𝐚 𝐜𝐡𝐫𝐢𝐬𝐭𝐦𝐚𝐬 𝐬𝐩𝐞𝐜𝐢𝐚𝐥.
1900, London
Zaszronione szyby idealnie komponowały się z resztą kompaktowego mieszkanka, które było urządzone bardzo skromnie, lecz w jasnych pastelowych barwach. Po przeciwnej stronie okna tuż pod ścianą stał wysoki pod sufit drewniany kredens z całą kolekcją romansów. Kanapa o beżowym obiciu stała pod ukosem w stosunku do ścian, otapetowanych w stonowanym odcieniu fioletu. Na okrągłym szklanym stoliku stała wypita już do połowy zimowa herbata z laską cynamonu i porannym wydaniem „London Times". W kominku było napalone już od dwóch godzin, ale w pomieszczeniu nadal panował chłód.
Otarłam ramiona z zimna i wypiłam parę łyków herbaty, która już prawie wystygła. Nie potrafiłam sobie wyobrazić jaki jeszcze większy mróz musiał panować na zewnątrz. Niektórzy na ulicach ogłaszali, że nadeszła zima stulecia, ale ja oczywiście nie wierzyłam w te plotki. Teraz ci sami ludzie mogli mi się zaśmiać w twarz, ponieważ karma wróciła, jak to mówią.
Była już połowa grudnia, a to wiązało się z jeszcze większym ruchem ulicznym, ludzie wpadali na siebie niemal, wchodząc jeden na drugiego, niczym mrówki w mrowisku. Dla mnie Święta były magiczne i pełne uroku oraz bezwarunkowej dobroci. Wszyscy byli mili po prostu. Oczywiście były wyjątki, a tak się składało, że już doskonale zdołałam poznać dwójkę z nich. A nawet trójkę. Chociaż do tego ostatniego powoli zaczynam się przekonywać. I nie mowa tu o Sherlocku. To inspektor Lestrade mocno mnie zaskoczył, gdy któregoś dnia przyłapałam go w sklepie na przedświątecznych zakupach. W ręku trzymał całą siatkę prezentów, bo powiedział, że nie mógł zdecydować się na jeden. Nie chciał mi jednak powiedzieć dla kogo szykuje ten jakże wyjątkowy prezent, ale rzucił aluzję, że mogę się dowiedzieć na świątecznym balu u lordów Barrowmanów.
Państwo Barrowman znajdowali się na szczycie najbogatszych i najbardziej wpływowych ludzi w całym królestwie Brytanii. Nic więc dziwnego, że każdy chciał się tam znaleźć, ale było to możliwe tylko z zaproszeniem. Tak się składało, że również zostałam zaproszona, ale to wiązało się z przyprowadzeniem drugiej osoby.
Skręcało mnie w środku widząc na kartce złoty napis: „Lady Grace Townes & mr Mycroft Holmes". Odrzucała mnie wręcz ta myśl, że miałabym teraz wybrać się z nim na bal i wspólnie spędzić wigilię. Nie mogłam jednak pójść sama, gdyż to wiązało się z jeszcze gorszym ocenianiem przez społeczeństwo, a wtedy już nigdzie nie mogłabym się pokazać. Zostałabym upokorzona, bo przecież dobrze urodzona dama nie powinna nigdy być sama. Nie ważne, jak bardzo chciałam im udowodnić, że jest inaczej, po prostu nie mogłam tego zrobić.
CZYTASZ
WICKED GAME ── sherlock holmes [ENOLA] ✔
Fanfiction❝ I'm not married, Holmes. ❞ ❝ How wise! ❞ 𝐆𝐑𝐀𝐂𝐄 𝐓𝐎𝐖𝐍𝐄𝐒 nie chce zmieniać świata. Pragnie uwolnić się ze stereotypów młodej kobiety, która powinna wyjść za mąż, lecz za wszelką cenę odrzucała każdego z adoratorów, których podrzucali...