście ja nie zostawałam obojętna wobec docinków detektywa.

— Prawo czy lewo?

— W... le... a nie... ugh.. w dupę, wiesz?! — zaklęłam, gdy okazało się, że mapa aktualnie znajdowała się bokiem, a możliwości, żeby wystarczająco szybko ją przekręcić nie istniały. — Zatrzymaj się!

trick | sherlock BBC   Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz