𝕮𝖍𝖆𝖕𝖙𝖊𝖗 𝖙𝖍𝖗𝖊𝖊 ✔

342 20 6
                                    

Pov. 3 os.

Następnego dnia, z samego rana Phantomhive wydał polecenie naszykowania dodatkowego pokoju dla nowego tymczasowego mieszkańca rezydencji

Po południu granatowowłosy czekał przed drzwiami swojego domu na przyjazd zielonookiej. Zauważając powóz dziewczyny zawołał swoją pokojówkę aby pomogła wysiąść białowłosej i wraz z Sebastianem zabrała bagaże Annandale. Na wzmiankę o kamerdynerze, policzki różowowłosej momentalnie przybrały mocniejszego odcienia czerwieni a język zaczął się plątać. Wymamrotała tylko ciche „tak jest Paniczu" i szybkim krokiem podreptała w stronę powozu, który właśnie zajechał. Otworzyła drzwi i podała rękę białowłosej. Zielonooka wysiadła z gracją i posłała Phantomhive'owi nieśmiały uśmiech

-Witaj Ciel – przywitała się z niebieskookim i delikatnie dygnęła, chwilę później z pojazdu wychyliła się średniego wzrostu, młoda dziewczyna o brązowych włosach upiętych w starannego koka. Po jej skromnym ubiorze można się było domyślić iż była pokojówką przyszłego, nowego mieszkańca ogromnej posiadłości

-Dzień dobry Charlotte, bardzo miło nam Cię gościć – właściciel rezydencji powitał Annandale – Sebastianie, Mey-lin weźcie bagaż naszego gościa i zanieście go do jej pokoju – granatowowłosy wyciągnął dłoń w stronę przyjezdnej – oprowadzę Cię po rezydencji, łatwo się tu zgubić jeśli nie jest się przyzwyczajonym

~~~

-Mogę Cię o coś spytać? – spytał Phantomhive

-Hm? Tak, oczywiście – spojrzała na chłopaka pytająco – o co chodzi?

-Wczoraj na bankiecie, kiedy się żegnaliśmy, powiedziałaś do Elizabeth, że nie lubisz świąt, wybacz za nachalność ale mogę wiedzieć czemu?

-Emm... wolałabym o tym nie mówić, miałeś prawo spytać ale naprawdę nie lubię o tym mówić – wymamrotała zielonooka

-Wybacz, poruszyłem zły temat – zmieszał się Phantomhive, po czym wyciągnął ze swojej kieszenie złoty zegarek na łańcuszku i spojrzał nań – chyba powinniśmy już iść do jadalni, zbliża się pora obiadu a Sebastian już zapewne coś przygotował wspólnie z kucharzem – skierowali swoje kroki do wcześniej wspomnianego pomieszczenia. Gdy weszli do środka wszystko było już przygotowane – obiad złożony z kilku dań oraz biszkopt z kremem przyszykowany na deser

Zasiedli do stołu i umilając sobie rozmową posiłek, dowiadywali się o sobie krok po kroku coraz więcej. Czas im mijał przyjemnie we wzajemnym towarzystwie do czasu gdy kamerdyner niebieskookiego wszedł do jadalni

-Paniczu, Panienko, jakiś młody szlachcic pyta o Panienkę – poinformował ich czarnowłosy. Na wydźwięk tych słów Annandale podskoczyła w miejscu i stała się jakby nadmiernie wyczulona na otoczenie

-Przedstawił się jakoś? – zapytał Phantomhive, jednakże dziewczynie nie była potrzebna ta wiedza, domyślała się kim jest niezapowiedziany przyjezdny

-Prezentuje się jako-

-Victor Cambridge – przerwała miedzianookiemu dziewczyna – przepraszam na chwilę – wstała od stołu i szybkim krokiem skierowała się do hallu dworku. Wiedziała, że to nie może się dobrze skończyć. Znała Cambridge'a i doskonale miała pojęcie jak wybuchowy potrafił być. Gdzieś w głębi duszy żywiła złudną nadzieje, że się myli ale kto oprócz Victora mógłby o nią pytać skoro Elizabeth wyjechała wraz z rodzeństwem a innych znajomych, czy przyjaciół nie miała. Jednakże nadzieje o pomyłce szybko runęły gdy białowłosa stanęła w hallu swojego obecnego domu

-Vi-Victor? – wyszeptała z niedowierzaniem. Nie kontaktowała się z narzeczonym i nie poinformowała go gdzie będzie. Nie powiedziała też nikomu ze swojej służby gdzie wyjeżdżają z Eve – swoją pokojówką. Była taka szczęśliwa kiedy urwał im się kontakt na dłuższą chwilę. Nie podobał jej się fakt bycia zaręczoną z tym człowiekiem. Nie chciała upozorowanego małżeństwa. Już kilka razy próbowała zerwać te zaręczyny jednak za każdym razem arystokrata ją zbywał i próbował jej wmówić, że musi dojrzeć do chęci wzięcia ślubu

-Mam nadzieję, że się jeszcze nie rozpakowałaś, bo nie zostaniesz w tej rezydencji ani minuty dłużej. Idź po swoje rzeczy i każ swojej służce się zbierać. Zabieram Cię do mnie. Nie będziesz jakimś marnym psem królowej. I na pewno nie będziesz mieszkać z tym... „arystokratą" – ciemnowłosy podszedł szybkim krokiem do Annandale i łapiąc ją za nadgarstek, pociągnął ją w stronę drzwi

-Zostaw mnie! – krzyknęła do niego i wyrwała swoją rękę z jego uścisku – sama podjęłam tę decyzję i będę się jej trzymać, nie będziesz decydował o moim życiu! – postawiła kilka kroków do tyłu i poczuła jak na kogoś wpada – przepraszam, nie chciałam

-Nic się nie stało Panienko – uspokoił ją Sebastian – a Panicza bardzo bym prosił o opuszczenie rezydencji mojego Panicza (to zdanie brzmi bezsensownie przez grzeczność Sebastiana) – zwrócił się do Cambridge'a

-Nigdzie się nie ruszam bez tej dziewczyny! – wskazał na zielonooką – jest moją narzeczoną i będzie się mnie słuchać!

-Nie będę! – zaprotestowała, wychylając się zza Phantomhive'a – mówiłam Ci już kilka razy, że nie chce tego ślubu! Jesteś tyranem bez serca a ja nigdy nie wyjdę za kogoś takiego jak Ty! Zostaje tutaj i nie chcę mieć z Tobą więcej nic wspólnego! Już kilka razy zerwałam te zaręczyny ale jak widzę jesteś takim kretynem, że nie potrawisz tego zrozumieć! – podeszła do Cambridge'a i uderzyła go prosto z liścia w twarz

-Dobrze! Proszę bardzo! Pójdę sobie, ale przypomnę Ci tylko, że wtedy kiedy zostałaś sama i w kółko uciekałaś przed Królową obok byłem ja! Wtedy kiedy rozpaczałaś po stracie siostry byłem ja! I wtedy kiedy Twoi rodzice zostali zamordowani też byłem ja! Nie Twój nowy ukochany! Na mnie mogłaś zawsze liczyć! – wykrzyczał czarnowłosy i trzaskając drzwiami opuścił pałacyk niebieskookiego. Annandale odwróciła się za siebie i spojrzała na Phantomhive i jego kamerdynera ze łzami w oczach

-J-ja... ja już pójdę do swojego pokoju – mruknęła roztrzęsiona zostawiając wszystkich mieszkańców rezydencji rodziny Phantomhive w szoku

♚♚♚♚♚
data: 24.12.2022
licznik słów: 887

Madame Phantomhive [Ciel Phantomhive x OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz