10.

2K 186 129
                                    

Mijały godziny, dni i może nawet miesiące, nie wiem, straciłem rachubę czasu. Po prostu leżałem w pokoju słuchając radia, robiąc to miałem nadzieje, że być może usłyszę wieści na temat Tsukkiego, ale nigdy się to nie działo.

Wiele osób próbowało się do mnie dodzwonić, niestety, nigdy im się nie udawało. Dostawałem też mnóstwo wiadomości, których nigdy nie odczytywałem. Po prostu jakbym zniknął.

Rzadko też schodziłem do salonu bądź kuchni, rodzice praktycznie mnie nie widywali, ponieważ żywiłem do nich tak wielką urazę, że zabroniłem im tam wchodzić.

Czytałem wtedy książkę, którą znalazłem razem z listem w parku. Była wciągająca, pomimo iż czytałem ją już wiele razy.
Przypominała mi o mojej relacji z Tsukkim, niby najlepsi przyjaciele, a jednak oboje pragnęli zbliżyć się do siebie.

Moim ulubionym fragmentem był ten, podczas którego bohaterowie obserwują razem gwiazdy.
Wtedy usłyszałem dźwięk telefonu. Zignorowałem to. Jednakże urządzenie wciąż i wciąż wydawało z siebie te irytujące dźwięki, a wiec postanowiłem odebrać.

- halo.- usłyszałem po drugiej stronie. Nie kojarzyłem tego głosu, więc to pewnie tylko pomyłka. - czy dodzwoniłem się do Yamaguchiego?

- tak.- szepnąłem. Nie byłem w stanie nic więcej z siebie wydusić, jakoś dziwnie było, odezwać się po tylu dniach w ciszy.

- dzięki Bogu.- powiedział a ja delikatnie się skrzywiłem. Jego głos drżał a on sam wydawał się być zestresowany. - słuchaj, ktoś chce zaatakować Tsukishime.

- Słucham?

- to nie czas na wyjaśnienia, Yamaguchi. Tutaj chodzi o naszego przyjaciela.- szepnął, a ja stanąłem jak wryty. „Przyjaciela" rozbrzmiewało w mojej głowie i nie chciało przestać. Tsukki nigdy nie miał żadnych innych przyjaciół oprócz mnie. - przyjedź na adres który wyślę ci wiadomością.- powiedział po czym się rozłączył.

W głowie nasuwało mi się pełno pytań a ręce niemiłosiernie się trzęsły.

Po chwili przyszła wiadomość z adresem. Miejsce wyznaczone przez chłopaka z którym wcześniej rozmawiałem, znajdowało się 20 minut samochodem.
Gwałtownie wybiegłem z pokoju i ruszyłem w stronę kuchni, gdzie siedziała moja rodzicielka.

- mamo!- krzyknąłem.- musisz zawieść mnie pod ten adres!

- ale co się dzieje?- spytała, na co ja pokręciłem przecząco głową, na znak że to nie czas na wyjaśnienia. Kobieta szybko pobiegła w stronę przedsionka aby ubrać buty, a ja ruszyłem za nią.

Jechaliśmy w ciszy. Jedyny dźwięk to mój ciężki i przyspieszony oddech.

- wysadź mnie tutaj. Przyjdę jak najszybciej się da.- powiedziałem, a kobieta kiwnęła głową na tak.

Gdy znalazłem się już na zewnątrz, wyciągnąłem telefon aby jak najszybciej sprawdzić adres, w którym miałem się pojawić.

Biegłem ile sił w nogach. W głowie układałem plan, co zrobię i powiem chłopakowi.

Gdy znalazłem się już w miejscu docelowym, zapukałem do dużych, drewnianych drzwi domu. Otworzył mi je wysoki szatyn w starych, domowych ubraniach.

- to ty Yamaguchi?- spytał chłopak. Delikatnie pokiwałem głową, na co roześmiał się.- nie wiedziałem że Tsukishima lubi..no wiesz.- zjechał mnie wzrokiem.- takich spokojnych i nieśmiałych chłopców.

- to nie ma znaczenia, gdzie on jest?-powiedziałem. Nie będę oszukiwał, trochę zasmuciły mnie słowa chłopaka. Naprawdę widać że jestem nieśmiały?

Chłopak kiwnął głową i nic nie mówiąc, ubrał buty. Chwilę później zaczął biec, dając znak ręką, że mam biec za nim.

- wiem gdzie miał się z nimi spotkać!- krzyknął. Jego oddech był przyspieszony a on sam, był zmęczony od wysiłku.

- ale z kim?!- spytałem.

- potem wszystko ci wytłumaczę, a teraz biegnij.- krzyknął, na co przyspieszyłem.
Po chwili znaleźliśmy się w jakiejś ciemnej alejce. Wokół nas nie było żadnej żywej duszy, oprócz dzikich kotów, które walczą pomiędzy sobą.

Co chwila wiał chłodny wiatr, który przyprawiał mnie o dreszcze, chciałem znaleść się w ciepłym domu w ramionach Tsukkiego.

- cholera.- szepnął chłopak. -chyba zabłądziliśmy.

- to jakiś żart? Nie wiemy co dzieje się z Tsukkim a ty mi mówisz że zabłądziliśmy?-powiedziałem. Schowałem głowę w dłoniach i zsunąłem się po zimnym murku.
Chłopak zrobił to samo i usiadł obok mnie.

Siedzieliśmy tak przez chwilę, a ja wzdrygałem się za każdym razem gdy zawiał chłodny wiatr.

Ciszę zagłuszyły krzyki dochodzące zza alejki. Zerwałem się gwałtownie po czym pobiegłem w tamtą stronę. Cudem udało mi się wyminąć biegnących w moją stronę mężczyzn w ciemnych ubraniach.

Na końcu uliczki udało dojrzeć mi się jakąś sylwetkę. Podszedłem bliżej i ujrzałem Tsukkiego, był skulony i w podartych ubraniach, a obok leżały jego doszczętnie zniszczone okulary.

Chłopak był jeszcze przytomny i co chwila szeptał coś, czego nie umiałem zrozumieć.
Ku mojemu zdziwieniu, obrócił się na bok po czym wypluł krew.

- Yamaguchi on pluje krwią!- krzyknął wystraszony chłopak. Jego głos drżał a on sam siedział i obserwował całą sytuacje.

- dzwoń po pogotowie.- szepnąłem. Nie byłem w stanie wykrztusić z siebie nic więcej, po prostu leżałem wtulony w nieprzytomnego już chłopaka.
Brunet wyciągnął telefon i czym prędzej wykręcił numer.

Dzisiaj powinien pojawić się kolejny rozdział, dlatego za niedługo się zobaczymy.

Pozdrawiam KarolinaZosia

Dear Yamaguchi || tsukiyamaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz