sześć

90 13 4
                                    

WAŻNA NOTATKA NA DOLE. #SPOJLERY I NASTĘPNY ROZDZIAŁ  *BASY DO ROZDZIAŁU HUAHAUAH* GDZIEŚ TAM O --->

Czy zastanawialiście się kiedyś dlaczego nasze sny są tak bardzo realistyczne? Niektóre robią nam mnóstwo nadziei, przez co budząc się jesteśmy zawiedzeni. Jednakże są sny które budzą w nas lęki. Błagamy w głębi duszy aby to co właśnie się dzieje nie było realistyczne. Wówczas gdy budzimy się szeroko otwierając oczy i łapczywie wciągając powietrze, zastanawiamy się co tak naprawdę się stało i gdy orientujemy się że leżymy w swoim miękkim łóżku oddychamy z ulgą ponownie rzucając się w miękką pościel. 

Na mnie niestety padła ta druga opcja, tylko w moim przypadku nie obudziłam się we własnym łóżku i nie odetchnęłam z ulgą. Nie jestem naiwnym śmiertelnikiem który dalej wierzyłby że to wszystko to tylko sen. 

Poza tym nie byłam głupia żeby wierzyć w przejęcie moim "snem" Clifforda. Jednak postanowiłam grać. Wyciągnęłam paczkę fajek z kieszeni kurtki i zaczęłam poszukiwania zapalniczki. Po nie udanych poszukiwaniach po protu wzruszyłam ramionami, uniosłam dłoń na wysokość papierosa, który miał już swoje miejsce pomiędzy moimi wargami. Delikatnie pstryknęłam palcami i po chwili końcówka używki świeciła delikatnymi płomykami spalając coraz większą jej część wraz z kolejnym wciąganym powietrzem prosto do płuc. 

Szybko spaliłam całego papierosa i zagasiłam go w popielniczce, ostatnie resztki dymu wyleciały z moich ust i cóż za ironia losu.. po raz kolejny wylądowałam w pokoju wypełnionym dymem. Cóż, życie. 

Gdzie do cholery jest Michael? Kiedy tylko się obudziłam powiedział że idzie coś sprawdzić i nie ma go już jakieś.. 30 minut? 

Jeśli ktoś teraz pomyślał że Sharon Dark przepuściłaby taką okazję to chyba każdy by go wyśmiał. Wstałam z kanapy, na którą przeniosłam się kiedy mój tyłek już miał dość spotkania z twardą, zimną powierzchnią. Powolnym uważnym krokiem ruszyłam w stronę korytarza. Im dalej byłam tym głośniej wszystko słyszałam. Przylgnęłam do ściany i zamknęłam oczy wsłuchując się co dzieje się kilka ścian dalej. Słychać rozmowę.. Rozmowę ale tylko z jednym głosem. Więc albo Michael rozmawia przez telefon.. albo jest pojebany. 

Całym sercem chciałabym postawić na tą drugą opcję ale zdrowy rozsądek mówił mi że to rozmowa telefoniczna. Bardzo ważna rozmowa telefoniczna. 

Postanowiłam w końcu zrobić do czego wszyscy inni śmiertelnicy nie potrafią i po prostu przeszłam przez ścianę, nareszcie słyszałam wszystko głośno i wyraźnie. 

-Calum.. nie....co? nie!... kurwa stary wysłuchaj mnie...japierdole zamknij ryj i wysłuchaj...tak.. yhym.. mogę już?.. skończyłeś czy nie.... kurwa Hood masz okres czy co?... Uwierzyła... tak... no przecież mówię idioto...- i to oni są tacy niebezpieczni? Przecież to banda skończonych debili? Niech ktoś mi jeszcze powie że mam się ich bać.

Przez wyśmiewanie ich w myślach nie zauważyłam że niekontrolowanie parsknęłam śmiechem, szybko zakryłam usta dłonią. Zamknęłam oczy kiedy zauważyłam że nie słychać od jakiegoś czasu rozmowy, powoli odwróciłam się w stronę gdzie wcześniej rozmawiał Michael. Nie było go. Zdezorientowana wróciłam wzrokiem na wcześniejsze miejsce i dosłownie kilka centymetrów przede mną stał rozwścieczony do granic możliwości Clifford. Przepełnione nienawiścią, czarne oczy i gorący oddech na szyi, sprawił że musiałam odliczyć do 10 aby nie skopać mu dupy za to co przed chwilą usłyszałam. Był mi potrzebny. 

-Co tu do cholery robisz?- wychrypiał.

-Stoję w ścianie. A ty Mikey?- zrobiłam słodkie oczka, wiedziałam że rozwścieczę go jeszcze bardziej, a to była prawdziwa przyjemność. 

Jednak jego reakcja była zupełnie inna, jego oczy znowu odzyskały swój intensywny kolor a kąciki ust uniosły się nieco ku górze ukazując coś w postaci uśmiechu. Ironicznego uśmiechu, dupek. 

-Co cię tak bawi, co?- tym razem to złość przejęła panowanie nade mną. Zacisnęłam dłonie w pięści a oczy wypełniła ciemność. W pewnym momencie zauważyłam że jego wzrok nie jest nawet skierowany na mnie, lecz na punkt za moimi plecami. Nie zdążyłam nic powiedzieć bo poczułam czyjeś ręce na swoich biodrach i lekkie szarpnięcie. Jakiś dupek przerzucił mnie sobie przez ramię. Zaczęłam krzyczeć, kopać, nawet wpiłam pazury w jego skórę i powoli przejechałam po nich, stuprocentowo robiąc głębokie szmary. Jednak "mój porywacz" wydawał się być zupełnie niewzruszony tym co właśnie zrobiłam. Teraz zrozumiałam..

Calum.

____________________________________________________

DAMDAMDAMDAAAAAAAM

już wam zaspojleruję i powiem że w następnym rozdziale już pokaże sie KOLUMNNNNNNNNN!!!!

nareszcie hehehe

Ale następny rozdział pojawi się no chociaż 10 głosów. 

Widzę ile wyświatleń ma rozdział i widzę również ilość głosów. 

SERIO LUDZIE DLA WAS TO TYLKO MOMENCIK A DLA MNIE TO OGROOOOOMNA MOTYWACJA, TAKŻE CZEKAM Z NIECIERPLIWOŚCIĄ. 

BO JAKBY KTOŚ CHCIAŁ WIEDZIEĆ TO CZEKAJĄCY NA #SHALUM MOMENTS DOCZEKAJĄ SIĘ JUŻ W 7 ROZDZIALE!!

In a smoke filled room || c.h *WOLNO PISANE*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz