Net i Nika weszli do szkoły dwadzieścia minut przed dzwonkiem. Gdy przekroczyli próg budynku, uderzyło w nich ciepło pochodzące z nieznanych im źródeł i opłacone pieniędzmi z równie nieznanych im kont bankowych. Przed nimi stała spora grupka uczniów, którzy ewidentnie na coś czekali.
Net stanął na palcach, aby zobaczyć co się dzieje. Nika również próbowała, lecz nie wychodziło jej to tak efektywnie jak chłopakowi. Widząc, że przyjaciółka nie jest wystarczająco wysoka, aby ogarnąć wzrokiem portiernię, Net popatrzył na nią znacząco i schylił się tak, aby być na poziomie dziewczyny.
- Wskakuj! - powiedział.
- Co ty?! W życiu!!! Mam spódnicę!
- Dawaj szybko! Bo w końcu mi się kolana połamią.
- Ale.... nie.. no....... yyyhh - mruknęła niezadowolona.
Niechętnie weszła mu na ramiona, a chłopak zaczął prostować nogi. Świat dziewczyny stawał się coraz niższy.
- Aaa! Net! Nie, proszę! Nie! Dość! - krzyczała.
- Spokojnie. Zaufaj mi. Będzie dobrze.
- Jak ty masz na czole wypisane ,,KATASTROFA", to jak ma być niby dobrze?!
- Bez paniki, mała.
Nika zamknęła oczy. Nie chciała patrzeć, bo i tak wiedziała co się stanie. Może inaczej. Wiedziała jak to się skończy. Gdy nogi Neta były już zupełnie proste powiedział:
- Widzisz? Czego się tak bałaś? Wszystko mam pod kontrolą.
Przyjaciółka otworzyła oczy.
- Może faktycznie wyrósł z bycia ostatnią ciamajdą - pomyślała.
Mogła znów poczuć się jak mała dziewczynka siedząca na ramionach rodziców... Spojrzała przed siebie. W portierni stał dyrektor, a przed nim ustawiało się coś, co chyba miało być kolejką. Mówił do każdej kolejnej osoby, a następnie wskazywał raz w prawo, raz w lewo.
- Ciekawe o co chodzi... - powiedziałam.
- Widzisz uczennico - Net powiedział tonem pewnego informatycznego ważniaka - miejska dżungla była zjawiskiem już dawno odkrytym i rozpowszechnionym na całym świecie. Ludzie walczyli ze sobą na śmierć i życie. Potrafili być zażarci jak.. eee... hipopotamy. Następnie podzielono ich ze względu na to, jak dzielnie walczyli. Czy stracili zęba czy całą głowę. Czy kopytko czy cała nogę. Czy obiad na stołówce czy kota, tylko, że żywego. Ale spokojnie, spokojnie - może kiedyś zdobędziesz taką wiedzę... ykhm - odchrząknął - jak ja.
Nika zapytała starając się nie chichotać:
- Proszę pana, ale w końcu kto odkrył tą miejską dżunglę?
- ............ TAK.
W tym momencie obydwoje wybuchnęli głośnym śmiechem, skupiając na sobie uwagę najbliżej stojących osób. Chłopak zaczął się gibać i tracić równowagę. Przebierał nogami starając się ją znowu złapać, lecz niezbyt skutecznie. Nika trzęsła się i podskakiwała jak sanki jadące ostatnie w kuligu śnieżnym*. Nie miała się czego uczepić, więc dotykała rękami sufitu z nadzieją, że natrafi nimi na magiczny uchwyt z napisem ,,Złap mnie".
- To nie mogło się dobrze skończyć. On przecież chyba nigdy nie wyrośnie z przyciągania nieszczęść - pomyślała Nika zaniepokojona rozwojem wydarzeń - i dziewczyn - dodała sobie w głowie odrobinę ciszej.
Gdy czuła, że już dłużej się tu, na górze nie utrzyma pochyliła się do przodu tak, że ich twarze były dokładnie naprzeciw siebie. Net puścił jej łydki i złapał w talii. Popatrzyła na niego. On patrzył na nią.
CZYTASZ
Felix, Net i Nika oraz Wojownicy Błękitu
Novela Juvenil- ZAWIESZONE - Felix, Net i Nika uczęszczają do gimnazjum im. prof. Stefana Kuszmińskiego w Warszawie. Czuć już luźną atmosferę typową dla ostatnich dni szkoły przed feriami zimowymi. Niestety nie wszystko idzie zgodnie z planem. Nika wpada w złe t...