002. HOLMES VS TOWNES.

1.6K 100 142
                                    


𝟎𝟎𝟐

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

𝟎𝟎𝟐. | 𝐇𝐎𝐋𝐌𝐄𝐒 𝐕𝐒 𝐓𝐎𝐖𝐍𝐄𝐒


       ─ Nie, ja nie chcę poznać Sherlocka Holmes'a! ─ To była moja pierwsza reakcja na to, jak Mycroft oznajmił mi, że zamierza przedstawić mnie, jako swoją narzeczoną swojemu młodszemu bratu. Z wielu opowieści o nim i krótkich wywiadów w gazecie, nie chciałam go poznać. Wydawał się jeszcze większym mizantropem i zadufanym w sobie dupkiem, niż go sobie wyobrażałam. Nawet, jeśli należał do rodziny Mycrofta, na moje nieszczęście, musiałam go znosić. ─ Może jesteście adoptowani? Nie?

       ─ Gracie. ─ Westchnął ostentacyjnie, a jego ręce znalazły się na moich ramionach, masując je delikatnie. ─ Próbowałem dowieść prawdy na to pytanie już od bardzo dawna. Myślę, że moja matka już dawno by się skapnęła. A uwierz mi, jest bardzo inteligentną kobietą.

       ─ Nie wątpię w to ─ rzuciłam, uśmiechając się w jego stronę, gdy założył mi pasmo moich ciemnych włosów za ucho. W momentach takich, jak te, żałowałam, że nie byłam bardziej śmiała. Nie wiedziałam, jak reagować, by nie przesadzić. Albo wyjdę na cnotkę, albo na jakąś kobietę lekkich obyczajów i jeszcze będę zmuszona pożegnać się z moim panem idealnym, zanim w ogóle dojdzie do ślubu.

       ─ Chodźmy, gdyż zaraz się ściemni ─ polecił, chwytając mnie pod mankiet i wyprowadził przed posiadłość do wysokiej czarnej dorożki. ─ Spotykamy się z Sherlockiem na dworcu. Stamtąd pojedziemy pierwszą linią do Chaucerlea. To najbliższe miasto z dworcem kolejowym, dzieliła od Kineford odległość dziesięciu mil.

       ─ Czekaj, nie mówiłeś wcześniej, że poznam całą twoją rodzinę! ─ zaprotestowałam, ale było już za późno na podjęcie nowych decyzji.

       ─ W porządku, przyznaję. Zastawiłem na ciebie małą zasadzkę, ale to było konieczne ─ zaznaczył, podnosząc wskazujący palec. ─ Inaczej byś nigdy się nie zgodziła, znając twój uparty charakter.

       Bywały momenty, w których Mycroft Holmes nie wydawał się wcale lepszy od mojego ojca, ale właśnie, gdy wracałam do niego myślami, wiedziałam też, że i u niego była możliwa zmiana. Nie znałam go może jeszcze tak dobrze i dlatego właśnie zgodziłam się na tę wycieczkę. Żeby się bliżej poznać. A czy istnieje lepszy sposób niż poprzez zjazd rodzinny?

       ─ Jak pan już dobrze mnie zna, panie Holmes ─ Wywróciłam wymownie oczami, opierając głowę o jego ramię. Ten nieznacznie się poruszył, chrząkając cicho. Czyżbym za daleko się posunęła? Do licha ciężkiego z tą całą etykietą i zasadami!

       Wtedy Mycroft, jak gdyby nigdy nic, chwycił za poranną gazetę leżącą zgiętą na pół obok i zaczął ją studiować wzrokiem.

       ─ Spróbuj trochę odpocząć, moja droga. Przed nami jeszcze długa podróż ─ polecił automatycznym głosem, lecz zdołałam w nim usłyszeć również dozę zmartwienia. W końcu przyznałam mu rację, gdy mój organizm sam zaczął się ubiegać o dodatkową dawkę snu w postaci długiego ziewnięcia, po czym ułożyłam się wygodniej na jego ramieniu, wczytując się w nagłówki w gazecie, próbując usnąć. Ostatni z nich, który zapamiętałam, głosił o ważnej ustawie o reformie dotyczącej podatków i jaka to ona jest ważna dla kraju, nim całkowicie odpłynęłam.

WICKED GAME ── sherlock holmes [ENOLA] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz