Rozdział 16

755 27 16
                                    

Huk strzału dźwięczał mi w głowie. Poczułam jak Massimo, wypuszcza moją dłoń z ucisku .
Moje serce rozpadło się na tysiące kawałków.
Upadłam na podłogę.  Podniosłam jego głowę, układając na swoich kolanach. Jego oczy były wpatrzone we mnie.  Jakby chciał mnie za wszystko przeprosić...
Kompletnie przestałam zwracać uwagę, na to co się dzieje. Teraz byłam tylko ja i on. Czas jakby się zatrzymał. Widziałam plamę krwi na jego ramieniu. Serce bolało mnie jeszcze bardziej.
- To nic takiego Mała. Nie martw się proszę- próbował mnie uspokoić, kiedy ja szalałam z rozpaczy.

Tak bardzo chciałam go ratować. Zaczęłam krzyczeć do tych dwóch idiotów, żeby mi pomogli i wezwali pomoc. Nie wiem jak mogłam liczyć, że chociaż po części wykażą się empatią. Nie wiedziałam co mam zrobić.  Nie miałam telefonu, ani nie wiedziałam, gdzie szukać pomocy. Przecież nie mogę go tak zostawić.

W tym samym czasie, kiedy moje życie po raz kolejny stanęło na krawędzi, Salvador i Nacho ciągle do siebie krzyczeli . Z tego wszystkiego nawet nie zwracałam uwagi, na treść ich przekrzykiwanek. Mówili coś o tym, że to nie jest zgodne z planem , że mieli uzyskać jeszcze jakieś informację. Dla mnie to jednak niewiele znaczyło. 

Po raz kolejny spojrzałam na mojego Massimo z poczuciem bezradności.  On delikatnie się uśmiechał , próbował dotknąć mojego policzka.
- Powiedz mi proszę, co ja mam zrobić.  Co mam zrobić by cię uratować? Nie możesz mnie zostawić! Nie teraz ..  kiedy tak wiele spraw nabrało nowego znaczenia .- błagałam Czarnego . On lekko przymnkął oczy , po czym z trudem zwrócił się do mnie :
- Obiecałem ci, że zrobię wszystko by poznać Stellę. - O Boże Stella... Jak jej wszystko wytłumaczę- nadchodziły mnie czarne myśli...

Wtedy zaczęło się dziać coś, co trudno mi było z początku zrozumieć.

Siedząć pochylona nad postrzelonym Massimo, usłyszałam głosy... to nie należały one do tamtych dwóch osiłków .  To były zupełnie inne głosy, które znałam, ale nie wierzyłam, że to możliwe.

Podniosłam głowę , kierując spojrzenie  w stronę dochodzących hałasów. Zdążyłam też zauważyć ogromne zmieszanie Nacho i Salvadora . Obaj stali z pistoletami skierowanymi , w stronę biblioteczki za biurkiem. Stamtąd też zdawało mi się, że dobiegają te głosy. 
- Co to do jasnej cholery ma być? - krzyczał Marcelo do Chorwata . Ten rozłożył ręce w geście zdezorientowania.  Poczułam też, że Czarny mocniej ścisnął moją dłoń. Opuściłam wzrok na niego, w tym samym czasie rozległ się  hałas.

Zobaczyłam jak otwierają się ukryte w regale drzwi i wpada przez nie Weronica. Teraz to i ja byłam zdezorientowana. - Co ona tu kurwa mać robi i jakim cudem się tu dostała? W ogóle co to za tajemne drzwi ? Czy to jest jakiś pieprzony zamek ? - potok myśli zalewał moją głowę. Blondynka skierowała swoje spojrzenie na nas , a raczej na Massimo. Jej ojciec coś zaczął do niej krzyczeć w ich języku, choć go nie znam to na pewno nie było nic miłego. Wyglądał wręcz jakby jej groził. To chyba jednak niemożliwe, w końcu to jego córka

Nie wierzyłam własnym oczom, kiedy tuż za Weronicą pojawił się Domenico. Z jednej strony poczułam ulgę, że mamy wsparcie, a z drugiej strony przeraźliwie bałam się o niego. Sytuacja nie wyglądała dobrze. Don był ranny. Ja kompletnie nie znam się na strzelaniu, więc Domenico jest sam. Kalkulowałam na szybko nasze szanse i zdawałam sobie sprawę, że jest źle. Tymbardziej bałam się o Młodego...

- Czułem, że się tu zjawi mój młodszy uparty braciszek.  Weź broń do ręki Mała- niespodziewanie odezwał się Massimo, łamiącym się głosem. Był coraz słabszy i tracił dużo krwi.

W tej samej chwili usłyszałam po raz kolejny krzyki Salvadora i Weroniki. Nagle Chorwat  skierował broń w ich stronę i strzelił. Kierował wyraźnie strzał w Domenico. Ten jednak okazał się szybszy i zdążył nie tylko uchylić się przed kulą, ale również ochronił Weronikę.

365 dni to za mało...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz