Przeszkoda 9

45 8 3
                                    

Domy w wiosce stały w płomieniach. Zwierzęta biegały wystraszone, a wszędzie było widać ludzi na skuterach śnieżnych. Stałem w patrzony w okno i nie mogłem się ruszyć. Byłem w szoku.

- Rin? Rin, ocknij się!!!

- Eee...

- Rin co się z tobą dzieje?!?!

- C-Coo... a prz-przepraszam... zamyśliłem się.

- Co robimy ?!? Musimy ratować wioskę!!

- Ale...

Yui-chan nje wytrzymała. Oberwałem w twarz z liścia. Nie dość, że byłem oszołomiomy tym atakiem to jeszcze dostałem w mordę. Ale teraz mi się przejaśniło.

- Ocknij się wreszcie!! To do ciebie nie podobne, żebyś nie wiedział co robić!! ..... No powiedz co..

Zamachnęła się po raz drugi, ale tym razrm zatrzymałem jej ręke w połowie drogi. Spojrzałem na nią. W oczach miała łzy, a twarz była cała czerwona.

- Dziękuje.

Pocałowałem ją i wybiegłem z gabinetu. Ubrałem się szybko i czekałem w drzwiach na resztę.

- Na co się tak patrzycie?!?! Do roboty!!!

- TAK JEST!!

Cała trójka zerwała się jakby została poparzona. W mgnieniu oka byli gotowi. Wybiegliśmy z kampera i i ruszyliśmy w stronę pobojowiska.

Ogień na domach przygasał, mieszkańców nie było. Pewnie zostali porwani. Te skurwysyny dalje urzędowali i rozwalali co im tylko wpadło pod ręke. Biegliśmy prosto na nich. Nie miałem żadnego palnu kontrataku, poprostu wzięliśmy całą broń jaką mieliśmy i ruszyliśmy na nich. Wybiegłem trochę na przód. Miałem ze sobą krótką broń palną, kilka bomb ogłuszających, dymnych i granaty. Do tego katanę, ostrza do rzucania i oczywiście moke noże. Ruszyłem na pierwszego z brzegu. Jechał w moją stronę na skuterze śnieżnym. Celował do mnie z karabinu, ale widać było, że nie potrafi celnie strzelać i kierować jednocześnie. Wystrzelił kilka niecelnych strzałów, o mało co nie spadając ze skutera. Z każdą sekundą dystans, który nas dzielił zmniejszał się. W odległości 2 metrów podskoczyłem w gorę, załadowałem pistolet i oddałem jeden celny strzał w jego głowe. Runął nie przytomny na kierownice. Wskoczyłem na skuter i zrzuciłem go na ziemie, po czym pojechałem tam, gdzie było najwięcej zabawy. Rozejrzałem się wokół, żeby zobaczyć jak idzię reszcie. Nie musiałem się partwić, bo oni w pojedynkę jaki w grupie są nie do pokonania. Yui-chan także udało się zabrać jeden ze skuterów, Haruka walczył z jakimś osiłkem, a na Yato zamierzało 6 facetów. Licze na was. Pomyślałem i pojechałem dalej.

Że tak powiem w " centrum " wioski ogień dalej płoną w najlepsze. Gdzie nie spojrzeć żołnież. Z pięciu miało skutery, reszta była na nogach. Jeśli o broń, to mieli niezły sprzęt, ale widać było, że walczyć to oni nie potrafią. Od epicentrum dzieliły mnie z 4 metry. Na moję szczęśnie zostałem zauważony przez tę bamdę debili i teraz wszyscy biegli w moją stronę.

- ZAPRASZAM!!!

Wykrzyknąłem do nich z całej siły. Byłem tak podniecony nadchodzącą walką, że aż cały dygotałem. Adrenalina we krwi gwałtownie wzrosła. Poczułem jak tracę świadomość zatraciłem się z ekscytacji.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Załadowałem pistolety i wystrzeliłem wszystko co miałem. Padło 5 trupów, w tym dwóch kierowców. Następnie wyjąłem granaty i rzuciłem w ich stronę. Chmura kurzu i śniegu z ziemi i padający śnieg z nieba ograniczył widoczność do 3 metrów. Nic nie widziałem. Ułyszałem jedynie odgłosy strzałów. Zeskoczyłem szybko ze skutera, zablokowałem gaz i skierowałem go w tą chmurę. Po chwili usłyszałem wybuch, a zaraz po nim przybiegło 6 uzbrojonych po zęby dupków. Pośród mich zapamiętałem mordę tego " przywódcy ". Wyszczerzył te swoje trzy zęby, które mu zostały w buzi w krzywy uśmiech.

- Witam pana dowódce. Miło mi piznać. Nazywam się Rin Daichi i zaraz cię wypatrosze!!!

- Nie bądz tego taki pewny szczeniaku!! To ja tu cię pierwszy zmiote z powierzchni ziemi.

- No to dawaj staruszku!!

- Z wielką chęcią, ale najpierw niech moi koledzy się z tobą pobawią, a ja na koniec cię wykończe.

- Mnie to obojętne byle bym mógł się rozerwać.

- Oooo już my cie rozerwiemy....

Bezzębny kiwnął palcem i cała piątka ruszyła powolnym krokiem, otaczając mnie ze wszystkich stron. Z mojej amunicji zostały ttlko ostrza i noże, bomby ogłuszające i katana.

Najpeirw użyłem wszystkie bomby, następnie załatwiłem dwóch kolesi ostrzami, a trzech pozostałych nożami. Katane chciałem zostawić na niego. Cała akcja trwała zaledwie kilka sekund. Zasłona opadła i ukazały się ciała zmarłych. Niestety ubrudziłem sobie ciuchy i teraz jestem cały we krwi ( a uwierzcie, że jej nie da się tak łatwo sprać ).

Bezzębny stał w chwilowym ogłupieniu, dlatego też bez wachania ruszyłem na niego, ale nawet w osłupieniu potrafił sparować ostrze miecza swoim karabinem. Teraz on wykonał ruch. Wycelował w moją stronę, pociągnął za spust,a salwa pocisków kierowała prosto na mnie. Udało mi się uniknąć wiekszości, ale jeden zdołał zadrapać mnie w noge, tworząc dość głęboką ranę. Kurwa!! To boli!! Nie miałem czasu, żeby ją opatrzyć dlatego zmusiłem się do taktycznego odwrotu. Wsiadłem na najbliższy skuter i ruszyłem w stronę jego obozu. Wiem, że to będzie najgłupszy pomysł na jaki wpadłem. Wiem, że będzie tam 2x więcej ludzi niż tu, ale musze uratować mieszkańców wioski, chociaż szczerze mówiąc to nie mają zbytnio do czego wracać.

Spojrzałem za siebie. Bezzębny jechał tuż za mną. Dzieliły nas dwa metry. Przyspieszyłem ile się dało i kierowałem w lodową szczeline w górze. Wjechałem do środka. Było strasznie wąsko, ale dało się zmieścić. Słyszałem odgłosy strzałów za plecami...... chwila ciszy.... BUUUM!!!! Jak jebło to podmuch zrzucił mnie ze skutera i wpadłem na ścianę. Walnołem głową i na chwile zrobiło mi się ciemno przed oczami, ale nie mam czasu na odpoczynek. Wstałem i szybko schowałem się w cieśninie. Siedziałem w ciszy i czejałem aż przejedziecie.

Minęło kilka minut. Nic. Co jest?! Gdzie on jest?? Wyjrzałem zza rogu. Nikogo nie było. Zasadzka ?? Wyszedłem na zewnątrz i w tym momencie oberwałem czymś twardym w tył głowy. Nastała ciemność.

Przeszkody. (II cz. Nieznajomy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz