-𝟷𝟿-

916 38 3
                                    

Z hukiem zatrzasnęłam grubą książkę of historii i odetchnęłam głęboko zamykając oczy zmęczona. Czułam się już w pełni przygotowana na nadchodzący sprawdzian z tego przedmiotu. Spojrzałam na kalendarz i uśmiechnęłam się sama do siebie na widok daty urodzin Chase'a, która nadchodziła wielkimi krokami. Przygotowałam już dla Huddiego prezent, który moim zdaniem wydawał się być wręcz perfekcyjny. Wystarczyło już tylko czekać na urodziny chłopaka...

Zmęczona całym dniem i nauką postanowiłam poszukać Chase'a za razem unikając Kouvr, która obiecała, że zamorduje mnie za nieprzyjście na zrobioną przez nią i Mię wcześniejszego dnia kolację.

Po chwili poszukiwań znalazłam chłopaka przy basenie prowadzącego live'a. Podeszłam bliżej i z zaskoczenia wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Chase na mój widok przerwał, to co aktualnie mówił i pocałował mnie w czubek głowy. Po chwili Huddy złapał mnie za rękę i pociągną delikatnie trochę dalej od kamery aby widzowie chłopaka nie byli w stanie usłyszeć słów przeznaczonych tylko dla mnie.

-Bae, możesz zrobić to teraz- powiedział Chase wracając do poprzedniej rozmowy, a ja spojrzałam na niego smutno i przytuliłam mojego księcia.

-Ale nie muszę, prawda?- zapytałam cicho, a chłopak pokiwał głową.

-Najważniejsze abyś była szczęśliwa- wyszeptał, a ja się uśmiechnęłam.

-Jestem najszczęśliwsza przy tobie- odparłam sprawiając, że chłopak pokazał rząd swoich śnieżnobiałych zębów.

-To co? Idziesz ze mną poprowadzić live'a?- zapytał Chase, a ja pokiwałam głową.

***

Przez całą lekcję siedziałam siedziałam jak na szpilkach czując na sobie palący wzrok to Amy to Jasona. Miałam nadzieję, że na tym skończą się moje przygody związane z tą dwójką. Loren, która nie miała pojęcia o wydarzeniach z poprzedniego dnia, patrzyła na mnie przez cały czas zdziwiona.

Dzwonek na przerwę sprawił, że oprzytomniałam i jak najszybciej wyszłam z klasy aby uniknąć konfrontacji z Amy. Niestety Jason miał wobec mnie inne plany.

-To już ostatnia- powiedział wręczając mi czarną kopertę. Drżącymi rękoma przyjęłam list i spojrzałam z przerażeniem na chłopaka mierzącego mnie wzrokiem. Nie będąc w stanie nic odpowiedzieć obróciłam się na pięcie i ruszyłam w kierunku damskiej toalety, gdzie byłabym w stanie spokojnie poinformować Chase'a o nowej wiadomości i mojej niechęci do przeczytania jej.

Bella:
Mam nową kopertę od Jacoba

Huddy:
Pamiętaj Bell,
nie wolno ci panikować

Bella:
Co mam zrobić?

Bella:
Chase, boję się

Huddy:
To może najlepiej nie czytaj tego
sama i poczekaj aż wrócisz do domy

Huddy:
Za ile kończysz lekcje?

Bella:
Została mi tylko ostatnia

Huddy:
To przyjadę po ciebie

Bella:
Dzięki, to bye

Huddy:
Bye

Wyłączyłam telefon i schowałam go do kieszeni. Trzeba przyznać, że pisanie z Chase'm wpływało na mnie niezwykle uspokajająco. Huddy potrafił w jednym momencie sprawić, abym poczuła się bezpieczna, a Jason i listy od Jacob'a, abym straciła całą wiarę w siebie i otaczający mnie świat.

Przejechałam plecami po zimnej ścianie siadając na ziemi i schowałam głowę w ramionach. To wszystko mnie już przytłaczało. Każda nowa wiadomość od Jacob'a, każdy wredny komentarz Amy czy jednej z jej koleżanek co raz bardziej niszczyły mnie od środka. Starałam się tego po sobie nie pokazywać, ale byłam naprawdę złamana. Chase był jedynym, który to widział i próbował temu zapobiec. Potrafił mnie pocieszyć i zrozumieć...

Dzwonek informujący o lekcji wprowadził mnie w jeszcze gorszy nastrój. Podniosłam się zrezygnowana z miejsca i po chwili byłam już w klasie i tempo wpatrywałam się w tablicę. Chciałam aby ta lekcja trwała jak najdłużej... Powodem rzecz jasna nie była chęć wiecznego powtarzania fizyki, tylko strach przed tym co spotka mnie po lekcjach. Miałam nadzieję Amy i jej znajomi odpuszczą mi oraz pozwolą spokojnie dotrzeć do domu Hype. Ale jak to mówią: nadzieja matką głupich.

Fizyka minęła wręcz bezproblemowo, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że to tylko cisza przed burzą. Na moje szczęście bądź nieszczęście Loren została do końca lekcji, więc czułam się trochę bezpieczniej.

Wraz z dziewczyną wyszłyśmy z klasy i ruszyliśmy w kierunku szafek. Ku mojej uldze okazało się, że na mojej nie znajduje się żaden obraźliwy napis. Spakowałam książki oraz włożyłam delikatnie list od Jacob'a pomiędzy strony podręcznika od geografii. Kiedy już miałam wyjść przed szkołę i poczekać tam na Chase'a poczułam silne szarpnięcie za ramię. Odwróciłam głowę i spojrzałam w zielone oczy Mark'a- przewodniczącego drużyny koszykarskiej. Chłopak nigdy nie posiadał miana człowieka bezproblemowego czy niemieszającego się w intrygi. Często powtarzano, że gdzie problemy tam i Mark... Dla mnie jego obecność była wręcz fatalnym znakiem...

𝙸𝚝 𝚍𝚘𝚎𝚜𝚗'𝚝 𝚌𝚘𝚞𝚗𝚝|| 𝐂𝐡𝐚𝐬𝐞 𝐇𝐮𝐝𝐬𝐨𝐧Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz