5.

235 23 40
                                    

Nigdy nie rozumiałam dlaczego Bellamy się ode mnie ot tak odwrócił. Wcześniej byliśmy przyjaciółmi, nawet bardzo dobrymi, a teraz nienawidziliśmy się całymi sercami. Jeszcze rozumiałam to, że ja go nie lubię, ale nie rozumiałam dlaczego on mnie. Nic mu nie zrobiłam, nie zostawiłam go, nie mówiłam o nim źle, ani nic w tym stylu. 

Śmieszne jest to że zniszczył mi życie w wieku tylko trzynastu lat. Rozumiecie? Mieliśmy trzynaście lat, byliśmy dziećmi, gówno wiedzieliśmy o życiu. Byliśmy Żałośni. 

I wciąż jesteśmy.

Być może nie byłoby między nami wojny, ale ja nie zakopę toporu wojennego pierwsza, oj nie. Najpierw Bellamy musiałby szczerze ze mną pogadać i wyjaśnić mi pewne rzeczy. Tyle mi do szczęścia potrzeba. 

Albo nie. Do szczęścia potrzeba mi jedynie tego, aby stary Bellamy powrócił. Czy to tak wiele? Czy to dziwne że mimo to wszystko, co mi zrobił, ja dałabym mu szansę? Bo ja bardzo chciałabym się z nim znów przyjaźnić. 

Z moich wewnętrznych monologów wyrwało mnie głośnie pukanie do drzwi. Byłam w szoku że zapukał, bo kiedyś po prostu wszedł wkurzony do środka. Poszłam niechętnie do drzwi i je otwarłam. Na zewnątrz zastałam oczywiście Blake'a, ale kto by się dziwił. 

- Clarke, do cholery. - Chłopak syknął w moją stronę, na co mnie przeszły ciarki. - Powiedziałaś mu? - Zapytał, a ja przełknęłam ślinę. 

Murphy sam się dowiedział, ale możemy to pominąć...

- Nikt o niczym nie wie. - Odpowiedziałam mu I otuliłam swoje ramiona dłońmi, ponieważ na dworze było strasznie zimno. Bellamy po chwili wyminął mnie i wszedł do środka mojego domu, na co wywróciłam oczami. 

Jeśli jebany myśli że będzie sobie tu ot tak wchodził, to coś go boli.

- Blake, wiesz że to nie twój dom? - Zapytałam oschle. Przy tym chłopaku nie siłowałam się na coś miłego. Po co, skoro on zachowywał się przy mnie jak największy cham świata. 

- Tak? - podszedł do mnie, ale ja nawet nie drgnęłam. Przez tego człowieka byłam obojętna, nic nie sprawiało mi już bólu, nic nie czułam i przerażało mnie to, że nikogo nie jestem w stanie obdarzyć miłością, lub chociaż jakimikolwiek uczuciami. 

Pokiwałam twierdząco głową, a on specyficznie się uśmiechnął. 

- A ty jakoś wchodzisz do mojego bez problemu. 

- Po pierwsze to Twoja mama sama powiedziała żebym wchodziła bez pytania, a po drugie jakoś to nie ja zniszczyłam ci życie. - Pierwszy raz odważyłam się powiedzieć coś takiego. Zawsze miałam jakąś blokadę aby mu to powiedzieć, zapewne przez strach. 

- Zniszczyłem ci życie? - Powtórzył moje słowa, jakby analizując je w głowie. Wow. Ciekawe czy się przejął tym jakoś, ale raczej nie. Przecież to Bellamy Blake- nic nie czujący, przystojny dupek. 

Jak w filmach.

- Tak. - Wyminęłam go, udając że nie boli mnie to. - Ale co z tego, jak i tak nic nie powiesz. Żadnego przepraszam, ani nic, bo twoja godność ci na to nie pozwala. - Zaczęłam nalewać sobie do szklanki wody, ale widziałam że brunet przyglądał mi się. 

- Nie żałuje. - Odparł jak gdyby nigdy nic, a ja prychnęłam kpiąco. 

- Powiedz mi...- Odwróciłam się w jego stronę.- Nie potrafiłbyś wyjść teraz tak nagle z mojego życia, jak zrobiłeś to cztery lata temu? To takie trudne zostawić mnie? - Mówiłam cynicznie, pewna siebie. Może nie w mojej naturze było mocne gadanie, ale jemu należały się wszystkie najgorsze słowa, których i tak bałam się powiedzieć. 

𝐘𝐨𝐮 𝐦𝐮𝐬𝐭 𝐛𝐞 𝐦𝐲 𝐠𝐢𝐫𝐥𝐟𝐫𝐢𝐞𝐧𝐝.  || Bellarke Modern AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz