Na zegarku wybiła 22. Wstałam leniwie z łóżka, ubrałam fioletowy kombinezon i pomalowałam usta wraz z blizną ciemną szminką. Wyszłam z mojego Penthausu i wsiadłam do samochodu. Podjechałam pod szary budynek. Na progu od razu spotkałam tą samą kobietę z którą rozmawiałam wcześniej. Uśmiechnęła się w moją stronę i weszłyśmy razem do dużego pomieszczenia z jednym szczegółem - pomieszczenie było prawie puste oprócz 3 osób które stały przy stole pełną broni oraz Mike'a który stał za barem.
- Wszystko przygotowane, jeszcze tylko ten potwór. - Powiedziała szatynka wskazując na klatkę z Killer Croc'iem.
- Wypuść go, jakby miał nas zabić już by to dawno zrobił. - Powiedziałam podchodząc do stołu z bronią, sięgając po karabin i 4 granaty.
Kobieta otworzyła klatkę z której wyszło potężne monstrum. Podeszłam do niego powoli, a on spojrzał się na mnie z widocznym lekkim napięciem. Wyjęłam rękę w której miałam Toffiefie. Stwór spojrzał na moją dłoń i wziął słodycz którą od razu zjadł. Uśmiechnęłam się do niego a on stanął na czterech kończynach. Podeszłam do niego.
- Nie uważam cię za potwora. Wierzę, że w głębi duszy jesteś dalej człowiekiem który dużo przeszedł. Ufam ci. - Wyszeptałam w jego stronę. W jego oczach pojawił się błysk sympatii. Podałam mu kij baseballowy.
- Nie potrzebuje broni. - Powiedział Killer Croc niskim głosem.
- Niech ci będzie. - Powiedziałam. - Wszyscy gotowi? - Zapytałam, patrząc po wszystkich.
- Ja mam tylko pytanie, jaki jest plan? - Powiedziała Stephi.
- Plan jest następujący. Wkradniesz się po cichu do domu Gordona i sprawdzisz czy śpią, jeżeli będą spać, Noah wyłączy prąd, będziemy mieć przewagę walcząc w ciemnościach. Przez to. - Powiedziałam, wyjmując 5 małych noktowizorów. - Jack wraz z Killer Crockiem obstawiają wejście i w razie potrzeby strzelacie we wszystko i wszystkich. Ja zajmę się Gordonem. Później podkładamy ładunki i spadamy a za nami wszystko cudownie wybucha - Powiedziałam śmiejąc się.
- Ale wie pani, że to proste nie będzie? Facet umie nieźle sztuki walki - Stwierdził Noah.
- Spokojnie, nie musisz się o mnie martwić. - Powiedziałam z szerokim uśmiechem.- Macie jeszcze jakieś pytania? - Powiedziałam i odpowiedziała mi cisza. Kiedy już mieliśmy wychodzić, podeszła do mnie szatynka.
- Mam do ciebie jeszcze nietypową prośbę, to miejsce potrzebuje trochę ozdób, więc jakbyście mogli, przynieście mi głowę Barbary Gordon. - Powiedziała kobieta z chytrym uśmiechem.
- Ty to masz pomysły, załatwimy. - Powiedziałam.
- Powodzenia. - Stwierdziła i pomachała nam na pożegnanie.
Wyszliśmy na pustą ulicę i skierowaliśmy się w stronę willi James'a Gordona która nie była daleko. Podczas drogi wszyscy żartowaliśmy z wszystkiego jak paczka znajomych, pomijając Killer Croc'a który prawie się nie odzywał. Kiedy przyszliśmy pod wille komisarza wszyscy zaczęli wykonywać swoje zadania według wcześniej ustalonego planu. Po 20 minutach weszłam do środka biało szarego budynku i po cichu skierowałam się w stronę górnej sypialni.
James spał wraz z swoją żoną na ogromnym szaro czarnym łóżku. Uśmiechnęłam się do Stephi która siedziała na górnych belkach. Założyłam noktowizor i podeszłam do łóżka. Jednym ruchem złapałam śpiącą kobietę, która obudziła się z krzykiem. Przyłożyłam jej nóż do szyi a drugą ręką trzymałam pistolet skierowany w stronę Gordona który natychmiastowo obudził się przez krzyk żony.
Nałożył okulary i spojrzał na mnie przestraszonym wzrokiem.
- Zostaw ją! - Krzyknął mężczyzna wstając na nogi.
- Rusz się a oboje zginiecie. - Wycedziłam.
- Kim ty w ogóle jesteś. - Powiedział Gordon, chcąc zwrócić uwagę od tego, że jedną ręką sięga do szuflady szafki nocnej. Wystrzeliłam pocisk w szafkę a mężczyzna odskoczył.
- No nie wierzę, że o mnie nie słyszałeś. - Uśmiechnęłam się. Barbara zaczęła szarpać się, więc przyłożyłam mocniej nóż do jej szyi po której zaczęła lecieć mała stróżka krwi. Zaczęła płakać z strachu.
- Nie rób jej nic, weź mnie. - Krzyknął Gordon.
- Nie no, myślisz, że przyszłam po nią? - Stwierdziłam i jednym ruchem podcięłam kobiecie gardło a ona upadła na ziemię w bólu. Uśmiechnęłam się szczerze w stronę Gordona.
- Upsi. - Powiedziałam nie mogąc powstrzymać śmiechu. Gordon rzucił się na mnie z pięściami ale skutecznie go wyminęłam. Kopnęłam go z całej siły w nogę, ale on się nie poddawał. Nagle uderzył mnie w twarz. Popatrzyłam na niego wściekle i rzuciłam się na niego z nożem. Wpadliśmy na ścianę. James zaczął zrzucać mnie, więc wbiłam mu nóż w rękę.
Upadł na ziemię, trzymając się za rękę.
- Czego ty chcesz? - Krzyknął głosem pełnym bólu.
- Władzy, szacunku. - Powiedziałam kręcąc nożem. - Strachu.- Dopowiedziałam zbliżając się do mężczyzny.
- Myślisz, że to dostaniesz? Tym miastem rządzi Batman. - Wycedził. Wzięłam jego koszulkę do ręki i wystawiłam go za okno.
- Wiem słonko. - Powiedziałam przykładając nóż do jego twarzy. - W mieście nastanie smutny okres, pod moimi rządami. - Zaśmiałam się wbijając nóż w jego usta wycinając taką samą bliznę jaką mam ja. Mężczyzna upadł na ziemię mdlejąc. Uśmiechnęłam się do Stephi która podniosła ciało Barbary. Wzięłam do ręki złoty pierścień leżący na szafce i założyłam go na palca.
Stephi wypchnęła ciało komisarza za okno a po chwili wyskoczyłam razem z nią na trawnik poniżej. Za moimi plecami rozległ się głośny wybuch. Upadłam na nogi i zaczęłam się śmiać. Po paru chwilach przybiegł do mnie Killer Croc wraz z Noah i Jackiem.
- To wszystko? - Zapytał Jack spoglądając na ciało mężczyzny.
- Nie wiem, możesz mu strzelić w łeb dla upewnienia. - Wzruszyłam ramionami, wybijając szybę w pobliskiej ciężarówce. - Wchodźcie! - Krzyknęłam. Killer Croc podniósł ciało Barbary i włożył do ciężarówki a po chwili odjechaliśmy miejąc za sobą budynek stojący w płomieniach.

CZYTASZ
Bezimienna
Cerpen~~~~~~~~~~ - Wiesz czego w tobie nienawidzę?- zapytała się mnie a ja pokręciłam głową zaprzeczając. - Twojego uśmiechu. - Powiedziała i podeszła do mnie z nożem. ~~~~~~~~~~