„Wężowy, senny popłoch"
świeci słońce, promyki padają na jego włosy tak cudownie, leżymy na moim łóżku, wtulając się w ciepły koc, emituje od niego przyjemne ciepło, każde zmrużenie jego powiek jest dla mnie jak afrodyzjak, bawi się zapalniczką, momentami zaciąga się papierosem, i poezyjnie wypuszcza dym, nie obchodzi go czy ktoś wejdzie do pokoju czy nie, nagle, swoje koniuszki palców opiera o popielniczkę odstawiając delikatnie papierosa, mówiąc przy tym, jak bardzo te mugolskie wynalazki są dla niego pospolite, łapie mnie za policzek, przyciąga do siebie, kładzie dłoń na mojej talii i agresywnie ściąga, do swoich spodni jestem teraz na nim, kładę się a on zaciska dłonie na moich pośladkach zaciska je z taką zaborczością, w jego oczach widzę jak bardzo chce mnie posmakować, przejeżdżam palcem powoli po jego klatce, uwielbiam jak do moich nozdrzy dostają się jego perfumy, są piękne, patrzy na mnie, jego włosy opadają na czoło , zdejmuje koszulkę, i przejmuje kontrolę nad moim ciałem, kładzie dłonie tam gdzie tylko mu się podoba, przygryza wargę, chwyta moją ręke i przyciska na niej swoją , kiedy moja dłoń zaciska kołdrę z przyjemności jaką daje mi on z każdą kolejną sekundą, całuje mnie, przyciskając swoje miękkie usta do moich, byłam wstanie pozwolić mu na wszystko, czułam jakby były święta, a on właśnie dawał mi prezent
i nagle słyszę uderzający, nadzwyczajnie irytujący mnie dźwięk budzika
minął tydzień od wcześniejszych wydarzeń
i wiem, że to tylko kolejny dzień
poniedziałek (dzień 8)
godzina - 07:43
- co jest do chole - pomyślałam, ten sen był głęboko chory, śmiałam twierdzić że Malfoy podał mi amortencje, ale to było równie abstrakcyjne, on nawet nie miał po co tego robić, jeżeli chciał by się przespać z dziewczyną, już by to zrobił
oszukiwanie samej siebie było bezcelowe, wspomnienia z nim przyprawiały mnie o dreszcze, mogłam myśleć o nich całymi dniami, ale zdecydowanie im więcej z nim przebywałam tym bardziej w środku źle się czułam
były lekcje, z racji tego wstałam, naciągnęłam szerokie, czarne jeansy oraz wciągnęłam białą koszulę w spodnie, oparłam na szyi zielono-szary krawat, zawiązując go, przejechałam ręką po włosach i potrząsnęłam głową, nie miałam czasu na makijaż, nic nie miało sensu, chciałam tylko opowiedzieć komuś tą historię, a nawet nie miałam komu, Hermiona zabiłaby mnie za zadawanie się z nim, starałam się jej unikać, ale to było naprawdę, cholernie trudne...
i choćbym nie wiem jak starała się uciec od Draco, było to niemożliwe, był wstanie wyznaczać mi czas, w którym mielibyśmy się zbliżyć, nie miałam pojęcia czemu akurat liczba 61, jak łatwo policzyć, były to dwa miesiące, ale nadal Draco Malfoy był ostatnią osobą, która wybierałaby jakąś liczbę, „tak o", bez powodu
przełożyłam różdżkę do kieszeni, i wyszłam z pustego już dormitorium, trzymając silnie książki przy piersi
szłam przez ciemny korytarz, całkiem sama, nagle poczułam na piersiach silną męską sylwetkę
podniosłam wzrok, i pokierowałam go ku górze, zobaczyłam Olivera z uśmiechem wpatrującego się we mnie, czułam jak z jego ciała biło ciepło, kiedy moja głowa odbiła się do jego umięsionej klatki
- oh hej - czułam jak powoli sie rumienię, Gdyby nie kłótnia z Draco, prawdopodobnie nigdy nie porozmawiałabym z Oliverem, ale zrobiłam to ,bo mogę, Draco nie miał prawa mi niczego zabraniać, a ja uwielbiałam jak z tego powodu pawał do mnie irytacją, Oliver był dużo starszy, wysoki, niedość, był Gryfonem, co Malfoy tępił, i to niewybrażalnie
CZYTASZ
𝟔𝟏 𝐑𝐄𝐀𝐒𝐎𝐍𝐒 • 𝐃𝐫𝐚𝐜𝐨 𝐌𝐚𝐥𝐟𝐨𝐲 +𝟏𝟖
FanfictionJane Aigner, jej głowa, siedlisko gorzkiego bólu, snów, ciągłego krzyku i syfu. Niespełniona nastolatka Jane przekracza próg Hogwartu, przykuwając przy tym wzrok sarkastycznego, obsesyjnego i nie do końca radzącego sobie z uczuciami blondyna. Ślizgo...