Rozdział 14

190 19 9
                                    

~Jin Ling~

-Zaczekaj !

Wyciągnął dłoń w stronę Sizhui chcą go złapać za rękaw jednak opamiętał się i cofnął rękę.

-Prawdę mówiąc nie przeszkodziłeś mi i tak nie mogłem zasnąć...

Podszedł nieco bliżej do towarzysza, lecz nie mógł spojrzeć mu w oczy. Sam fakt, że jest obok niego sprawiał, iż jego serce zabiło mocniej. Młody panicz raczej nie miał zbyt wielu przyjaciół ze względu na swój okropny charakter jednak nie potrafił być nie miły dla Sizhui. Wręcz przeciwnie, starał się być dla niego dobry, ponieważ czuł się przy nim jakoś inaczej, po za tym był mu jedynym przyjacielem, któremu bardzo ufał, a może nawet kimś więcej tylko Jin jeszcze nie rozumiał do końca.

~Lan Sizhui~

Młody Lan zatrzymał się po słowach wyjaśnienia przez Jin Linga. Widział, jak chłopak chciał go złapać, ale widocznie się zawahał. Odwrócił twarz do kolegi i spojrzał na niego, ale całkowicie uniknął kontaktu wzrokowego z nim. Tak samo on tak robił.

Chciałby coś powiedzieć, jednakże sam nie wiedział jakie słowa złapać. Z początku chciał wyjaśnij jak doszło do sytuacji przed paru godzin i tego co powiedział mu Mistrz Lan, ale w myślach potrząsnął głową, żeby je wyrzucić jak najdalej od niego.

Niespodziewanie znów zaczął się dziwnie czuć. Jego ciało coraz bardziej się nagrzewało, a w klatce piersiowej poczuł ból. Ciężko mu się oddychało. Chcąc chwycić się za klatkę, strącił biały dzbaneczek z wodą, którą wcześniej kupił. Rozbiła się na drobne kawałeczki, a woda wyprysnęła na wszystkie strony. Upadł na ziemię. Po jakiejś minucie przestało to boleć, ale czuł się osłabiony, wciąż ciało było w niezbyt dobrej temperaturze oraz oddech nierówny.

Zwrócił się do chłopaka obok niego:

- Już w porządku, nie musisz się o mnie martwić...

~Jin Ling~ 

Młody panicz Jin zauważył, że cos niepokojącego dzieje się z jego przyjacielem. Zaczął on jakby ciężej oddychać nagle upuścił biały dzbanek z wodą ten roztrzaskał się a zawartość poszła na marne. Sizhui upadł na podłogę przed chłopcem w żółtych szatach.

Ling zaczął panikować a w głowie słyszał głos który obwiniał go za to co dzieję się z Sizhui "to twoja wina".

Młody Lan cierpiał przez niego, a widząc jego ból i to jak próbuje zachować zimną krew tłumić ją w sobie sprawiało, że Jin też cierpiał.

-Przestań to w sobie dusić!

Chwycił ostrożnie chłopaka i pomału pomógł mu położyć się w jego łóżku. Zmartwiony stanem adepta sprawdził przebieg energii w jego ciele oraz jego twarz była nagrzana i pot spływał z czoła, co świadczyło o gorączce.

-Masz gorączkę! To moja wina...Ja...zaraz wracam

Odszedł od chłopaka na moment udał się szybko po okład dla przyjaciela przy okazji chwycił tez dzbanuszek wody. Wrócił również szybko, lecz za nim przyłożył do czoła Lana przesunął jego opaskę nieco wyżej, a dopiero potem położył okład na rozgrzane czoło. Dzbanek położył na małym stoliku będącym obok łóżka.

-Masz odpoczywać a nie łazić już ja ciebie przypilnuje. Przeniosłem ci też wodę jakbyś miał ochotę się napić.

Rzekł stanowczo, po czym przysiadł na podłodze położył głowę na łóżku obok dłoni Sizhui tak jak zrobił to w jego pokoju.

Czuł się okropnie miał ochotę płakać lecz wstrzymał łzy nic tu nie pomogą zrobił co mógł.

~Lan Sizhui~

Chłopak wił się w bólu, próbował to w sobie dusić jednakże chłopak martwiąc się o jego stan zaprzeczył temu żeby nie robił.

- A-ale...-jedynie to potrafił z siebie wykrztusić. Jin Ling wziął go na łóżko i go położył. Sprawdził jego stan jednocześnie winiąc siebie. Po chwili wyszedł z pomieszczenia, nie wiedząc po co.

-Cz-czekaj...-wyciągnął rękę w jego stronę znów chcąc coś powiedzieć, ale młody Jin już zniknął za drewnianymi brązowymi drzwiami.

Złożył dłoń i położył na swoim czole próbując oddychać i o czymś pomyśleć. Po krótkiej chwili znajoma twarz wróciła, wziął rękę i nie walczył z tym, żeby troszkę podnieść jego wstążkę wyżej. Poczuł coś zimnego na czole. Gdy Jin Ling skończył stanowczo powiedział żeby się nie ruszał i że będzie się nim opiekować.

- A-ale...-znów to samo powiedział. Jednakże to było tak ciche że nikt by to nie usłyszał.

Młody Jin położył się na podłodze obok ręki i tak leżeli przez kilkanaście długich minut. Sizhui nie mógł nawet zasnąć. Jego stan wciąż był kiepski ale czuł się już o wiele lepiej. Spojrzał na osobę leżącą obok siebie. Przyglądał się jego jasnej twarzy. Jego twarz miała odcienie koloru porcelanowej lalki, długie rzęsy i usta koloru purpurowego różu. Nie mógł przestać na niego spoglądać. Serce mocno przyspieszało za każdym razem, gdy tylko miał go przed swoimi oczyma.

W końcu nie wytrzymał. Podniósł się i przesunął bliżej chłopaka, aż w końcu był tak blisko chłopca w złotych szatach, że zrobił to co nie byłby w stanie nikomu innemu tego zrobić. Pocałował to delikatnie w policzek mając nadzieję, że się nie wybudzi osoba, w której jest zakochany.

~Jin Ling~

Jin Ling zamknął oczy, wciąż czuwał przy młodym Lan, aby ten znów postanowił udać się na nocne spacerki. Wtedy mógłby powstrzymać go, gdyż był blisko. Jego stan jest poważny, a on lekceważył, cóż młody Jin tez nie jednokrotnie lekceważył swoje zdrowe, po czym słuchał kazań stryja Chenga. Chłopak wciąż obwiniał się o zły stan zdrowia Sizhui zapewne panicz WangJi kazał mu odpoczywać, więc czemu go nie posłuchał?

Niedawno byli razem w pokoju Sizhui, a teraz są znowu razem, tym razem w pokoju Linga. Tak w krótkim czasie zdążyli na siebie wpaść już tyle razy mkną do siebie niczym ćma do światła. Kolejne niespokojne myśli krążyły po głowie chłopca miedzy innym martwił się też wuja Jiang i Wróżkę. Młodzieniec miał dobry słuch, więc słyszał jak jego towarzysz nie może spać i próbował zapewne się jakoś wygodnie ułożyć, przynajmniej on tak sądził, lecz nagle stało się coś czego nie spodziewał.

Towarzysz nachylił się nad nim, po czym poczuł jak usta Lan spoczęły na jego policzku oddając delikatny pocałunek. Młody Panicz był w szoku, otworzył oczy, uniósł lekko głowę i spojrzał wprost w fiołkowe, urokliwe oczęta Lan.

Serce Linga zaczęło bić coraz szybciej, krew wrzała, a na policzkach pojawiły się rumieńce. Zacisnął dłoń na swej piersi, a zaś drugą opuszkami palców delikatnie musnął policzek Sizhui, zbliżył się do niego przymrużył oczy i ucałował w usta chłopca z Gusu. Jednakże, gdy zdał sobie sprawę z tego co uczynił, napłynęła go fala wstydu, odepchnął adepta, uciekł jakby go piorun trzasnął do przedpokoju. Tam skulił się w kącie. Załamany zakrył dłońmi twarz, naprawdę nie wiedział, jak mogło do tego dojść.

-Co ja najlepszego zrobiłem...

💛Sweet Love ✨Ling & Sizhui💙Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz