5.

14 1 0
                                    


Dziwny szlachcic wyszedł przez drzwi i potem skierował się w stronę lasu. Alix nie poszła jednak za nim, bo dla niej w przeciwieństwie do niego było już za ciemno, a i też służąca poinformowała ją podanej do stołu kolacji. Ów wcześniej wymieniony posiłek był chyba najdłuższą godziną w jej życiu, a niestety dobrze przygotowane jedzenie przez znajome kucharki, ani trochę nie poprawiło jej męczącego przebiegu. Małgorzata, jako dobra opiekunka oczywiście chciała za wszelką cenę dociec, jakie to wielce interesujące zajęcie mogło sobie nasze kochane dziewczę na tyle godzin znaleźć. Więc ta musiała (właściwie szczerze) odpowiedzieć, że prawie całe dzisiejsze popołudnie spacerowała po wyspie, a że było to zajęcie dość zajmujące to i straciła przy nim kompletnie rachubę czasu. Po tej odpowiedzi kobieta jednak nadal nie przestawała robić jej wyrzutów, a to mówiąc o tym jakie to marnowanie czasu- takie przechadzanie się beztrosko po wyspie, a to, że przez to, że się mimo swojego wieku nie pilnuje musiała niestety wyprosić pana Affre, a przed tym zanim wyszedł, to tak długo kazała mu na siebie czekać, że aż trzeba mu było umilić czas herbatą, a że dostał do wypicia taką nową, to okazało się że prawie od niej dostał rozwolnienia... Ten monolog pewnie trwałby i kolejne minuty, jednak by go przez przypadek nieumyślnie nie przedłużyć, dziewczyna przerwała niemalże od razu po tym jak usłyszała o tym, ile musiał czekać na nią jej nauczyciel. Przedstawiła wtedy jeszcze raz swój punkt widzenia i wyraźnie zaznaczyła, że przecież nie ma do dyspozycji, żadnego zegarka, nawet srebrnego, by z niego w trakcie takich spacerów korzystać, nie mogła więc kontrolować za dobrze mijającego czasu. Ten argument na szczęście został przyjęty przez Małgorzatę i po jego usłyszeniu kobieta obiecała, że gdy następnym razem będą w Clarkson to kupi jej złoty zegarek, zaznaczając przy tym, że kupi go oczywiście pod warunkiem, że ta będzie mówić jej gdzie wychodzi, bo jak skruszona wyznała, bardzo się o nią martwiła. Po tym zapowiadało się wreszcie na koniec rozmowy, ta jednak niestety nie mogła się zakończyć w tym momencie, mimo, że podany na talerzu Alix miętus z koperkiem już dawno został skonsumowany. Bo Małgorzata znowu ożywczo zaczęła opowiadać o atutach i wdzięku Lady Oscar oraz o jej już jutrzejszych odwiedzinach... Ahh tyle się w ostatnim czasie działo, że bardzo łatwo było o tych odwiedzinach zapomnieć. Małgorzata miała w istocie rację w tym, że warto było akurat dzisiaj trochę więcej (lub w ogóle ) poćwiczyć... Alix zrobiło się trochę wstyd za swoje zachowanie, zwłaszcza, że w ostatnim czasie starała się lepiej zachowywać, a po dzisiejszym wydarzeniu nie można było o niej powiedzieć, że dotrzymała tego postanowienia. Uznała jednak po chwili rozmyślań, że mimo to jutro , a właściwie po jutrze podoła, bo Lady miała przyjechać o bardzo późnej porze. Co później aż za dobrze dało o sobie znać, bo ów dama dotarła do willi równo o północy, budząc oczywiście przy tym połowę jej mieszkańców- na szczęście nie było w ich rozdrażnionych szeregach i Alix, bo ta w przeciwieństwie do niektórych, mimo trudnych( i dziwnych) przeżyć, nadal była w stanie słodko i niewinnie spać, i to nawet w takim hałasie. Okazję więc by kobietę po raz pierwszy zobaczyć, miała więc dopiero parę godzin po tym, a konkretnie mówiąc na śniadaniu. Dziewczyna wtedy dość niechlujnie, jak na damę jadła szprotki gdy ów wybitna kobieta wyszła jej na spotkanie. Dla tej pierwszej było to doznanie do tego stopnia zaskakujące, że wbijając w nią swoje zdziwione oczy nie zauważyła, że swą ręką nie niechybnie zaraz potrąci jeszcze nie do końca zjedzone z talerza szprotki i, że wyleje tym samym olej w, którym pływały na naczyniu ryby, na obrus. Ten wypadek oczywiście spotkał się z krzywym spojrzeniem tamtej kobiety, mimo że sama była nieco oszołomiona i jej również na miejscu Alix mogłoby się coś takiego wydarzyć. Podobnie zareagowała też i Małgorzata, choć ona właściwie nie mogła zobaczyć okoliczności w których to cały olej z talerza ścieknął na obrus zostawiając na nim okrągłą plamę, bo ona dołączyła do nich znacznie później. Lady Oscar była co wydawało się być Alix niezwykle ciekawe ruda- na głowie posiadała jednak znacznie bardziej stonowany odcień pomarańczy, aniżeli Petrus- włosy te można było porównać do rudy miedzi, albo kapelusza świeżo zerwanego rydza. Oczy za to miała ciemne jak pochmurne niebo, nie był to jednak, aż tak ciemny kolor jak u Bossu Bombellesa- zwariowanego szlachcica, który to trzeci dzień z rzędu miał o sobie znać. Bo choć nie tak dawno będący zrezygnowanym, to dzisiaj nabrał nowych chęci, on w przeciwieństwie do dziewczyny widział powóz lady Oscar, a gdy ta po męczącej podróży zasnęła w swoim pokoju to złożył jej w nim wizytę. Na jej nieszczęście w jej trakcie stwierdził, że mu się wyjątkowo nie podoba i, że brzydsza jest ona nawet od Małgorzaty za, którą choć też nie przepadał to w przeciwieństwie do tej pierwszej jeszcze nie zdenerwowała go nigdy na tyle by chciał jej personalnie sprawiać jakąś przykrość. Bo ów śpiąca dama pozwalała jego zdaniem na złe traktowanie swoich koni, co też mógł z powodzeniem zaargumentować stanem ich kopyt, które to pod osłoną nocy odwiedził w stajni. Bardzo gardził ludźmi, którzy tak traktowali zwierzęta, co i tak nie przeszkodziło mu w regularnym podrzynaniu gardeł tutejszym zającom ( przed jednak ostatecznym osądem dotyczącym jego moralności trzeba też i zamieścić jego zdanie w tej kwestii- bo gdyby, ktoś kazał mu się z tej hipokryzji wytłumaczyć, to odparł by pewnie, że tak, owszem kocha zwierzęta, ale nie te głupie, a poza tym właściwie ich nie zarżnął, tylko pozwolił ich krwi wyciec na swoje ręce, po tym jak to zabił je od samego szarpnięcia ich za skórę, takie to były bowiem delikatne zwierzątka, a i zrobił to również z bardzo racjonalnych dla siebie powodów.) Mężczyzna postanowił czym prędzej wykurzyć z willi Lady Oscar, choć właściwie to nie od początku miał taki zamiar, ale oczywiście by go zbytnio nie oczerniać w jednym tylko rozdziale, to opiszę jego początkowe motywy dopiero później. Tymczasem wracając do tego co działo się potem: Bossu szukając swojego celu, tego samego dnia gdy biały obrus został splamiony olejem ze szprotek, natrafił przez przypadek na Alix, która to właściwie wykazała się bardzo podobnym nietaktem, jak on wczoraj, co do niego. Bo trzymając głowę niezwykle wysoko potrąciła go, przez co ten upadł na podłogę. Ten upadek nie sprawił jednak, że postanowił słusznie samemu bardziej uważać, za to chyba znowu zgłupiał, bo mimo pierwotnego celu, który też przeszedł koło niego po chwili, to ten zmienił niespodziewanie zdanie odnośnie tego, co zamierza teraz robić. Trudno powiedzieć w sumie dlaczego, w końcu przecież odbijając się od piersi tak subtelnych trudno sobie chyba coś zrobić ( w tym upaść na głowę), niż gdyby to było w przypadku gdyby te byłyby znacznie bardziej obfite. Cóż jednak, dziwny był to mężczyzna i chyba wszyscy, co powinni już o tym wiedzieć- doskonale o tym wiedzieli. Nie pozostaje mi jednak nic innego, niż opisać co ów pomyleniec postanowił robić dalej, a mianowicie: podstawiać nogi Alix i to praktycznie non stop. Przestał zaś dopiero gdy ta niechybnie upadła na kolana, z których to zaczęła lecieć krew. Tylko przez chwilę był wtedy pewien już swojego celu. Ta jednak wciąż, ku jego niezadowolenia nie zwróciła na niego uwagi, ani w postaci wycedzenia mu swojej pogardy przez zęby, ani nawet nie racząc skomentować swojego niezadowolenia faktem rozbitych przez upadek kolan. Siedziała tak tylko, nadal odwrócona...Bossu chyba mimo zaciemnionego umysłu chyba wreszcie sobie uświadomił jakim to brakiem kultury się wykazał, nieco się więc przeraził na myśl tego, że ta już nigdy nie odezwie się do niego słowem, a przecież była dla niego znacznie ważniejsza od takiego królika by chciał jej wyrządzić jakąś krzywdę, a i też (choć sam by się do tego przed sobą nie przyznał) w jakiś sposób starał się o jej względy. Chyba nawet okazałby pewnie zaraz jakąś skruchę, nachylając się jednak nad nią by to kulturalnie pomóc jej wstać, dostał od niej (mimo, że jeszcze nie tak dawno w ogóle nie okazywała swojej ruchliwości) przeraźliwie w nos, przez co wydał z siebie skowyt, który to kontynuował nawet wtedy gdy udało jej się go wepchnąć do piwnicy, do której to drzwi były pół metra od miejsca jej upadku. Dziewczyna usatysfakcjonowana spełnionym przez nią planem (dla, którego to musiała się wielce poświęcić) wezwała zadowolona z siebie kogoś ze służby, chcąc wreszcie przedstawić ów jegomościa, który to wtargnął wiele razy nie zaproszony do posiadłości i zdawał się od tegoż czasu uprzykrzać życie jej mieszkańców. Sługa jednak wpuszczony do piwnicy nie zauważył w jej wnętrzu nikogo- oczywistym więc się wydawało, że tamten musiał w przeciągu tych paru minut niestety zbiec, uciekając tym samym od ręki sprawiedliwości. Alix mimo swojego wyraźnego niezadowolenia, nie mogła jednak rozstrzygać dalej tej sprawy, musiała przecież wreszcie zagrać koncert dla Lady Oscar, a nie ganiać za jakimś dziwnym szlachcicem bawiącym się chyba, w jakieś historyczne przebieranki... Niestety szybko musiało się okazać, że i to jej postanowienie będzie (przynajmniej dzisiaj) awykonalne, bo ten uczepił się jej długich nóg jak lep na muchy, zwłaszcza po tym, jak poczuł iż po zamknięciu go w piwnicy została urażona jego męska duma, dlatego to stwierdził też, że koniecznym jest zmienienie taktyki na bardziej perfidną, ale równie absurdalną i tajemniczo dziecinną jak na jego dojrzałą fizjonomię, a mianowicie szczypanie jako broń na nieposłuszeństwo. Plan oczywiście byłby się nie udał gdyby źle wybrany moment, ten jednak wszystko bardzo dobrze zaplanował, a swą zemstę zaczął akurat gdy ta usiadła przy klawesynie (na jej szczęście dopiero w trakcie próby). Zakradł się wtedy tuż pod nogi ów instrumentu i tak szczypał i na przemian gładził pewne miejsca na jej ciele- chyba robiąc to drugie by ją nadto nie rozgniewywać. Co jednak chyba nie pomogło, bo nie dość, że na początku wyraźnie krzyczała i tupała przeraźliwie nogami, to po tym jak z niewiadomych mi powodów pozwoliła się tak dziwnie dotykać, to potem i tak dyszała, gniewnie wykrzywiając twarz, bo chyba jednak w ostateczności nie mogła nic z nim zrobić- ćwiczyć jakoś trzeba było więc w końcu jakoś pogodziła się ze swoim losem i go jakby zignorowała. Jej twarz już wtedy właściwie nie była gniewna, a wręcz senna, bo chyba od tego gniewania musiała już odpocząć, zamknęła więc oczy... a sen, który jej się wtedy przyśnił zdaje mi się, że był niezwykle przyjemny, bo w jego trakcie nawet się uśmiechnęła, i w końcu też odsunęła wreszcie rękę od klawiatury...

Nie wiem doprawdy co jest nie tak z tą dwójką, skoro jakoś wkrótce po tym Alix zapałała gorącym uczuciem, do tego mężczyzny, a on odwzajemnił się tym samym! Dziw mnie bierze zwłaszcza, że chwilę po próbie generalnej gdy tak szła z nogami jak z waty, w jej głowie kłębiły na jego temat raczej negatywne myśli "wariat", "opętaniec", "dewiant"- aż tak nieprzyjemne zdanie miała wówczas na jego temat. Szybko jednak musiała o tym, co jej przed chwilą sprawił, zapomnieć, bo wkrótce po tym jej klawesyn został zniesiony przez paru parobków na dół, a ona musiała się przebrać w odświętny strój by zagrać wreszcie upragniony koncert dla Lady Oscar. Wszyscy czekali na ten moment w napięciu, Małgorzata zagryzała już nawet ukradkiem paznokcie. Wtem rozległy się pierwsze uderzenia klawiszy- dobrze, wszystko jest dobrze- Lady wygląda na bardzo zadowoloną wybranym repertuarem, w którym zawarta jest ta skoczna i (co najważniejsze) szybka melodia. Bo choć sama przed sobą by się do tego nie przyznała, to na muzyce nie znała się kompletnie, a jej zdaniem każdy szybki utwór równał się niezwykle trudnemu utworowi. Panna przed klawiaturą również mimo dzisiejszej wpadki z obrusem, wydawała się jej jakoś w tej chwili szczególnie miła, te ładnie spięte blond włosy i zielone paciorki pod wachlarzem długich zdjęć w istocie były bardzo ładne, akurat w tej kwestii nie okazała się jakimś brakiem gustu. Coś jednak musiało przerwać tą muzyczną idyllę, koncert miał pozostać niedokończony. Bossu Bombelles, który wtargnął do salonu ukradkiem, najpierw wyciągnął z kapelusza wielkiej damy jedno piórko- nic nie poczuła, wyciągnął więc i drugie- również nic. Ściągnął więc jej cały kapelusz i rzucił nim pod nogi klawesynu, tak że trafił on w czubek stopy Alix, która to również jak i Małgorzata oraz Lady, zamarła. Dziewczyna miała już nawet wstać i przeprosić za ten czyn Bossu, czując się w pewien sposób odpowiedzialna za niego, albowiem to z jej winy, pozostawał dalej nieuchwytny i dając mu swoje nogi do pieszczenia, zachęciła go niejako do jeszcze większego braku kultury, ale zanim zdążyła coś wielce zakłopotana wydukać, Lady ją wyprzedziła w działaniach, bowiem wstała i podniosła swój kapelusz, a i Małgorzata szybko zareagowała prosząc sługę stojącego w rogu pokoju, by to zamknął okno, które w istocie było otwarte, a i też co działało na niekorzyść żądnego afery Bossu- dzień był w istocie wietrzysty, więc przy tej pogodzie wiatr mógł zwiać z głowy, stosunkowo lekki, bo letni kapelusz Lady i nie było w tym znowuż nic ( mimo szokującego pierwszego wrażenia, ) dziwnego. Alix jednak w przeciwieństwie do pozostałych, trochę zdziwił ten obrót spraw, ona widziała bowiem tę sytuację zgoła inaczej, jej oczami Bossu bowiem stał przecież dokładnie przed tymi dwoma kobietami, a one mimo dobrych, zdrowych oczu nadal go nie widziały. Mimo tego dziwnego wrażenia i tak po chwili znowu wróciła do grania, starając się przy tym nazbyt nie wodzić wzrokiem po tym narwanym mężczyźnie. Ten jednak nadal szukał uwagi, chodził więc po pokoju, by w końcu po krótkim namyśle zbić wazon, który to jednak z racji tego, że był umiejscowiony koło łokcia sługi, został uznany za zbity przypadkowo, przez co zmuszony był znowuż do powrotu nad zastanawiania się nad tym co mógłby zrobić jeszcze. W końcu stwierdził, że jeśli chciał wywołać odpowiedni efekt, to trzeba było postawić na coś lepszego: Bossu najpierw chciał przewrócić cały regał z książkami, ten był jednak za ciężki, skupił, więc się na pojedynczych książkach i w swym postanowieniu zaczął ciskać nimi na wszystkie strony, co ku jego uciesze wreszcie przyniosło zamierzony efekt- starsze kobiety uciekły- Lady Oscar do swojego pokoju z zamiarem spakowania się, bo jak się później okazało, to nie była pierwsza taka sytuacja, bo Bossu dręczył ją jeszcze chwilę po pożegnaniu się z nogami Alix, a to wszystko nie na jej nerwy. Małgorzata nawet nie śmiała jej błagać, bo po tym co sama też widziała i ona by nie została, tylko gdyby miała taką możliwość to też z posiadłości by się równie szybko wyniosła. 

Alix de VerleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz