Rozdział dwudziesty piąty

138 15 0
                                    

Następnego dnia nadeszła pora na spotkanie Gwardii Dumbledore'a. Harry uczył ich zaklęcia expecto patronum. Nie szczędził sobie docinek w stronę rozkojarzonej Anne.
- Dramatyzuje - zaczął, a Hermiona szturchnęła go łokciem. - No co? Mam gorzej od niej a potrafię jakoś wyczarować patronusa. Jej przynajmniej nie ściga wariat bez nosa - zaśmiał się.
- Potter jak ci coś nie pasuje to w każdej chwili możesz mnie stąd albo wypieprzyć, albo powiedzieć mi to w twarz, bo nie wiem jak ty, ale ja potrafię umyć uszy i wszystko słyszę - warknęła.
- W ogóle się nie przykładasz do tego co tu robimy - rzucił, a ona odruchowo złapła go z całej siły za krtań i przycisnęła do ściany.
- Słuchaj panie idealny. Ja także jestem człowiekiem i także mam uczucia, więc zamknij japę i nie krytykuj jak nie masz nic mądrego do powiedzenia. "Ja mam gorzej"? O Roweno! Nie porównuj swoich problemów do moich. To przez twoją matkę moja siedziała przez dwanaście lat w Azkabanie. Przez stanie po twojej stronie została zamordowana w te święta. Przynosisz jedynie pecha, Potter - puściła go i wyszła z pomieszczenia.

Szła przed siebie i ocierała spływające pojedyncze łzy. Była wściekła na chłopca z blizną. Nie raz powtarzała, że nastolatek jest zapatrzony w siebie i rozpieszczony. Poczuła ucisk na lewym ramieniu i odwróciła się. Ujrzała twarz rudowłosego siedemnastolatka.
- Czego? - burknęła.
- Anne, nie sądzisz, że trochę przesadziłaś? - spytał, a ona popatrzyła na niego jak na wariata.
- O co ci chodzi? - zapytała.
- No z tym, że Harry przynosi jedynie pecha - wyjaśnił.
- No a nie? Odkąd zjawił się w waszym życiu waszej mamie zależy bardziej na nim niż na was - niespodziewała się tego co się stanie po tych słowach. Jedyne co poczuła to uderzenie dłoni o skórę jej twarzy. Złapała się za bolące miejsce, a chłopak odruchowo zakrył usta dłonią. Oczy nastolatki momentalnie się zaszkliły.
- Elfie, przepraszam. Ja naprawdę nie chciałem. Cholera jasna jakiś nadpobudliwy jestem. Przepraszam słońce - rozłożył ręce, a ona od razu się w niego wtuliła dając upust łzom. - Nigdy więcej cię nie skrzywdzę. Obiecuję - powiedział, a dziewczyna pokiwała twierdząco głową.
- Chcesz tam wrócić? - zagadnęła Ann.
- Nie. Potter raniący moją siostrę swoimi przytulaskami z Chang mnie zbyt obrzydza - zaśmiali się.
- Pokaż mi dłoń - rzuciła widząc lekko połyskującą w słońcu bliznę.
- To nic takiego - stwierdził, ale podał dziewczynie rękę.
- Cholera, George, znowu? Czemu masz napisane "nie będę pieprzonym zdrajcą?" - zdziwiła się.
- Bo kazała mi napisać "nie będę działał przeciw ministerstwu" to napisałem, ale coś co do mnie pasuje - uśmiechnął się.
- Jesteś nienormalny - wywróciła oczami.

Mój Wyjątkowy Piotruś Pan//T.N./G.WOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz