7.

14 1 0
                                    

Dla Alix pewnym już było, że doświadczyła swego rodzaju cofnięcia się w czasie, nie wiedziała jednak nadal na jakich zasadach, ani co miał z tym wszystkim wspólnego Bossu Bombelles. Miała co do niego podejrzenia, że mógł być owym poprzednim właścicielem domu, tym co mieszkał tu 220 lat wcześniej, nic jednak o nim takiego konkretnego nie wiedziała. Więc zestawianie go z postacią, którą znała jeszcze mniej (zaledwie z krótkiej wzmianki Murielli, która to właściwie nie była dobrym źródłem informacji.) Ale to wszystko jakoś do siebie pasowało, Bossu swoim wyglądem dobrze plasował się koło damy o pąsowym welonie i tej z fizjonomią pudla. Niestety nie przypominała sobie by jakiemukolwiek duchowi można by było obciąć włosy, które na dodatek się zmaterializowały i potem nie zniknęły... Mimo, że mówiła z wielką pewnością w głosie iż nie jest on na pewno duchem, to sama co do tego nie była przekonana. Bo właściwie jak nie nim to czym? Nachyliła swoją głowę nad pulpitem zespolonym z jej instrumentem- nie umiała się skupić, szwaczki nie mają w zwyczaju ćwiczyć na instrumentach, a raczej wieczorami kończyć swoje robótki. Nie zaadoptowała się do tego nowego (starego) świata za dobrze, co też zauważył pan Affre, który to zamiast ją (jak to miał w zwyczaju) skomplementować, to zniesmaczony burknął:

-No nie! Źle! Kompletnie ci dzisiaj nie idzie, właściwie nie wiem co ty chciałaś grać skoro swoją rękę- złapał ją za nadgarstek i przesunął jej rękę na drugą stronę klawiatury- powinnaś mieć tu.

-Tak wiem, poprawię się obiecuję- grała już potem w miarę poprawnie, oddając się jednak przy tym nadal wielkiemu zamyśleniu. O co właściwie tutaj chodzi?- pytała samą siebie w myślach- czy, żyłam przez te 10 lat naprawdę, czy były one zaledwie iluzją, a może... a może to co teraz się właśnie dzieje jest iluzją?- spoglądała na bok i zobaczyła rękę pana Affre na swoim udzie, nie był to jednak przyjemny dotyk, choć gdy tak teraz na niego spojrzała to wyglądał trochę jak jej mąż pan Ponce. Ręka się nie przesuwała, chyba nawet nie zdążyła, bo zanim dziewczyna zdążyła jakoś zareagować to pan Affre padł trupem na ziemię, a zza jego upadającej sylwetki ukazała się sylwetka Bossu Bombellesa.

-Co... ty... O boże zabiłeś kolejnego człowieka!

-Tym się chyba najmniej przed chwilą przejmowałem, on cię chciał chyba zgwałcić...

-Myślę, że by się nie odważył... tylko mnie złapał za udo, a poza tym, hmm kto to mówi?

-Co? Tym razem to ja nie rozumiem, ledwie cię znam, a i tak wyłącznie z obserwacji. Tym razem to ja nie wiem o co ci chodzi.

-Ahh... właściwie to nie ma co o tym... bo chyba i tak byś nie zrozumiał... powiem tak, chyba ja znam lepiej ciebie niż ty mnie Bossu Bombellesie... a wracając do niego- wskazała palcem na leżącego między nimi Benedicta- Co ja mam teraz z nim zrobić, bo przez ciebie pomyślą chyba, że to ja go zabiłam?

-Nie wiem, a właściwie... popatrz problem chyba masz z głowy- zawisnął nad niczym nie świadomym mężczyzną i skrzywił widząc go jak się podnosi.

-Ty! Ty!- podnosił się powoli z ziemi potykając się przy tym dla niewidocznego dla siebie ciemnowłosego- ty CZAROWNICO!- krzyknął i wyskoczył z pokoju, a mijającą go Małgorzatę odprawił słowami "RZUCAM TĘ ROBOTĘ, NIE LICZCIE TEŻ NA TO, ŻE ZNAJDZIE SIĘ KOLEJNY, KTÓRY JĄ POJMIE JUŻ JA O TO ZADBAM!" po czym, zostawiając w holu swój melonik wyszedł i jak obiecywał- nigdy nie wrócił.

-Och, ten dwór nabywa bardzo nieprzychylną markę...

-A gdy czegoś z tobą nie zrobimy, to może być ona jeszcze gorsza- skrzywiła się i spojrzała na niego nienawistnie.

-Zaraz! Przed chwilą ocaliłem, cię przed swego rodzaju skalaniem, a ty tak mi się odpłacasz?

-Chodzi mi o to, że problemy zaczęły się właściwie od ciebie, wszystko po tym jak to wróciłam z Clarkson, zaczęło się wywracać do góry nogami, przecież parę godzin po śmierci Murielli zjawiłeś się ty, potem po każdej innej śmierci również...

Alix de VerleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz