1.12 "manuscripts"

254 27 6
                                    


— To... bardzo wytrzymała szyba.

  Greg wydawał się nie mniej przerażony niż Sherlock i John, odkąd dostali wiadomość. Przez kilka dobrych minut panowała grobowa cisza, aż zadzwonił Lestrade. Odebrałam za nich, zabierając detektywowi komórkę z dłoni. Żaden nawet nie drgnął palcem na dźwięk powiadomień.

Inspektor wezwał nas do siedziby Scotland Yard'u; w jego głosie nie było ni krzty opanowania. Zebrałam się w sobie i zaciągnęłam chłopaków do taksówki. Watson powoli wychodził z szoku i począł prowadzić ze mną namiastkę konwersacji, zaś Holmes nie odzywał się aż do momentu, kiedy to Greg puścił nam nagranie z włamania na Skarbca Wielkiej Brytanii.

— Bez szans ze skrystalizowanym węglem — skomentował moment, gdy Moriarty rozbijał szybę ochronną. — Użył diamentu.

Przełknęłam głośno ślinę, gdy Lestrade włączył drugie nagranie, pokazujące od tyłu proces rozbijania szyby. Zamarłam na sekundę, przyglądając się twarzy człowieka, którego głos rozpoznałam w telewizji. To był on. Mężczyzna, który mnie otruł — zapewne więcej niż raz — i zabrał pamięć. Przeszedł mnie dreszcz, który ukryłam pocierając dłońmi o ramiona, jakbym próbowała się rozgrzać.

  Przyjrzałam się jeszcze raz obrazowi na ekranie. Na szybie widniał napis Dorwać Sherlocka. Nie rozumiałam tylko, w jakim celu został tam napisany. Żeby sprowadzić go na policję? A może do sądu?

Popatrzyłam na Johna, a gdy zorientowałam się, że on przyglądał się Sherlockowi, również na niego spojrzałam. Opanowanie trzymało się jego twarzy na ostatniej, cieniutkiej lince. Chciałam mu pomóc; chciałam powiedzieć, że to w porządku się bać; już wyciągałam ku niemu rękę, gdy ten oderwał się od blatu, na którym się opierał i wyszedł z impetem z pomieszczenia.

  Watson posłał mi szybkie spojrzenie; wydawał się zdezorientowany zachowaniem przyjaciela. Tak samo Greg, który głośno westchnął w chwili, gdy Sherlock trzasnął drzwiami. Nie zamierzałam dołączać do ich kółka malkontentów, niebawem mających rozpocząć dyskusje na temat swojej bezradności. Zabrałam się i ruszyłam za Sherlockiem.

Stał na zewnątrz i nerwowo wywracał kieszenie płaszcza na drugą stronę, rzucając przy tym mięsem niemiłosiernie. Wiedziałam, czego tam szukał. Podeszłam bliżej, wkładając ręce we własne kieszenie. Przypomniało mi się moje znalezisko jeszcze z czasów wyprawy do Dartmoor.

— Powinnam je wyrzuci pół roku temu — westchnęłam, wyjmując paczkę papierosów i wyciągając w stronę detektywa. — Chyba jakiś pieprzony sentyment sprawił, że wciąż je mam.

  Holmes spojrzał na mnie bez większych emocji, po czym wziął paczkę — w której była też zapalniczka — i odpalił papierosa, zaciągając się nim. Nie liczyłam, że podziękuje. Znaliśmy się zdecydowanie zbyt długo, bym miała tę nadzieję. Milczeliśmy, on palił — i dawało mi to więcej spokoju, niż jakakolwiek rozmowa z terapeutą czy innym gościem po pierwszej pomocy.

— Boisz się?

Zerknęłam na niego, by upewnić się, czy to na pewno on zadał to pytanie. Nie patrzył na mnie, lecz mówił do mnie. Dzięki temu nie czułam presji i mogłam swobodniej odpowiedzieć.

— Jak diabli — rzuciłam na dłuższym wydechu. Ponownie przeszły mnie dreszcze. — Ale co to zmieni?

— Nie pozwolę mu na to — odparł po chwili, ignorując po części moją odpowiedź. Wyrzucił resztkę papierosa na ulicę i wziął kolejnego. Chciałam go powstrzymać kładąc dłoń na paczce, ale on wyjął ją powolnym ruchem i zrobił swoje. — Nie pozwolę mu nikogo skrzywdzić, Beth, ale potrzebuję twojej pomocy.

trick | sherlock BBC   Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz