Rozdział 15

808 26 12
                                    

Massimo wyszedł pierwszy.
- Zostań tu , rozejrzę się i wrócę po Ciebie.
- No chyba sobie żartujesz, że mnie tu zostawisz! Nie ma mowy ! Idziemy razem ! - przerwał mi nagle pocałunkiem.  Dobrze wiedział jak mnie skutecznie ucieszyć, szczególnie teraz, kiedy nie zdążyliśmy się nacieszyć sobą.
-Mała tyle lat, a Ty nic się nie zmieniłaś. Uparta jak zawsze . Wiesz , że podobno nawet osioł czasem zmienia zdanie ? To ja  nie wiem czym ty jesteś. - roześmiał się. - miałaś sie mnie słuchać, nie minęło 5 minut, a Ty już zaczynasz .
- Dobra rusz się i już nie praw mi tu kazań- powiedziałam, mu z przękosem.
- Zaraz wracam. Jakby ktoś się zjawił, a mnie nie było, wróć tam gdzie mnie znalazłaś i zamknij się. 
Massimo nie zwlekał,rozejrzał się najpierw w stronę, z której ja uciekałam  . Następnie ruszył w przeciwną. Delikatnie wychylałam się z za drzwi, śledząc go wzrokiem. Nie ukrywam, że śliniłam się na widok jego zgrabnych pośladków. Ten człowiek nigdy nie przestał mnie podniecać.
Zniknął na chwilę, a zaraz po tym cofnął się  i pokazał mi , że mam się schować.  Tak też zrobiłam, teraz ufałam mu bezgranicznie.
Przeraziłam się, gdy usłyszałam odgłosy szamotaniny. Cholernie bałam o się mojego Dona. Chciałam do niego biec, nie zważając na to co się stanie. Obiecałam mu jednak, że będę czekać. Minęło kilka długich chwil... zbyt długich jak dla mnie. Niby to było tylko kilka minut, a dla mnie kolejna wieczność bez niego.Nie chce się już z nim rozstawać... dopiero go odzyskałam. Nie widzieliśmy się 4 lata , a nasze spotkanie wyglądało jakbyśmy nie widzieli się chwilę, no może trochę więcej.  Z pewnością to nie wyglądało jak spotkanie rozwodników... - Po co nam to wszystko było? Pretensje mogę mieć tylko do siebie . To ja zdradziłam i odeszłam...

Usłyszałam zbliżające się kroki. Nie mogłam już wytrzymać i lekko się wychyliłam. Na szczęście to był Massimo. Kiwnął do mnie, abym do niego dołączyła. Wtuliłam się w jego ramiona.
- Massimo , mów co się stało? Co to był za hałas ?
- To tylko jeden z ich ludzi. Chyba jeszcze nie wypadłem z formy . - zaśmiał się delikatnie muskając moje czoło.- Nie mogę nadal uwierzyć, że Tu jesteś. Chodźmy , nie mamy czasu na wyznania. - pociągnął mnie za dłoń. Ruszyliśmy w stronę schodów.

Mój obrońca szedł pewnym  krokiem.  Ja podążałam tuż za nim ściskając jego rękę. Tak bardzo chciałam, by ten koszmar się już skończył.
Z Marcelo też uciekałam. W zasadzie to była podobna sytuacja do tej. Chyba za dużo tych podobieństw.  Najważniejsze, że mam teraz obok odpowiednią osobę. 

Podążyliśmy schodami ku górze. Tu już było znacznie jaśniej. Spodziewałam się  nieco innego wystroju. To piętro niewiele się różniło od poprzedniego poziomu. Korytarz był równie długi, a drzwi równie dużo. 
- Prawie jak w hotelu , tylko gdzie all inclusive? - zażartowałam do Dona.
- Fakt, na standardach to oni się niewiele znają. - kontynuował mój żart. - zobaczysz, że spędzimy jeszcze nie jedną upojną noc w zdecydowanie lepszym hotelu z miłą obsługą.
- Nie mogę się doczekać! - byłam podekscytowana. Z chwilą naszego spotkania, pożądanie wróciło.  W oczach Massimo również to widziałam. Mimo to, będąc w tak patowej sytuacji, żadne z nas nie poruszyło tego tematu . Z resztą nie musieliśmy... my to oboje czuliśmy.
Szliśmy dalej, aż napotkaliśmy ogromne  drzwi. Całkowicie wyróżniały się z pośród reszty. Te były nie tylko duże, ale i pełne złotych zdobień.  Nieco dziwnie komponowały się z " zimnym" otoczeniem.  Pozostałe drzwi były metalowe. Podłogę stanowił surowy  beton , bez położonych płytek czy wykładziny.  Ściany wyglądały jak nieskończone. Massimo zatrzymał się. Stał tuż przed nimi. Wymamrotał pod nosem :
- Zaraz tu wrócę i się z wami rozlicze.
- Słyszałam to! Nigdzie nie wrócisz. Rozumiesz ? Nie pozwolę Ci na to!
- Mała, myślisz że im to wszystko daruję? Najpierw postaram się Ciebie wyprowadzić. Potem policzę się z nimi. 
- Nie ma mowy. Oszalałeś? Massimo ... - głos mi się urywał, a oczy się zaszkliły. - dopiero Cię odzyskałam, a ty chcesz ryzykować.
- Zbyt wiele krzywd nam obojgu wyrządzili. Przez tego człowieka straciłem Cię na tyle lat. Nie mogłem być przy mojej córce. Nawet nie wiedziałem o jej istnieniu .... Salvador także ze  mnie zadrwił. Nie mamy teraz czasu o tym dyskutować. Ruszajmy.
- Nie mogę Cię znowu stracić! - zatrzymałam się patrząc mu w oczy.  Odwrócił się do mnie, uniósł i zawiesił na swoich biodrach. 
- Obiecałem ci, że zrobię wszystko, aby udało się nam stąd wyjść cało. Twoje bezpieczeństwo i małej jest jednak dla mnie sprawą pierwszorzędną.

365 dni to za mało...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz