Rozdział pierwszy

461 39 0
                                    

Od ich pierwszego spotkania minął rok. Od tamtej pory Marilyn i Ann Black bardzo się ze sobą związały. Z jednej strony obawy Annie się sprawdziły, a z drugiej niekoniecznie. Pod względem zachowania Mary na pewno o wiele bardziej chwaliła Destiny, ale charakter jej córki o wiele bardziej jej odpowiadał i przywoływał miłe wspomnienia z lat nastoletnich. 
- Mamo, mogę jechać z Ginny na Mistrzostwa Świata w Quidditchu? - zagadnęła Ann schodząc po schodach.
- Ile pieniędzy potrzebujesz? - zapytała kobieta, a jej córka się uśmiechnęła.
- Wszystko mamy załatwione. Gin mówiła swojemu tacie, że bardzo chciałaby spędzić ze mną te wakacje i czy mógłby załatwić bilet także dla mnie. Udało mu się. - odparła nastolatka.
- Kiedy mam cię do nich zawieść? - spytała Marilyn.
- No wydarzenie jest jutro, więc najlepiej dzisiaj - na te słowa trzydziestoczterolatka zakrztusiła się herbatą.
- Czyli sądzisz, że teraz przeteleportuję się z tobą do Nory?
- Dokładnie tak.
- Dokładnie nie ma mowy, moja piękna panno. Sama się tam przenieś.
- Mamo, przecież ja nie mogę się teleportować.
- Интелигентна след баща си (Czyt. Inteligentna sled baszta si) - zaśmiała się Bułgarka.
- Co? - nic nierozumiejąca Anne spojrzała na matkę zdziwiona.
- Mówiłam, że inteligencję masz po ojcu. Nie uczyli cię?
- Czego?
- Bułgarskiego. Nie oczekiwałam tego po ojcu, ale, że Viktor się nie przyłożył do twojej nauki? Dziwne.
- Mamo, wujek Viktor był u nas ostatni raz jakoś osiem lat temu.
- Jak to? Co się stało?
- Pokłócił się z tatą. Chodziło o ciebie.
- O co konkretnie?
- Nie pamiętam dokładnie, ale chyba o to, że wujek twierdził, że nie wierzy, że cię uwolnią. Teraz to w sumie śmieszne, bo już ponad rok jesteś z nami.
- Prawda - Marilyn podeszła do córki i pocałowała ją w czoło.
- Czyli dowiem się jak się dostanę do Wealseyów? - spytała z nadzieją.
- комин (czyt. komin(pl. komin/kominek)) - odparła zrezygnowana Black.
- Dzięki, mamo! - pocałowała matkę w policzek.
- да, да, отидете (czyt. da, da, otidete(pl. tak, tak, idź))- odrzekła.
- Mamo, jak wrócę, zaczniesz mnie uczyć bułgarskiego?
- Разбира се (czyt. Razbira se(pl. oczywiście)).
- A po mojemu?
- Oczywiście, córeczko.
- Раз - би - ра се (czyt. Raz - bi - ra se) - powtórzyła. - Warto zapamiętać. Pa! - dziewczyna weszła do kominka, uprzednio biorąc do ręki proszek. - Do Nory! - wykrzyknęła i zniknęła.

Po kilku godzinach samotności, ponieważ jej mąż był u Jamesa, usłyszała pukanie do drzwi.
- Syriusz? Загубили ли сте ключовете си? (czyt. Syriusz? Zagubili li ste klyuchovete si?(pl. Syriusz? Zgubiłeś klucze?)) - spytała kobieta.
- Marilyn, to ja! - odkrzyknął jej Artemis, który znajdował się za drzwiami.
- Какво правиш тук? (czyt. Kakvo pravish tuk? (pl. Co ty tutaj robisz?)) - zapytała, gdy otworzyła drzwi. Kobieta przez cały pobyt w więzieniu porozumiewała się głównie w języku jej babci. O wiele łatwiej było jej w ten sposób obrażać pozostałych więźniów i dementorów.
- Mów po naszemu proszę - odparł.
- Co tu robisz? - powtórzyła.
- Musimy porozmawiać - rzekł i trzydziestolatka wpuściła go do środka.
- Tego się domyśliłam - rzuciła.
- Marilyn, to ważne.
- No to mów.
- Chciałabyś wrócić do pracy?
- Pytasz krowy czy je trawę. No pewnie, ale nie boisz się mnie z powrotem "zatrudnić"?
- Nie. Zostałaś przecież uniewinniona, więc mogę cię przyjąć.
- Art, na pewno nie proponujesz mi tego bez powodu. O co chodzi?
- Muszę wyjechać na parę tygodni. Podejrzenia padają na obecność przyczajacza lub wilkołaków stanowiących zagrożenie dla świata czarodziei. Szkoda, że to nie jest zagubiona lunaballa.
- Zgoda. Uważaj tam.
- Dzięki, Mary. Zawsze można na tobie polegać.
- Wiem.

Mój Wyjątkowy Piotruś Pan//T.N./G.WOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz