6.

2.3K 205 273
                                    

Gdy wróciłem do domu miałem ochotę zapaść się pod ziemię, schować się w uścisku Tadashiego i już nigdy go nie puszczać, trwać tak na wieki.
Nie miałem ochoty się ruszać, moje mięśnie odmawiały posłuszeństwa. Gdy tylko chciałem wykonać jakiś ruch, jak wstać by nalać sobie wody, przypominało mi się wszystko, co dzisiaj się wydarzyło, a ja od razu chowałem twarz w dłoniach i płakałem.
Płakałem tak gorzko, że byłem niemal pewny, iż moja mama mnie słyszy.

- Tsukishima! - usłyszałem głos kobiety zza moich drzwi, przetarłem tylko oczy, po czym wpuściłem ją do pomieszczenia. - nie miałeś iść dzisiaj na urodziny Yamaguchiego? - totalnie o tym zapomniałem. Nie miałem ochoty tam iść, a jedyne co mnie pocieszało to tylko i wyłącznie uśmiechnięta twarz Tadashiego.

- tak, tak już idę.- szepnąłem pod nosem. Gwałtownie podniosłem telefon aby sprawdzić godzinę. Zostało piętnaście minut do rozpoczęcia urodzin, a ja leżałem zapłakany w łóżku, przykryty kocem.

- to zbieraj się szybko, podwieźć cię? - spytała kobieta. Nigdy tego nie robiła, zawsze twierdziła że muszę być samodzielny, ale ja wiedziałem że za tym kryje się niechęć do robienia tego. Postanowiłem odmówić. Nie będę się zdawał na czyjąś łaskę.

- nie dzięki, pójdę sam.- powiedziałem po czym wstałem z łóżka, na znak ze będę się ubierał a kobieta ma opuścić pokój. Nie ruszona całą sytuacją po prostu wyszła.

Po chwili byłem gotowy. Ubrałem się dość prosto. Zwykła koszula, w odcieniu jasnego różu i czarne, lekko podarte spodnie.

Gdy wyszedłem z mieszkania jak zwykle podłączyłem słuchawki i włożyłem je na uszy.
Muzyka pozwoliła mi się pochłonąć, szedłem spokojnie nie spodziewając się tamtego wieczoru.

Gdy otworzono mi drzwi zauważyłem dość dużą ilość ludzi. Większość poznawałem, ale byłem zaskoczony, że taka spokojna osoba jak Tadashi, zaprosił na swoje urodziny Oikawę czy Bokuto.

- Tsukki!- usłyszałem ten głos za sobą. Uśmiechnąłem się lekko, ale postanowiłem szybko to zmienić. - cieszę się ze przyszedłeś.

- hej.- szepnąłem. Byłem dość zagubiony. W domu było ciemno, a muzyka wypełniała cały dom. Czułem się jakbym nie był na urodzinach mojego przyjaciela, tylko jakiegoś hałaśliwego, znudzonego życiem nastolatka.
Nie czułem się tam dobrze. Nawet, jeżeli był tam Tadashi.

- Chodź! Chcesz coś jeść, pić?- spytał, na co ja kiwnąłem delikatnie głową na znak, że się zgadzam.

Po chwili chłopak zaprowadził mnie do kuchni, gdzie stał Bokuto, wraz z Kenmą i Kuroo, który trzymał go za rękę.

- Tsukishima Kei!!- krzyknął chłopak, o siwo czarnych włosach. - jak leci?!

- hej.- szepnąłem pod nosem, tak, że nie było mnie słychać przez muzykę.

- dawno cię nie widziałem! Chcesz coś do picia? Może coś mocnego?- spytał, na co ja przecząco pokiwałem głową, a chłopak zrobił smutną minę.

- wystarczy mi woda.- powiedziałem, a chłopcy wydali z siebie dźwięk zażenowania, na co Tadashi lekko się zaśmiał. - co cie bawi?

- przepraszam.- zachichotał.- po prostu bawicie mnie.

Po długim czasie, gdy większość była już pod wpływem alkoholu, ja i Tadashi siedzieliśmy zmęczeni na kanapie, rozmawiając i jedząc popcorn, który wcześniej przygotował nam Tadashi.

- cześć.- usłyszeliśmy głos za sobą. Chłopak odwrócił się po czym szeroko się uśmiechną.

- Daisuke!!- krzyknął, a ja wzdrygnąłem się, panikując. Tyle myśli plątało mi się wtedy po głowie. Co zrobić? Jak się zachować?

- cześć Tsukki.- powiedział, patrząc się na mnie szeroko uśmiechnięty. Wyglądał jak po naszym pocałunku. Rozbawiony, i jak zawsze obrzydliwy. Mdliło mnie na myśl o tym co dzisiaj zrobił. Nie byłem w stanie myśleć racjonalnie. Ręce mi się trzęsły, a ja pragnąłem tylko przytulić Tadashiego i nigdy go nie puszczać.

- Cześć.- szepnąłem. Nie byłem w stanie wydusić z siebie nic więcej. Byłem rozbity.

Tadashi i Daisuke siedzieli obok mnie pogrążeni w rozmowie. Nie byłem w stanie ich słuchać, bardziej głosu chłopaka, który dzisiaj mnie pocałował. Obrzydzał mnie. Nie chciałem tego słuchać. Wyszedłem z pomieszczenia.

- Tsukishima Kei!- krzyknął.- zostań, teraz najważniejszy moment. Gra w butelkę.- powiedział, a jego oczy jakby nagle rozbłysły.
Nie chciałem tam być. Myślami uciekałem daleko od tego miejsca. Do świata marzeń.

- okej.- szepnąłem, na co chłopak uśmiechnął się szeroko. Nie byłem w stanie patrzeć na jego twarz. Nie po tym wszystkim.

Po krótkiej chwili chłopakowi udało się zwołać wszystkich do salonu.

- poszukam butelki.- powiedziałem do Tadashiego po czym udałem się w stronę kuchni. Gdy znalazłem to, czego chciałem, udałem się do salonu, gdzie usiadłem w kołku jak wszyscy. - mam.- szepnąłem wyciągając butelkę w stronę chłopaka, który po chwili już nią zakręcił.

- Hinata!- krzyknął Noya, siedzący naprzeciw mnie. - prawda czy wyzwanie?

- wyzwanie!- krzyknął uradowany chłopak. Na co Noya pokiwał głową, i położył palce na brodzie, dając nam znak że się zastanawia.

- pocałuj Tobio w czoło!- krzyknął, a wszyscy tu zebrani zdziwili się, ale tez byli uradowani.

- co?! Jak to?- powiedział zawstydzony chłopak, na co Noya uniósł ramiona.
Po chwili, gdy Hinata zbliżył się do chłopaka, który był przerażony, musnął ustami jego czoło, po czym zarumienił się niemiłosiernie i gwałtownie się od niego odsunął.
Całe towarzystwo zaczęło krzyczeć i bić brawa, a zarumieniony chłopak zakręcił tylko butelką.

Po chwili butelka zatrzymała się, a moje serce zaczęło szybciej bić. Wypadło na mnie.

- Tsukishima!- krzyknął uradowany.- prawda czy wyzwanie?

- prawda.- szepnąłem ozięble. Nie lubię takich gier i nie miałem zamiaru ruszać się z miejsca.
Chłopak pokiwał głową i bez namysłu rzucił pytanie.

- kto ci się podoba?- krzyknął. Wiedziałem, ze prędzej czy później padnie takie pytanie, ale dlaczego mnie? Miałem ochotę zapaść się pod ziemię.

- nikt.- szepnąłem, patrząc się na Daisuke, siedzącego naprzeciw mnie.

- pewny jesteś?- spytał Daisuke, a ja niemalże zabijałem go wzrokiem.

- jasne.

- a ja nie.- powiedział. To zaszło za daleko. Niech nie obchodzi go moje wycie prywatne. Nie ma prawa się do niego wtrącać.

- cóż za napięta atmosfera.- szepnął Sugawara, a wszyscy zignorowali to, ponieważ gwałtownie wypaliłem.

- co cie to obchodzi co?! Nie wtrącaj się.- krzyknąłem, na co chłopak gwałtownie wstał, z bólem w oczach, ale za razem z uśmiechem.

- myślisz że nie widzimy jak patrzysz na Tadashiego?- na te słowa delikatnie mnie zemdliło, a ręce zaczęły się niemiłosiernie trząść. Co się ze mną działo? - każdy to widzi, nie ukrywaj tego Tsukki.- miałem ochotę zniknąć, zapaść się pod ziemię i nie wracać, nie miałem nawet ochoty na rozmowę z Tadashim. Popatrzyłem się na niego z bólem, po czym wybiegłem z domu.

Nie byłem w stanie nic zrobić, po prostu biegłem przed siebie, nie myśląc o niczym. Miałem łzy w oczach. Chciałem zniknąć na zawsze. Wyciągnąłem telefon, po czym wybrałem numer Tadashiego. Nie byłem w stanie z nim rozmawiać, wiec napisałam tylko krótkiego sms'a.

Tsukishima Kei:
Prezent zostawiłem ci w kuchni na ladzie.

Włożyłem telefon z powrotem do kieszeni z tyłu spodni, po czym zacząłem biec dalej.


O boze sorki ze tak długo nie było rozdziału, ale wiecie, w e n a.
Tzn pewnie no i tak na to nikt nie czekał bo ma to mało wyświetleń i no, ale nie ważne.

Pozdrawiam KarolinaZosia <3

Dear Yamaguchi || tsukiyamaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz