𝟎𝟏𝟎. | 𝐍𝐈𝐄𝐏𝐑𝐀𝐖𝐃𝐎𝐏𝐎𝐃𝐎𝐁𝐍𝐄 𝐑𝐎𝐙𝐖𝐈Ą𝐙𝐀𝐍𝐈𝐄
Mycroft Holmes to prawdziwe utrapienie. To z jego powodu byłam teraz zmuszona wyzywać do diabłów czy innych piekielnych mieszkańców, by dali mi święty spokój, ale to jak prosić niebo i chmury, by nie spłodziły już nigdy więcej deszczu, a jednak królestwo Wielkiej Brytanii należało do jednej z najbardziej obfitującej w deszcze krainy. Lecz nawet ulewny dzień nie potrafił być tak bezduszny jak najstarszy z rodzeństwa Holmes.
Dlaczego wciąż pojawiał się w mojej głowie w najmniej odpowiednim momencie, mącąc mi tylko myśli?
Powinnam być przy Enoli i dać jej wsparcie, jakiego nie mogła zapewnić jej w tym momencie jej własna rodzina, ale zamiast tego popadłam w poczucie winy, nie będąc jednocześnie przy Mycrofcie, układając sobie nowe życie. Nie mogłam przecież być w dwóch miejscach naraz, dlatego musiałam pozostać tutaj. Zauważyłam jednak, że lord Tewkesbury świetnie się sprawiał w roli takiego wsparcia, rozmawiając z nią i co jakiś czas przytulając, na co moje serduszko po prostu miękło.
Niedługo po tym całym prawdziwym horrorze, który jakimś cudem przeżyliśmy, Enola wysłała ponaglający telegram do matki markiza, by wróciła do Basilwether czym prędzej wraz z wujem chłopca. Gdy tylko przyjechali, poczułam się o niebo bezpieczniej. Matka lorda okazała się kobietą w średnim wieku o jasnych blond włosach i pięknej urodzie. Nie musiała mnie jednak przekonywać dwa razy, gdy wydała z siebie okrzyk zdumienia i zszokowania na widok prawdziwego sprawcy tego kryminału. Naprawdę nie miała o niczym pojęcia. Wuj Tewkesbury coś tam wymamrotał pod nosem do babki, po czym zaprowadził ją do osobnego pokoju i ją tam zamknął, gdyż z samego rana mieliśmy się udać do Scotland Yardu, by wyjaśnić całą sprawę.
Zaproponowali nam wszystkim nocleg, i choć nie uśmiechało mi się spędzić jeszcze dodatkowo noc w tak upiornym miejscu to jednak nie mogłam zostawić Enoli. Nie mogłam jej porzucić. Przed pójściem do łóżek usiedliśmy wszyscy przy jednym stole i wypiliśmy po filiżance herbaty na ukojenie nerwów, by móc zasnąć. Przez cały wieczór nikt się nie odezwał, poza matką nastoletniego lorda.
─ Całe szczęście, że pani była z tymi dzieciakami, panno Townes. Zaoferowanie noclegu to najmniejsza rzecz, jaką mogę dla pani zrobić ─ powiedziała łagodnym, anielskim głosem. Uniosłam kąciki w odpowiedzi, dopijając swoją herbatkę, po czym odeszłam od stołu, życząc reszcie dobrej nocy.
Zanim udałam się jednak do gościnnej sypialni, która była przeznaczona wyłącznie dla mnie, zatrzymałam się na długim korytarzu, skupiając uwagę na świetle, wydobywającym się zza lekko uchylonych drzwi. Ten pokój został przypisany Enoli, jeśli mnie pamięć nie myli. Skierowałam się więc tam i stanęłam w progu, z rozbawieniem i wewnętrznym spokojem, przyglądając się jak dziewczyna zamiast przeżywać dzisiejsze wydarzenia w najzwyczajniejszy sposób zajmowała się rozwiązaniem kolejnej zagadki, jaką było zaginięcie jej matki. Rozłożyła na łóżku same gazety, które za pewne znalazła tutaj i studiowała dokładnie tekst, wodząc wzrokiem za jej wskazującym palcem.
CZYTASZ
WICKED GAME ── sherlock holmes [ENOLA] ✔
Fanfiction❝ I'm not married, Holmes. ❞ ❝ How wise! ❞ 𝐆𝐑𝐀𝐂𝐄 𝐓𝐎𝐖𝐍𝐄𝐒 nie chce zmieniać świata. Pragnie uwolnić się ze stereotypów młodej kobiety, która powinna wyjść za mąż, lecz za wszelką cenę odrzucała każdego z adoratorów, których podrzucali...