Start!!!

527 18 8
                                    


- Jak to sami ze sobą??? Miałem nadzieję, że parę osób odwali robotę, a my.. NO. Ale dlaczego zawsze my?! Dlaczego nasza klasa?! Zawsze! Po prostu zawsze 2a!!! Mogliby choć raz zrobić wyjątek! Mogłem dziś nie przychodzić do szkoły... A Felix?! On to ma wyczucie - narzekał Net - Teraz pewnie lata sobie zadowolony z Laurą, a my musimy odwalać całą robotę! Założę się, że dodatkową atrakcją będzie wycieczka do drugiego skrzydła Muzeum Gazownictwa, tylko, że tym razem na Śląsku*!

Nagle coś przemknęło koło nich. Był to CyBorek, który właśnie przeszedł i otworzył drzwi do sali gimnastycznej.

- Do środka proszę!

Powiedział to tak, jak robi to dowódca sił zbrojnych jednocześnie akcentując w ten sam sposób, w jaki robi to sprzedawca orzeszków w karmelu, krzyczący w niebo głosy, reklamując nowo nabyty towar. Wszyscy oprócz Niki i Neta ruszyli się z miejsca i pospiesznie weszli do pomieszczenia. W końcu, i przyjaciele wykonali prośbę - a tak naprawdę rozkaz.

Na sali stał podest (bo sceną tego nazwać nie można było), za którym wisiał biały materiał z przyczepionymi laptopami i komórkami, wyciętymi na szybko z kolorowego papieru - jakby firanka, tylko zasłaniająca drabinki do ćwiczeń zamiast okien. W każdym rogu sali postawiono doniczkę z kwiatkiem w stylu boho. Pod ścianami były złote dzwoneczki, pozostałe jeszcze z jasełek bożonarodzeniowych. W poprzek sali stały malutkie ławeczki sięgające przyjaciołom do łydek. Ta mieszanka stylów wyglądała co najmniej osobliwie. Trochę jak połączenie zebrania służbowego z przedstawieniem przedszkolaków.

- Gdybyśmy siedli na ziemi byłoby wygodniej - nie przestawał narzekać Net, a jego jęczący stan umysłu udzielił się większości osób.

Wolni od niego pozostali tylko Nika, która nie miała w zwyczaju narzekać; Lucjan zajmujący się swoim nowym Nintendo Switch oraz Klaudia, która jak zwykle nie rozumiała, co się dzieje.

Gdy do hali wszedł dyrektor z CyBorkiem wszyscy mimowolnie stanęli na baczność, na co dyrektor zareagował zdezorientowanym wyrazem twarzy. Po chwili dotarła jeszcze pani Jola i pan Andrzej z pewnym chłopakiem. Wszyscy usiedli, a raczej kucnęli - z czego dziewczyny do tego ruchu dodały ciche ,,Ahhhhh" nie mogąc oderwać wzroku od nowej postaci stojącej na podeście.

- Przepraszam. O niczym nie wiedziałam - powiedziała bezgłośnie pani Jola ze współczuciem w oczach, widząc niezadowolenie swoich podopiecznych - przynajmniej ich większej części.

Dyrektor wstał z zamiarem podejścia do mikrofonu, ale po przejściu zaledwie kilku kroków zatrzymał się, gdyż mężczyzna w szarym garniaku i krawacie podniósł się z krzesła, i w kilku susach znalazł się przy mikrofonie. Stokrotka zaskoczony obrotem spraw, stanął jak murowany nie wiedząc co zrobić. Nie mógł przecież się wycofać - to by zniszczyło jego autorytet wśród uczniów. Odpowiednim zachowaniem byłoby podejście i zabranie głosu wraz z odesłaniem gościa na miejsce. ,,Tak - to jest rozwiązanie" pomyślał. Gdy już miał postawić pierwszy krok w kierunku realizacji tego planu, przypomniał sobie, że to zachowanie koliduje się z zasadami ,,Przewodnika prawdziwego dżentelmena". Zawahał się z jedną nogą w powietrzu.

- Zrób coś! To zachowanie nie jest ani przywódcze, ani dżentelmeńskie - myślał.

Dziesiątki par oczu były wbite w dyrektora i pierwszy raz w życiu zaczęło mu to przeszkadzać. Nagle wybrzmiały, krótkie, lecz jakże bolesne słowa o treści:

- Proszę. Usiądź sobie Juliuszu - pan Andrzej mówiąc to, pokazał na krzesło i odwrócił się z powrotem twarzą do baby ławeczek, oraz prawie siedem razy większych uczniów na nich siedzących.

Stokrotka nie mając większego wyboru, usiadł na krześle, cały czas oszołomiony.

- E.. sala... ale... - brakło mu słów, a gdy je już znalazł, wybuchł - Zero kultury! Z - E - R - O! Jak mógł mi pozwolić siąść na krześle w mojej własnej szkole! Ho! Ho! Łaskawy Pan! W głowie się nie mieści!!! - dyrektor robił się czerwony jak burak.

Felix, Net i Nika oraz Wojownicy BłękituOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz