Rozdział 8 część 2

184 17 0
                                    

~Nie HuaiSang~

Siedząc nadal na ziemi przyglądał się sytuacji z coraz bardziej trzeźwej perspektywy. Co prawda słowa Mo nieco go uspokoiły jednak wiedział, że za pewne to jeszcze nie koniec jego cierpienia.

-Zdenerwujcie? –spytał tylko odgarniając sobie z czoła niesforne kosmyki włosów, które niemal przysłoniły mu twarz. Co prawda Mo mówił to z taką pewnością, że niemal każdego mógłby przekonać do swoich racji. Jednak nie wiedząc, że jest tylko Mo bękartem Guangshana pewnie każdy normalny by go zwyczajnie nie potraktował poważnie. Prawda była jednak inna. Huaisang był jednak nadal zbyt zdenerwowany by coś takiego zrobić.

Na prośbę chłopaka by przybliżył historię jak tu trafił, złapał się za głowę wyglądając jakby chciał sobie coś przypomnieć. Dość długo jednak milczał.

-...towarzyszyłem kilku moim ludziom w nocnych łowach. –odezwał się wreszcie nadal wyraźnie niepewny,

-W pewnej chwili zatknęliśmy się na duże skupisko dzikich trupów, nie wiadomo skąd się pojawiły... Niestety nie udało nam się opanować sytuacji na czas i gdy się wycofywaliśmy straciłem wszystkich członków sekty. –mówił nadal zdenerwowany,

-Zostałem sam i musiałem uciekać, przebiegłem dość sporą odległość i zgubiłem się w lesie. Znalazł mnie chłopak z sekty Jin.

Jego wygląd i stan psychiczny dość dobrze odzwierciedlały to co powiedział, wycieńczająca nocna gonitwa i walka o życie spory czas nie pozwalały mu się doprowadzić do porządku.

Wei w ciele Mo powinien jednak zdawać sobie sprawę, że wymaganie od niego zimnej krwi i podobnych sytuacjach było wręcz nierealne.

~Wei Wuxian~

Przysłuchiwał się całej tej historii z zastanowieniem. Mieli wściekłą, trupią rękę i ognisko żywych trupów. Do tego rytuał przywołujący, dzięki któremu w ogóle tutaj jest... No i Wen Ning, którego potem będzie wypytywał.

-... Z sekty Jin? Pamiętasz jak wyglądał? I gdzie się spotkaliście? - zapytał w miarę spokojnie, aby znowu nie straszyć Huaisanga. Jeśli byłby to Jin Ling to wiedzieliby, w którą stronę mniej więcej poszedł.

~ Czemu nie wrócił z Liderem Nie do Sizhui? Szukał tam jeszcze kogoś do pomocy?... W sumie to nie wydaje się to zbyt dziwne... ~

Westchnął cicho. HanGuang-Jun za pomocą psa Jin Linga powinien go szybko znaleźć.

Musiał obmyśleć plan na najbliższe działanie, który byłby najrozsądniejszy.

-... Poczekamy na HanGuang-Juna do świtu. W dzień trupy nie będą aktywne i będziemy mogli spokojnie wrócić do miasta. Potem Sizhui wracasz odrazu do Zacisza Obłoków. Trzeba będzie lepiej zająć się twoimi ranami.

Po krótkim zastanowieniu to dostawał małego deja vu. Zupełnie jakby już kiedyś się zajmował jakimś Lanem w jaskini ze złamaną nogą... Ale zbytnio tego nie pamięta. W sumie tak jak wielu rzeczy ze swojej przeszłości.

~Lan Zhan~

(Hala Szabli)

Wszedł do środka w ciemność. Uniósł dłoń i z jego ręki wystrzelił mały płomień, który oświetlił mu drogę. Zaczął rozglądać się dookoła szukając jakichś śladów i pierwsze co mu się rzuciło w oczy, to trumny. Podszedł do jednej i odsunął ręką kamienną płytę. W środku zamiast trupa była jednak tylko szabla. Lekko zdziwiony poszedł sprawdzić następne, ale sytuacja się powtarzała. Jin Linga jednak nie było z żadnej z trumien. Wiedząc jednak, że jest to grobowiec pomyślał, że może będą tu jakieś duchy. Wyciągnął guqin i zaczął zgrać zapytanie. Dość szybko porozumiał się z pierwszym duchem, ale pierwsze pytania okazały się bezużyteczne. Dopiero po chwili duch powiedział mu coś przydatnego. Zaniepokojony schował guqin i podszedł do ściany, by wykonać szybkie ruchy Bichenem. Kamienie osunęły się i ukazało mu się wnętrze ściany całe w piachu, ale w środku było coś jeszcze. Jasna dłoń ledwo wystawała znad piasku. Zaczął w nim kopać, by po chwili ukazała mu się twarz młodzieńca.

💛Sweet Love ✨Ling & Sizhui💙Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz