Rozdział 7 część 3

182 19 0
                                    

~Wei Wuxian~

Słysząc po chwili za sobą młodego Lana, drgnął dość wyraźnie. Od kiedy ten dzieciak tam stoi i ile słyszał? I tym bardziej nie spodziewał się, że grzecznie zapyta trupa o to czy jest legendarnym Wen Ningiem, który był uznawany za najsilniejszą broń Wei Wuxiana. Postanowił uprzedzić przyjaciela, zanim ten cokolwiek odpowiedział. Miał tylko nadzieję, że Wen nie rzuci się na 

-Sizhui... on legendarnym upiornym generałem? Pffffff! Gdyby tak było to już bym tu raczej nie stał, prawda? To po prostu dość sympatyczny żywy trup. A ty nie powinieneś chodzić! Masz złamaną nogę! - wtedy doszedł ich krzyk strachu lidera Nie.... 

Jakiego on musi mieć pecha, że już dwie osoby oprócz niego widziało Wen Ninga...? Zagrał na flecie szybką melodię, która miała zasygnalizować to, aby Ning stąd uciekał jak najszybciej. 

- No już, wracamy. Trzeba uspokoić lidera Nie zanim ściągnie tutaj kolejną hordę trupów. 

Zaczął pomagać Sizhui dojść do jaskini... Nawet jeśli się stawiał. Położył go pod ścianą. 

- Nie ruszaj się. Masz pęknięte żebro i narusza płuco, więc gwałtowne ruchy tylko pogorszą twoją sytuację. - podszedł do lidera Nie i klepnął go po plecach jak jakieś dziecko 

- Spokojnie, jesteśmy tu sami, jest bezpiecznie. Masz zwidy przez przerażenie... - może przynajmniej przed nim uda mu się ukryć to, że widział właśnie upiornego Generała.

~ Ja to dopiero mam szczęście. Muszę to jakoś zatuszować zanim wygadają się innym ~ usiadł obok Sizhuiego. I przyjrzał się swojemu prowizorycznemu fletu. Stracił poczucie czasu przy zwalczaniu trupów na taką skalę, przez co jego aura wydawała się dość ciężka i czuł jakby ukłucie w klatce. 

- Sizhui, lepiej nie mów HanGuang-Junowi o tej sytuacji. Zwykły, bardziej posłuszny trup nie jest czymś niezwykłym i nie warto go czymś takim zagadywać. - chciał wykorzystać to, że Lan raczej nie ma pojęcia jak wyglądał upiorny generał 

- Tak w ogóle, kto nadał ci takie imię? Ktoś za sobą tęsknił w twojej rodzinie? - zmiana tematu w obecnej chwili wydawała mu się najlepsza. Tymczasem Huaisang powinien być w stanie opanować swoje nerwy skoro nic złego się dookoła nie dzieje.

~Wen Ning~

Mimo że dzikie trupy nie odczuwały strachu, nie znaczyło to, że nie czuły bólu. Gwoździe tkwiły głęboko, najprawdopodobniej docierając aż do mózgu Ninga, przez co ten nie miał pełnej świadomości. Gdy Wei zajął się wyciąganiem ich, z ust Upiornego Generała wyrwało się coś na kształt ryku rannego zwierzęcia. Pewnie gdyby stała przed nim inna osoba, zostałaby uderzona.

Nadal zamroczony Wen Ning cofnął się, odruchowo przyciskając dłonie do miejsc po gwoździach. Minie trochę czasu, zanim się w pełni zregeneruje.

- Panicz Wei... - odezwał się powoli, mocno zachrypniętym głosem.

Wyraźnie od dawna go nie używał. Spojrzał na chłopaka, który się do nich zbliżał. Zanim zdążył odpowiedzieć, jego mistrz przejął panowanie nad sytuacją, a Ningowi pozostało oddalenie się z tego miejsca. Nadal jednak pozostawał w pobliżu.

~Lan Sizhui~

W momencie, gdy młody chłopak zadać pytanie Wen Ningowi, Wei Wuxian szybko skłamał, że to tylko zwykły trup, jednakże po chwili usłyszeli krzyki dobiegające z jaskini. To był Nie, który właśnie się wybudził. Odwrócił się na chwilę w tamtą stronę, a Wei Wuxian znów zagrał tą mroczną melodię, dzięki której upiorny Generał zniknął w mgnieniu oka.

-Zaczekaj...-chciał coś odpowiedzieć chłopak, ale młody Panicz Mo zaczął wprowadzać Sizhui do jaskini.

-A-ale...-nie wiedział co powiedzieć, stawiał się przez chwilę Wei Wuxianowi, ale się poddał, bo bół w nodze i klatce piersiowej się odezwał.

Gdy doszli do jaskini młody Lan usiadł przy ścianie dzięki pomocy Wei'a, a on podszedł do Lidera Sekty Nie. Cóż, żeby powstrzymać jego strach, znów skłamał, że ma zwidy itd...

Gdy przysiadał obok młodego chłopaka i poprosił, o zachowanie tajemnicy przed HanGuan-Jun, skrzywił się lekko, ale gdy chwilę pomyślał, to mógł mieć rację. Kiwnął głową z racji.

Potem nastało kolejne pytanie zadane przez Wuxiana...chodziło o jego imię i rodzinę. Sizhui zamilkł i spuścił głowę na dół...

-Nie mam rodziny...zostałem adoptowany i wychowany przez HanGuang-Jun. To on nadał mi imię. Nie ważne jakie ono jest, bardzo za nie dziękuję, że to właśnie HanGuang-Jun mi je dał.-po tym co powiedział młodzieniec dopowiedział dodatkowo, że jak był mały to stracił pamięć i nie pamiętał wszystkiego, wciąż mając spuszczoną głowę i smutny wyraz twarzy.

~Wei Wuxian~

Wsłuchał się w jego słowa. W sumie to nie spodziewał się, że Lan Zhan mógłby przygarnąć i wychować cudze dziecko. Ale skoro tak to czemu nadał mu akurat takie imię? Za kim mógł tęsknić? Za Lan Xichenem, kiedy zniknął po pożarze w Gusu?... Nie. Zbyt dawno temu. Nikt inny mu nie wpadał do głowy. Położył mu dłoń na ramieniu i się uśmiechnął.

- Jesteś silnym dzieciakiem. Masz szczęście, że natrafiłeś w swoim życiu na tak dobrych ludzi jak HanGuang-Jun.

W sumie opowieść Sizhui przypominała mu strasznie jego samego jeszcze za poprzedniego życia. Utrata rodziców, znalezienie kogoś, kto wychowywał cię przez resztę czasu, a w międzyczasie utrata pamięci o własnym dzieciństwie. Cicho się zaśmiał. Przydałoby się rozluźnić atmosferę.

- Przynajmniej nie jesteś taki sztywny jak on. Przez całą drogę tutaj ledwo się odzywał, a co najwyżej robił takie,, Mn" i tyle z rozmowy. Nawet jak chciałem gdzieś na chwilę odejść to mnie zgarniał jak jakiegoś kryminalistę. Gdybyś całkowicie wdał się w niego to bym chyba tutaj zszedł z nudów.

Przez dłuższą chwilę się nie odzywał. Znowu miał przeczucie, że o czymś zapomniał. WangJi poszedł po Jin Linga i o tym pamięta, odesłał Wen Ninga.... A no jasne.

- Prawie zapomniałem. Sizhui, co się tutaj stało, że jesteś w takim stanie? I czemu nie było z tobą Jin Linga?

~Lan Sizhui~

Sizhui słuchał uważnie co mówił do niego Wuxian. Jego wyraz twarzy pomału opadał, a twarz podnosiła się do góry.

Lekko się uśmiechnął, gdy sobie przypominał, jak Lan Wangji się o niego troszczył odkąd został przygarnięty. Mimo, że utracił wcześniejsze wspomnienia, stworzył i zachował nowe głęboko w pamięci i sercu. Ale sam on nie wiedział, dlaczego właśnie to imię nadał mu Drugi Jadeit.

-Cóż, nie ważne jaki HanGuang-Jun jest,  jest dla mnie jak ojciec, można byłoby tak powiedzieć.-powiedział chłopak z uśmiechem do Wei Wuxiana.

Zapadła chwilowa cisza, odezwał ją pierwszy Wuxian, który chciał wiedzieć co się stało, gdy ci dwaj chłopcy wyruszyli z Gusu, co się młodemu Lanowi stało, że doszedł do takiego stanu i gdzie podziewał się młody Jin.

Młody Lan po chwili gwałtownie wstał. Chciał wyjść z jaskini, jednakże poczuł kłucie w klatce piersiowej i nie mógł znów ustać na nogach i upadł.

-Gdy doszliśmy do lasu, zaczęły nas atakować trupy, więc nie mieliśmy innego wyboru jak ucieczka, jednakże zostaliśmy złapani w pułapkę i spadliśmy w przepaść. Jin Ling mnie ochronił, ale mimo to zostałem ranny. Chcieliśmy użyć flary, ale moja torba została na górze, wiec on poszedł po pomoc zostawiając przy mnie Wróżkę. Lecz potem za bardzo się martwiłem o niego, więc też ruszyłem i tak oto tutaj jestem. -opowiadał chłopak.

Znów chciał wstać ale już nie miał sił. Ból znów mu mocno szkodził.

-Musimy iść, mogło mu coś się stać!- powiedział.

💛Sweet Love ✨Ling & Sizhui💙Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz