Rozdział 18 część 2

235 19 7
                                    

~Lan Sizhui~

Sizhui spodziewał się co nie co, że to pytanie, które zadał nie bardzo spodoba się tej osobie. Czekał na odpowiedź patrząc na niego z góry , jednakże zamiast odpowiedzi chłopak w złotych szatach zadał kolejne pytanie.

Czuł coraz mocniejsze ciepło wypływające z jego młodego ciałka, policzki coraz bardziej zmieniały odcień na mocniejszy róż, aż były na jego twarzy widoczne. Nim cokolwiek mógł powiedzieć, Jin Ling zrobił coś nieoczekiwanego. Wtulił się w białe szaty chłopaka, o czym niespodziewanie i szybko je odsłonił tak, że dobrze była widoczna cała szyja i ramiona. Lan był w szoku.

-Cz-czekaj...c-co ty...

Chciał powstrzymać młodego Jina, jednakże ten już zdążył wbić się w jego szyje pozostawiając czerwony ślady tak jak on to zrobił w jego pokoju. Czuł jakby został zaatakowany przez dzikie zwierzę. To naprawdę bolało.

Młody Adept chciał to przerwać, bo czuł że to za daleko, jednak został zaciągnięty prosto na ciało Jin Linga, które położyło się na łóżku... Jin Ling zacisnął Sizhui mocno w talii, poczuł się nieswojo. Nie miał już drogi ucieczki. Miał wiele myśli do czego mógł młodszy chłopak zmierzać.

Tak na nim leżąc czuł jak jego oddech jest szybki i nierówny, a ciało bardzo szybko się nagrzewało. Chłopiec w złotych szatach zwrócił mu wstążkę, która spoczęła ponownie na jego czole. Jego delikatny dotyk palców przeleciał przez policzek miło i czule. Podniósł się lekko na rękach i spojrzał na złociste oczy młodego Jina, które świeciły niczym najjaśniejsze południowe słońca. Ich wzrok, był tak wklejony w siebie, że mogli patrzeć na siebie wiekami. Ale do momentu, gdy Sizhui zauważył jak Jin Lingowi krew zaczęła lecieć z nosa, ich łącze się zerwało.

-Jin...Ling...-powiedział z szerokimi oczami, lecz po chwili został wypchnięty na podłogę przez chłopaka, ktory się zawstydził z tego powodu.

Przez jego ciało przeszedł ból od upadku, ale nie uszkodził jego ran. Już nie groziły życiu. Podniósł się powoli, już miał zakrzyczeć na chłopaka, jednakże to nie było w jego stylu. Spojrzał na łóżko. Ta osoba, która to wypchnęła, schowała się pod kołdrą, pewnie nie zamierzała wyjść na długo z tej małej jednej wstydliwej sytuacji. On pewnie sam by też tak zareagował, ale cóż zawsze nie wiadomo co się wydarzy. Podszedł do łóżka, poprawiając się przy okazji i wyciągnął chusteczkę, która była w wewnętrznej szacie. Uklęknął przed łóżkiem, odkrył trochę kołdry, by zobaczyć zawstydzonego Jin Linga i uśmiechnął się delikatnie.

-Pozwól, że to zrobię...

~Jin Ling~

Ling leżał schowany pod kołdrą na boku. Przyłożył jasny rękaw pod nos, na którym zaraz pojawiła się niewielka plama krwi. Był zawstydzony ,zażenowany i zły na siebie, że wszystko popsuł, a było tak pięknie, był gotów pójść dalej....w krainę rozkoszy.

Uchylił troszeczkę kołdrę, zerknął kątem oka na chłopca, którego stracił na podłogę prawie zapominając o jego ranach. Gdy Lan się podniósł, Jin zakrył się ponownie, nie chciał, by go widział. Młodzieniec pewnie się domyślał, że krwotok mógł być spowodowany jego podnieceniem oraz podwyższonym ciśnieniem.

Czy Sizhui będzie zły? 

Choć nie potrafił wyobrazić sobie jak się złości i na niego krzyczy. Nie zamierzał wyjść z pod kołdry. Nie mógł spojrzeć mu w oczy, bo jak zwykle wszystko zniszczył. Nagle Sizhui odkrył gruby materiał odsłaniając Linga.

-Nie patrz na mnie!

Schował się z powrotem pod kołderkę mocno ją zaciskając. Jak on może się nie gniewać, łagodny, spokojny uśmiech Lan. Gdyby witał go codziennie po pobudce w łóżku byłby w siódmym niebie. 

Po chwili stwierdził, że dąsa się jakby nie wiadomo, co się stało. Podniósł się gwałtownie do góry, usiadł odrzucając kołdrę po czym wyrwał Sizhui chusteczkę.

-Sam to zrobię...

Odwrócił się plecami do towarzysza, przyłożył miękką jedwabna chusteczkę do nosa, a gdy krwawienie ustało z powrotem obrócił się do adepta.

- Przepraszam...Sizhui...

Złożył biały mały kawałek materiału z czerwona plamą w kostkę i położył na stoliku.

-To na czym stanęliśmy?

-💛💙ZACZYNAMY LEMON💙💛-

Wciągnął ostrożnie ukochanego do łóżka naciągając przy okazji kołdrę. Wtulił się mocno w niego chwytając za jego dłoń. Przysunął do swoich ust zaczął całować delikatnie, potem lizać, a nawet lekko ugryzł palec wskazujący. Rozchylił białe szaty Sizhui tak jak wcześniej i kontynuował namiętne całowanie go po torsie, czasem spoglądając drżącymi oczkami na jego twarz.

~Lan Sizhui~

Odkrywając kołdrę ukazał się w nim chłopak w żółtych szatach. Chciał mu wytrzeć to co, przez co czuł się zawstydzony i zażenowany. Jednakże nim to dokonał on wyrwał miękką i białą kołdrę i ukrył się w niej podobnie.

Bez jakiegokolwiek zaprzeczenia młody Lan czekał cierpliwie, zarumieniony, aż sam Jin Ling z niej wyjdzie .Minęła chwila, Sizhui przyglądał się raz na chusteczkę, którą obracał w dłoni, a raz na łóżku wielką kulę, która była kołdrą i Ling. W pewnej chwili chłopak w żółtych szatach wyskoczył spod kołdry, wyrwał chusteczkę z dłoni osobie jej towarzyszącej u boku i gwałtownie się odwrócił, po czym sam wytarł nią swój nosek.

Widać było, że nie chciał mieć kontaktu z sytuacji, która zaszła zaledwie kilka chwil temu. Lecz po chwili niespodziewanie przeprosił. Sizhui tylko co zrobił to uśmiechnął się, nic innego nie potrafił zrobić. Jego uśmiech był naprawdę jasny, promieniach i uspokajający. Moment potem adept został ponownie wciągnięty, ale tym razem pod kołdrę wraz z Jin Lingiem. Nie  protestował oczywiście...

Ponownie poczuł ciepło na swoim ciele. Nie wiedział, czy tak jego ciało reagowało, czy to przez ciepło jakie wytwarzała kołdra, a może drugi chłopiec obok niego. Zaczęło się od lekkich pocałunki na jego dłoni, które zakończyły się ugryzieniem na jego palcu wskazującym. To dziwne było uczucie, zbyt dziwne. Następnie przeszło znów na rozchyleniu szat chłopaka w białych szatach i pocałunkach głębokich po nim. 

Spoglądali co jakiś czas w swoje oczy. Działały jak magnesy. Ale Sizhui miał inny pomysł, lecz niespodziewany. Postanowił powrócić do tego, co było przed tym zanim on został wepchnięty z łóżka i tą dla Jin Linga nieprzyjemną sceną. Opuścił biała kołdrę, która ich okrywała, poprawił Jin Linga, by ten leżał na plecach, a on między jego nogami

Delikatnie ściągnął wstążkę, która i tak już się rozwiązywała przez nie dokładne związanie młodego Jina i położył ją gdzieś na bok. Sam był zaskoczony, że chciał to tak samoistnie zrobić, chociaż czuł się gdzieś tam trochę zawstydzony i zażenowany. Czekał na jakąkolwiek reakcję od strony osoby.

✨Drodzy czytelnicy powoli zbliżamy się do końca pierwszej części Sweet Love. 

Jeszcze parę rozdziałów zostało.

Wpadłam na pomysł, że być może ktoś z was tam sobie lubi po rysować. Jeśli tak to z chęcią wstawię na koniec parę artów, sama swój też dodam tylko proszę nie kraść czyjś prac.😉
Oczywiście związane z mdzs mogą być nawet oc.😘


💛Sweet Love ✨Ling & Sizhui💙Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz