Rozdział trzydziesty trzeci

113 10 2
                                    

Po około dwóch tygodniach wszystko się uspokoiło. W tym roku obrony przed czarną magią uczył ich Snape, a eliksirów nowy profesor - Slughorn. Ann ewidentnie polubiła bardziej Severusa jako nauczyciela obrony. Nie wyżywał się na niej. Gdy była wyrywana do odpowiedzi, znała ją i jedynie punktowała u nauczyciela.

Siedziała akurat na lekcji z dawnym wrogiem jej ojczyma, gdy do klasy wparowała Destiny.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale przyszłam po Ann, gdyż Imani wylądowała w skrzydle szpitalnym - powiedziała zdyszana.
- Pójdzie po zajęciach - odparł beznamiętnie.
- Profesorze, proszę, niech pan zobaczy człowieka w czarownicy - rzuciła Anne.
- Idź, ale później masz nadrobić temat - warknął.
- Słowo harcerza. Dziękuję, profesorze - wzięła pospiesznie torbę i pobiegła za Des.

Gdy były już w skrzydle szpitalnym, Annie zobaczyła swoją siostrę leżącą z zakrwawionym nosem, podbitym okiem i siną szczęką. Usiadła pospiesznie na krześle obok niej.
- Coś ty do cholery odwaliła? - spytała Black.
- Nie przejmuj się tak moim życiem - wywróciła oczami.
- Okay. Nie musisz dwa razy prosić. Tylko pamiętaj, że nie próbuję go kontrolować - warknęła i postanowiła odejść.

Nie chciała marnować czasu w szkole. Tak cholernie ją to nudziło. Te lekcje. Ci ludzie. Jedyne co wydawało jej się odrobinę ciekawe to mecze Quidditcha. Ta frustracja wszystkich nową posadą Snape'a. I zafascynowanie wielkim Golden Trio. Ginny się od niej oddaliła - więcej czasu spędzała z Deanem albo "Złotą Trójką". Rick i Mani niezbyt chcieli spędzać czas z piętnastolatką ze względu na jej nowy adres zamieszkania. Została przy niej jedynie Luna. Luna, która nigdy nie patrzyła na nią ze względu na plotki. Oczywiście mogła też liczyć na Destiny i Draco. Pomimo że jednak nie byli kuzynostwem, więź między nimi była nie do przerwania. Wyszła z budynku i padła na kolana. Zatopiła twarz w dłoniach. Płakała. Płakała z tęsknoty. Tęskniła za bliźniakami, mamą, Syriuszem. Za normalnością. Za kontaktem z Ginny, Imani i Richardem.
- Dlaczego musieliście mnie zostawić? - wyszeptała i poczuła rękę na swoich plecach. Podniosła głowę i spojrzała na osobnika.
- Ann? - ujrzała Teodora.
- Teo? - spytała nadal ze łzami w oczach.
- Hej, co jest? - uklęknął przy niej.
- Nieważne - otarła pospiesznie łzy.
- Nie musisz się mnie wstydzić, Anne. Opowiedz mi o tym co cię gnębi - delikatnie się do niej uśmiechnął.
- Po śmierci moich rodziców i odejściu bliźniaków z Hogwartu, nie czuję się już tutaj jak w domu. Nie mam tu już chyba nikogo z kim mogę szczerze porozmawiać. To chyba ten czas, w którym muszę być sama, ten czas "depresji" po stracie kogoś bliskiego. Pokłóciłam się z Imani oraz Rickiem. Ginny spędza czas przeważnie z Deanem albo "wspaniałą trójką". Jedyne bliskie mi osoby są na Pokątnej w sklepie albo żyją w swoim świecie. Nie radzę sobie - powiedziała łamiącym się głosem.
- Pozwól mi być swoim Piotrusiem Panem - zaproponował, a ona spojrzała na niego zdziwiona. - Obiecuję, że już nigdy nie będziesz sama - objął ją delikatnie.
- Dziękuję Teo - uśmiechnęła się ponuro.
- Nie smuć się już, proszę - otarł ostatnią łzę spływającą po jej policzku.
- Obiecuję - stwierdziła i go przytuliła.

Mój Wyjątkowy Piotruś Pan//T.N./G.WOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz