STAŁAM jak wryta w progu pokoju niedowierzając, temu co się działo tuż przed moimi oczami. Nawet nie zauważyłam, kiedy łzy zaczęły spływać mi po twarzy.
-Przepraszam, że przeszkadzam- wyszeptałam i zamknęłam drzwi do pokoju.
-Bella, to nie tak jak myślisz- usłyszałam głos Chase'a zza ściany, lecz ja już miałam dość tych wszystkich kłamstw i pobiegłam do pokoju Avani.
Dziewczyna widząc mnie w takim stanie, po prostu mnie przytuliła nie zadając żadnych pytań, jakby wiedząc co się stało. Uspokajająco pogłaskała mnie po plecach, po czym powiedziała:
-Kiedy będziesz gotowa, pamiętaj, że jestem tu, aby z tobą porozmawiać, a teraz idę zamordować Chase'a- odparła Vani, po czym się do mnie uspokajająco uśmiechnęła.
Po chwili dziewczyna opuściła pokój, a ja usiadłam na jej łóżku, po czym wytarłam rękawem bluzy łzy ściekające mi po twarzy. W pewnym momencie usłyszałam jak drzwi się otwierają i zobaczyłam w nich Chase'a z kamerą w ręku. Od razu odwróciłam głowę nie chcąc patrzeć na chłopaka po tym, jak mnie potraktował.
-Bae, it's a prank!- wykrzykną chłopak, sprawiając, że kamień spadł mi z serca. Nie wiedziałam czy płakać się czy śmiać, więc po prostu wyszłam z pokoju bez słowa zostawiając Chase'a samego.
Szybko weszłam do naszego pokoju i z determinacją chwyciłam książkę chcąc ignorować chłopaka do końca dnia.
-Bella, to wszystko to był głupi prank- tłumaczył się Chase, a ja nie odrywałam wzroku od słów napisanych na papierze.
-Baby, powiedz coś-zabrał mi z rąk książkę Chase, a ja odwróciłam się do niego plecami. Chłopak złapał mnie w talii i przesunął sir w taki sposób, że patrzyłam mu w oczy.
-Wiem, że jesteś na mnie zła, ale pamiętaj że ja nigdy bym cię nie zdradził i że to wszystko się nie liczy. Liczysz się tylko ty- powiedział Chase, a ja uśmiechnęłam się wiedząc, że chłopak nie kłamie i pocałowałam go w usta.
[KONIEC]
CZYTASZ
𝙸𝚝 𝚍𝚘𝚎𝚜𝚗'𝚝 𝚌𝚘𝚞𝚗𝚝|| 𝐂𝐡𝐚𝐬𝐞 𝐇𝐮𝐝𝐬𝐨𝐧
Fanfiction-To się nie liczy...- wyszeptał przeczesując ręką moje włosy. Tak bardzo chciałam, aby czas się zatrzymał i ta chwila trwała wiecznie, lecz niektóre życzenia po prostu nie mogą się spełnić...