Ten dzień nie zapowiada się dobrze...

1.1K 21 10
                                    

Był chłodny, lutowy poranek. Magister inżynier dyrektor Juliusz Stokrotka jak w każdy poniedziałek przychodził do szkoły wcześniej, żeby zaktualizować informacje na szkolnym serwerze. Po tym jak zorientował się jakie zabezpieczenia stosował Eftep wolał samemu zajmować się tymi sprawami. Jaki dobry informatyk zakłada hasło do jednej z najważniejszych stacyj informacyjnych o treści: HASŁO ??? Dlatego teraz stał przed drzwiami wejściowymi szarego budynku przesiąkniętego zapachem stęchlizny i, o którym ma się wrażenie, że za chwilę zrówna się z ziemią. Wraz z naciśnięciem klamki poczuł lekkie ukłucie niepokoju. Pociągnął drzwi, a one bez trudu się otworzyły.

- Jak to? - pomyślał - Przecież to ja przychodzę pierwszy do szkoły. Zatem..... nie... nie wierzę .... drzwi były otworzone przez całą noc?! Oberwie się woźnemu. Oj oberwie!

Kolejną rzeczą, która go zdziwiła było ich uchylenie bez skrzypnięcia charakterystycznego dla tej szkoły. Coś tu nie grało. Przecież cały budynek poruszony choćby podmuchem wiatru skrzypiał jak, gdyby był wybudowany jeszcze przed chrztem Polski.

Po wejściu do środka przeraził się myśląc, że ktoś wkradł się do szkoły. Jednak szybko się opanował, przypominając sobie instrukcje z ,,Przewodnika prawdziwego przywódcy"*.

Przyczyną jego strachu był portier siedzący za ladą o godzinie, o której powinien zacząć pracę. Zatem reakcja dyrektora była bardzo odpowiednia.

- Dzień dobry... - powiedział Stokrotka nie mogąc oderwać wzroku od portiera.

- Witam Pana, dyrektorze! Jak pan zauważył naoliwiłem wszystkie drzwi w szkole! - odpowiedział.

- Dobrze....... Dobrze - powiedział już pewniej.

Odszedł cały czas z głową odwróconą w stronę portierni nie mogąc uwierzyć swoim oczom. ,, Czemu jest dziś"- Bum! Jego przemyślenia przerwały drzwi oddzielające portiernię od reszty korytarzy.

- Olaboga! Sss..- wstał pocierając skroń głowy.

Widząc, że portier biegnie mu z pomocą, przerażony stracił równowagę i runął jak długi. Tym razem wstał już z jego pomocą i odesłał go do pracy ruchem ręki mówiącym ,,Już dobrze, nic mi nie jest". Odszedł pochylony cały czas masując głowę.

- Uch, ten dzień nie zapowiada się dobrze - pomyślał.

Szedł wzdłuż korytarza, lecz tym razem ostrożniej. Otworzył drzwi do sekretariatu i poprosił:

- Helenko, zrobiłabyś mi kawę, proszę? Chyba się dziś jeszcze nie obudziłem.

Przeszedł do swojego królestwa, zamknął drzwi i opadł na fotel. Pomieszczenie to nie było szczególnie nowoczesne, ani okropnie staromodne. Wyglądało jak przeciętny dyrektorski pokój szkoły publicznej: białe ściany, biurko, kwiaty w doniczkach, najtańsze rolety z Ikei; niedroga kanapa oraz dywanik w babcine wzory; fotel nie pierwszej jakości mający za zadanie dać poczucie luksusu.

Dyrektor od razu zabrał się za papierkową robotę. Po chwili przyszła sekretarka z kawą. Wziął łyk . Natychmiastowo podniósł się z krzesła i wypluł ją w ten sam sposób w jaki robi to zraszacz sąsiada, podlewający trawę w letnią suszę. Po jakichś pięciu sekundach stania i zastanawiania się ,,Co tak naprawdę właśnie miało miejsce?" usiadł zdziwiony.

- Nie. Nie może być... - nie mógł uwierzyć - Czyżby Helenka zrobiła kawę, która nie smakuje jak coś co właśnie wyszło z męskiej toalety??? Coś musi być nie tak... Pewnie zapomniała o czymś i chcę w ten sposób ładnie przeprosić. Tak, to pewnie cisza przed burzą. Bo żeby tak z sama z siebie dała dwie łyżeczki kawy do kubka zamiast pół...

Felix, Net i Nika oraz Wojownicy BłękituOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz