Rozdział 15

211 21 11
                                    

~Lan Sizhui~

Sizhui po dokonaniu czynu jakim był pocałunek, poczuł się trochę lepiej, ale po chwili chłopak tuż obok niego przebudził się. Szybko wyprostował się i spojrzeli na siebie. Obaj byli zalani wstydem.

-Ty nie spałeś?!- powiedział z niedowierzaniem Lan.

Miał się już wytłumaczyć z tego co zaszło, ale został przytłumiony ciepłym pocałunkiem chłopca w żółtych szatach, który po chwili uciekł po dokonaniu tego czynu. Sizhui przez chwilę nie reagował, siedział nieruchomo, próbując przyswoić coś co się wydarzyło dosłownie kilka sekund temu.

Dotknął opuszkami palców swoich ust...To był jego pierwszy pocałunek. To było naprawdę dziwne, ale i zarazem bardzo wspaniałe uczucie, ponieważ dostał go od osoby, którą kochał. Skoro do tego doszło to nie było sensu ciągnąć ukrywania uczucia, chociaż dalej go do końca nie rozumiał.

Jego stan był coraz lepszy, więc wstał i poszedł za Jin Lingiem, który ukrył się w przedpokoju. Nie wiedział czy dobrze robi, ale nie miał innego wyboru, musiał się wytłumaczyć z działania. Kiedy stanął przed skulonym chłopcem, poczuł lekkie ukłucie w serce. Kucnął przed nim, przełknął coś co mu się siedziało w gardle i zarumienił się...

-Hej, Jin Ling...- wyciągnął rękę ku chłopcu, chwycił jego rękę i odsunął ją od twarzy.

~Jin Ling~

Siostrzeniec Jiang Chenga siedział w kącie próbując zrozumieć co właśnie się stało. Najpierw Lan ucałował go, a potem on jego. 

Tylko czemu w usta? 

Sizhui był jak zakazany owoc, którego pragnął, lecz jak teraz na niego spojrzy?

Jin Ling ten, który gardził tego typu związkami właśnie sam się w taką miłość wplatał.I tak dość sprawił już kłopotów swojemu przyjacielowi a teraz jeszcze to.

Serce Jin pękło na samą myśl, że może go stracić, lecz nie powinien też robić obłudnych nadziei, po za tym, co teraz Lan o nim myślał ?

Wszystko zepsuł, gdyby tak teraz stryj Cheng wszedł i przerwał to dla ich dobra....

 Usłyszał jak chłopak z Gusu zbliża się do niego, w oczach miał łzy. Wciąż ukrywał twarz w dłoniach. Nie wiedział jak mu to wytłumaczyć. Do jego uszu dotarł delikatny i czuły głos młodzieńca co kucnął przed nim, jednak ling nie mógł spojrzeć mu w oczy.

Pomyślał, że to już koniec. Poczuł jak ciepła dłoń chwyta jego rękę, by odsłonić twarz, a ich spojrzenia znów się spotkały tak jak księżyc spotykał gwiazdy. Ling poczuł ból w sercu, czy on naprawdę czuł coś do Sizhui? 

Zadał sobie to pytanie w myślach i doszedł do wniosku, że nawet ślepy by to zauważył. Lekko otworzył usta, ale zaraz je zamknął. Nie był w stanie się odezwać, jeszcze by coś rzekł nieodpowiedniego. Milczał próbując uspokoić swój oddech.

~Lan Sizhui~

Sizhui oraz Jin Ling siedzieli w ciszy przez dłuższą chwilę. Młody Lan widział, jak ta druga osoba chciałaby mu coś powiedzieć, ale czegoś widocznie się obawiała. W niej już nie było widać rozwydrzonego, bezczelnego młodzieńca, a drobną, zagubioną we własnych łzach osóbkę. Poznał dosłownie inną stronę chłopca w żółtych szatach. Pewnie nikt inny go takiego nie widział. On też chciał coś powiedzieć, wytłumaczyć na spokojnie bez tych łez, jednakże jego podświadomość chciała zrobić coś zupełnie innego. Coś, co sam w normalnie, by nie zrobił.

-Chodź ze mną...-rzekł chłopak z poważną miną.

Zacisnął mocniej dłoń na nadgarstku chłopaka i zaczął go ciągnąć w kierunku pokoju, a ostatecznie łóżka, na którym wcześniej przebywał.

Zapewne działał pod wpływem emocji lub impulsów albo może jeszcze jego podświadomość z uczuciami to pochłonęła. Jednakże był całkowicie świadomy tego co robił. Wepchnął Jin Linga z minimalną siłą jaką jeszcze miał w sobie na łóżko, a on sam wszedł na łoże A potem na niego blokując przy tym ręce swoimi dłońmi a jego nogi swoim ciężarem ciała oraz lekko pochylił się w kierunku osoby pod nim.

Nie zwracał uwagi na własne rany jakie posiadał. W tamtym czasie wstążka, która była troszkę w nieładzie poluzowała się i opadła na bok, przy czym włosy Sizhui lekko opadły do przodu.

💛💙-TU SIĘ ZACZYNA LEMON-💙💛

~Jin Ling~

Między młodymi adeptami dwóch różnych sekt zapadła krępująca cisza. W końcu uczeń z Gusu ją przerwał mówiąc niewiele lecz poważnie "choć ze mną..."  Jin chciał zaprotestować jednak nie zrobił togo. Poczuł jak Sizhui złapał go mocno za nadgarstka i zaciągną do pokoju, a tam rzucił nim na łóżko. Chłopak w żółtych szatach był w szoku zachowaniem przyjaciela, jednak to co zrobił chwile później onieśmieliło go.

Lan Sizhui obiekt jego westchnień wszedł na łóżko, po czym usiadł na nim blokując jego ruchy. Młody panicz nie dowierzał czyżby śnił na jawie?

 Teraz naprawdę byli blisko siebie nawet bliżej niż powinni... 

Ciało Jin drżało, oddech przyspieszył, czuł jak temperatura mu gwałtownie skacze, ciepło napłynęło do policzków był teraz czerwony jak burak.

Wstążka, która była tak ważna dla osób z sekty Gusu rozluźniła się i opadła obok. Chłopak pochylił się nad nim. Poczuł jego ciepły oddech na swej skórze przeszedł go lekki przyjemny dreszczyk, ciemne włosy Lan opadły do przodu łaskocząc Linga po twarzy. Serce młodziaka w żółtych szatach biło szybciej jak oszalały koń po łące, oddychało mu się coraz ciężej. Spoglądając w głębię słodkich fioletowych oczu, otworzył lekko usta, próbował coś z siebie wykrztusić, lecz zaniemógł. Poruszył tylko lekko wargami.

Przymrużył na moment powieki, czy to sen czy to jawa czy to prawda? 

Wciąż nie dowierzał oni tu razem....poza ciszą wokół nich słyszał oddech Lan i bicie swego serca, nie mógł nawet pozbierać własnych myśli panował w nim chaos. Otworzył oczy, po czym jego usta ponownie przyległy do gorących warg Sizhui tym razem na dłużej...

~Co się stało to się nie od stanie. Niech ta chwila trwa wieczne ~pomyślał w głębi serca.

~Lan Sizhui~

Młody adept z sekty Gusu był świadom tego co w tym momencie między nim, a chłopcem w złotych szatach się dzieje. Wiedział do czego tego rodzaju czyny mogą prędzej czy później się skończyć. Widząc Jin Linga zamykającego oczy przyłożył się tak blisko do jego twarzy, że był w stanie zliczyć ile miał długich rzęs na swych zamkniętych powiekach.

Jego oddech był nierówny, przyspieszony, natomiast jego twarz płonęła. Zatrzymał się wtedy, kiedy jego delikatne, miękkie i pudrowo różowe usta przyległy do ust chłopca, na którym siedział w rozkroku. Pocałunek był bardzo delikatny, trwał o wiele dłużej niż poprzednim razem. Po chwili jego umysł tak został pochłonięty przez pocałunek, że aż pragnął ich więcej. Popadł w trans, nie zwracał uwagi co się dzieje dookoła.

Lekki pocałunek po chwili zamienił się w zabójczy. Sizhui wepchnął swój drobny, delikatny i wrażliwy język do ust Jin Linga. Dla młodego Lan było to pierwsze tego typu doświadczenie, więc nie był pewny swoich działań, czy były dobrze wykonywane. Jego ciało coraz mocniej płonęło.  W pewnym momencie brakowało mu tlenu w płucach, nie mógł oddychać. Czuł się jakby został opróżniony z powietrza, którego potrzebował do życia.

Odsunął swoje usta od ust chłopaka pozostawiając za sobą sznur śliny, który nieco ich łączył, wziął oddech i przełknął gule w gardle. Adrenalina z transem nie ustępowała. Miał w końcu okazję, by powiedzieć coś, co korciło mu w sercu. Przybliżył się do jego ucha.

-Jin Ling...kocham Cię...-szepnął wyznając uczucie, które co dopiero poznał.

💛Sweet Love ✨Ling & Sizhui💙Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz