Natasha coraz częściej zastanawiała się, kim jest.
Może nie tyle kim jest tak ogólnie, ale kim jest, kiedy wpatruje się w szafkę przepełnioną magazynkami, sprężynowcami, pociskami elektryzującymi i kastetami. Bo właśnie wtedy to pytanie wielokrotnie nasuwało jej się na myśl, a co w tym wszystkim najgorsze – jeszcze nie znalazła na nie odpowiedzi.
Kim była Czarna Wdowa w sztabie TARCZY, a kim... Cóż, wcześniej? Co prawda, jej pseudonim przez ostatni rok nabrał nowego znaczenia, bardziej pozytywnego, ale Natasha chyba nie do końca potrafiła się z nim zżyć. Był... Po prostu rosyjski. Naszyty na osobowość bez jej zgody. A ona nie lubiła, gdy coś działo się bez jej zgody. Kilka osób mogłoby to potwierdzić, gdyby nie fakt, że były martwe.
Westchnęła. Wybrała standardowy zestaw. Odpowiedzi jak zwykle nie uzyskała, ale przecież miała jeszcze dużo czasu. Kwestia przyzwyczajenia do niewiedzy – tak to sobie tłumaczyła.
Odnosiła wrażenie, że działała automatycznie: wszystko robiła schematycznie, wręcz do znudzenia. Tak samo przypinała magazynek do pasa, tak samo montowała pociski przy nadgarstku i tak samo zamykała drzwi wąskiej szafki. Jednak jedna rzecz się zmieniła: kartonowe pudło z jej imieniem i nazwiskiem przykuło uwagę kobiety na trochę dłużej niż zazwyczaj. Spuściła wzrok na znajomy kształt, a palce zabębniły o udo.
Przecież zawsze tam był. Nic nowego. Przyzwyczaiła się do warstwy kurzu na pokrywie, do zajmowanej przestrzeni i do ogólnego widoku. Znowu powielała nawyk, a przynajmniej to zamierzała.
Chciała postąpić schematycznie, odejść, zapomnieć o jego istnieniu tak, jak robiła to każdego dnia.
Tego dnia, gdy udawała kogoś, kim nie była, a raczej oni za taką ją brali. Zapominała o starych gratach dokładnie tak samo, jak zapominała o tamtej sobie. Zazwyczaj działało.
Teraz ją denerwowało. W jakiś nieokreślony sposób zaczęło jej przeszkadzać, chociaż nie miała konkretnego powodu.
Wyjęła klucz do schowka z kieszeni kombinezonu. Wpasowała w zamek. Nie przekręciła. Przełknęła oddech zgęstniały w tchawicy.
Nie posłuchała po raz pierwszy od momentu przekroczenia progu siedziby TARCZY. I patrząc na to z perspektywy czasu, być może lepiej by było pozostawić niektóre rzeczy nietknięte, ale z drugiej strony, brudów należy się pozbyć.
Wyjmując zakurzone pudło z dna tej przeklętej szafki, wiedziała, że teraz będzie musiała przestać kłamać. Zarówno w stosunku do innych jak i do samej siebie, bo... Natasha kłamała często, nawet za często. Możliwe, że ze strachu przed oceną, jednak chyba bardziej chodziło o poznanie siebie od podstaw. I zaakceptowanie. Walczyć z kłamstwem nie planowała, podobnie jak akceptować tamtej siebie. Zamierzała pozbyć się śladów poprzedniego życia, które ją skrzywdziło.
Albo ona dała się skrzywdzić. Zresztą na jedno wychodziło.
Sprawdziła małą kieszeń na łydce. Zapalniczka była na swoim miejscu.
Codziennie rano machinalnie sprawdzała, czy naładowany glock jest pod jej poduszką jak każdej nocy. Tamtego dnia postanowiła z tym skończyć.
Rozejrzała się, karton z uchwytów zdawał się wżynać w jej dłonie, chociaż pudło było lekkie. Brzask budzącego się poranka spłynął poświatą na rude loki, ale nie miała czasu chować się w cień. Czerń spowijała ją codziennie, odgoniła ją.
Światło padło na wypisane markerem jej imię i nazwisko. Nie pamiętała tego dobrze, ale chyba odwróciła wzrok. Nie zamierzała go otwierać, chciała tylko się go pozbyć i zapomnieć, że kiedykolwiek istniało.

CZYTASZ
ɪ'ᴍ ɴᴏᴛ ʜᴇʀᴇ. ʷⁱⁿᵗᵉʳʷⁱᵈᵒʷ
Fanfiction❝ Na rzeczywistości zbudowała fikcję. Jednak kiedy ta przestała nią być, ona... tego nie zauważyła. ❞ FANFICTION | Natasha Romanoff & James Barnes