Rozdział 10

181 23 5
                                    

~Jin Ling~

Gdy Jin podszedł do stryja ten chwycił go i zaczął oglądać ranę.

Chłopak pozwolił Jiang Chengowi obejrzeć zakrwawioną jego twarz, jakoś nie mógł się sprzeciwić. Lingowi zrobiło się trochę głupio, ale przynajmniej poczuł przez chwile jak wujowi na nim zależy. Chciałby go uścisnać, jednakże byli w publicznym miejscu nie mógł pozwolić sobie na takie rzeczy, po za tym wciąż trochę bał się wuja.

Kiedy usłyszał o karze zaczął się zastanawiać, co mu zrobi. Aż lekko ugięły się kolana, gdy nagle usłyszał znajomy głos.

To był nikt inny jak Lan Sizhui przyjaciel, o którego się tak martwił. Na widok młodzieńca zapomniał przez chwile o otaczających go osobach i przybliżył się do adepta.

Zapomniał również o bólu głowy. Złapał jego rękę i przełożył dłoń do swojego ciepłego policzka, a z oczu poleciały mu samowolnie łzy.

-SIZHUI! Całe szczęście jesteś cały!

~Jiang Cheng~

Kiedy Jin Ling, prawie od razu jak tylko zauważył chłopaka z sekty Gusu Lan, odszedł od niego Jiang Cheng poczuł jak cała jego żółć uderza w niego ze zdwojoną siłą. Jego własny siostrzeniec w ułamku sekundy wybrał kogoś innego. Na dodatek oczywiście musiała być to ze wszystkich akurat sekta Gusu Lan.

Rozwścieczony podszedł do Jin Ling'a i chwycił go za ramię.

- Nie odwracaj się ode mnie, kiedy do ciebie mówię! - krzyknął, po czym szarpnął chłopakiem w swoją stronę. - Idziemy Jin Ling.

~Jin Ling~

Młodzieniec odepchnął stryja i rzucił mu wilcze spojrzenie.

- Nie jestem kamieniem bez serca! Nigdzie nie idę!

Przecież nie zrobił nic złego, a jego stryj zachował się, jakby nie wiadomo co zrobił. On ucieszył się tylko z widoku własnego przyjaciela. Czy to było przestępstwem? Cofnął się i osłonił przyjaciela. Postawił się wujowi, choć czuł, że nie skończy się to dla niego dobrze.

~Wei Wuxian~

Przypatrywał się tej młodej dwójce w lekkim szoku. I pomyśleć, że wcześniej się na niego wkurzyli jak powiedział, że coś między nimi jest, a teraz dokonują pod jego nosem takich czułości, na środku ulicy!

~ A mówili, że to ja jestem bezwstydnikiem. Phi! Jeszcze nie obściskiwałem nikogo na środku ulicy ~

Chwilę po tym podszedł do nich lider Jiang, niczym wkurzony pies. Ciekawe, czy jeszcze pamięta ich spotkanie... Lan Zhan nie wyglądał jakby mu się śpieszyło do załagodzenia tej sytuacji.

- Liderze Jiang po co tyle krzyku tylko dlatego, że młodzi tak na prawdę nic nie robią? Nie trzeba chyba robić przy wszystkich afery na środku drogi. Wyjaśnicie sobie wszystko na spokojnie, a nie jakbyście mieli się zaraz pozabijać i ludzi dookoła przy okazji. Żadna dama nie będzie przekonana do takiego agresora.

Ciągle w tym czasie się uśmiechał. W sumie to czuł się trochę sztywno... Chciał jakoś rozerwać tą sytuację, ale raczej nie wypadało.

- I gdzie chcesz go zaciągać w takim stanie? Nieco przeżyli w ciągu ostatnich dni i należy im się chwila odpoczynku. Też powinieneś napić się czegoś na uspokojenie. Nawet ja bym się nie skusił na flirtowanie z tobą.

Nie mógł się oprzeć. Musiał być bezczelny i wykorzystać pozycje panicza Mo jako obcinacza rękawów. Co jak co, ale znając Jang Chenga to nie widział miłej, najbliższej przyszłości da Jin Linga jeśli fioletowy milord się nie uspokoi.

~Jiang Cheng~

Jiang Cheng spojrzał chłodno w stronę osoby, która tak odważnie go pouczała. Niższy, wątły, słaba energia duchowa. Banalnie łatwy do pokonania.

- Jin Ling jest moim siostrzeńcem, więc mam pełne prawo, aby dać mu reprymendę. W przeciwieństwie do ciebie. Nie obchodzi mnie kim jesteś, ale uważaj na swoje słowa.

Następnie jego wzrok skierował się na buntowniczo nastawionego nastolatka. Posłał strumień energii duchowej do Zidian'a, a wokół jego dłoni zatańczyły fioletowe błyskawice. Nie zamierzał nic zrobić chłopakowi, tylko trochę go nastraszyć, aby przestał robić scenki.

- Zaczynam tracić cierpliwość. - Powiedział surowym tonem, patrząc na siostrzeńca.

~Lan Sizhui~

Po tym jak Jin Ling podszedł do Sizhui, wziął jego rękę i położył na swoim policzku, młodzieniec w białych szatach poczuł ciepło przepływające przez jego ciało. Widział jak łzy płynęły ze złotych oczu ze szczęścia. Czuł się szczęśliwy i uradowany. Stali w tej ciszy, nie zwracając uwagi na to, że wiele par oczu patrzy na nich. Gdy jednakże Fioletowy Lider Sekty wtrącił się w ich ciszę, zdał sobie sprawę, że stoją w naprawdę niezręcznie sytuacji. Odsunął rękę, a wtedy Lider Sekty Jang zaczął miłą pogawędkę z Wei Wuxianem. Słuchał i słuchał, aż w końcu miał on zabrać Jin Linga. Straszył go Zidianem.

Cóż to jakaś jest forma dyscypliny...Ale czy to nie przesada, że obaj byli zmartwieni sobą?

Wyszedł do przodu przed młodym Jinem mimo bólu nogi i spojrzał na Lidera Sekty. Jego oczy były pełne wściekłości ale było też w nich widać trochę bezsilności i strachu. Najprawdopodobniej nie chciał stracić swojego kochanego siostrzeńca.

-Liderze Sekty Jiang, jeśli mogę się wtrącić. Widać, że Jin Ling bardzo się o mnie martwił, ale ja też. Rozdzieliliśmy się w lesie z powodu, no widać w jakim ja jestem stanie, prawda? Gdyby nie on wtedy, gdy wpadliśmy w przepaść, nie wiadomo czy bym jeszcze żył. Jestem winny wdzięczności młodemu paniczowi Jin. Czy można z tego powodu się wsciekac Liderze Sekty Jiang?

Wytłumaczył chłopak. Miał wielką nadzieję że Lider zrozumienie niesforne zachowanie Jin Linga i się uspokoi.

~Jin Ling~

- Sizhui to nie ma sensu....

Ling był trochę zażenowany, że młody Lan broni go przed własnym wujkiem. Szepnął na ucho młodzieńca ciche dziękuję, po czym wyszedł przed niego i stanął obok stryja.

Sprawił zbyt wiele kłopotu przyjacielowi lepiej będzie żeby nie mieszał sie w kłótnie pomiędzy nim a wujkiem. Najważniejsze, aby teraz Sizhui odpoczął i się wyleczył. Unikał kontaktu wzrokowego z Liderem Sekty Yunmeng jiang.

- Zadowolony?

Rzucił oschło do wuja stając za jego plecami i ignorując obecność Mo.

~Jiang Cheng~

Słowa ucznia sekty Lan miały trochę sensu. Po pyskowaniu Jin Ling'a faktycznie były trochę uspokajające. Jiang Cheng wziął głęboki wdech i już chciał odpowiedzieć chłopakowi, ale wtedy Jin Ling zdecydował się na jeszcze jeden pokaz swojej młodzieńczej natury.

Mężczyzna zacisnął tylko mocniej szczękę na jego słowa i wysłał trochę energii duchowej do Zidian'a, aby dostatecznie zamknąć mu usta i pokazać kto tu rządzi.

- Idziemy. - Rozkazał do ludzi z sekty i Jin Ling'a, po czym ruszył w stronę gospody, aby wynająć pokoje.

Kiedy już znalazł się ze swoim siostrzeńcem na osobności wyjął sakiewkę qiankun, w której trzymał trochę ziół leczniczych. Chciał od razu dać mu reprymendę, jednak stwierdził, że najpierw zajmie się krwawiącą wciąż raną. Przemył ją materiałem nasączonym w gorącej wodzie, po czym przyłożył do niej liść wcześniej przygotowanej rośliny.

- Trzymaj tu. - rozkazał i puścił zioło. Podszedł do stolika i nalał sobie herbaty. - Jeszcze raz wymkniesz się z Przystani Lotosów nic mi nie mówiąc, to przysięgam, że gdy cię złapię, to połamię ci obie nogi. Nie obchodzi mnie nic więcej niż to. Masz przede wszystkim słuchać się mnie i swojego drugiego wuja. Nie chcę ani razu więcej usłyszeć, że sam wybrałeś się na polowanie i nie powiadomiłeś mnie o tym, zrozumiałeś?






💛Sweet Love ✨Ling & Sizhui💙Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz