~~~~~
„Znowu ta ciemność?"-Halo? -zapytałem jak za każdym razem w tym śnie.
-Tak, słucham -odpowiedział ktoś -z tej strony Tom, kogo słyszę po drugiej stronie? -spytał z sarkazmem w głosie.
-Emm... Marco... -odparłem cicho i wyczekiwałem jakiegoś odzewu. Zrobiło się jaśniej i zobaczyłem demona, byłego chłopaka Star, Toma Lucitora we własnej osobie.
„Czemu śni mi się akurat on?"
-Chcesz porozmawiać tym razem, czy wolisz dalej się tulić? -powiedział i rozłożył ręce.
„Rozmawiać nie chcę... przytulać też nie... do tego ta ręka..."
Tom podszedł do mnie nagle i chwycił mnie za nadgarstki. „Boli..." Pomyślałem i po policzku poleciała mi łza. Puścił mnie.
-Co żeś zrobił? -powiedział cicho, lekko warcząc. „Jesteś zły?" Podwinąłem rękawy i zobaczyłem krew, na opatrunkach na lewym przedramieniu. Spojrzałem na Toma, on tylko posmutniał, ale nie odwrócił wzroku od moich rąk.
Odwinąłem bandaż i odkleiłem taśmy. Odrywałem powoli gazę od ręki, żeby zadać sobie jak najmniej możliwie bólu.
Po chwili przyglądania się, mogłem stwierdzić, że demon patrzy na moje przedramię i sączącą się z ran krew.
-Przepraszam... -powiedziałem szeptem, a on spojrzał mi w oczy i posmutniał jeszcze bardziej.
-To ja powinienem przepraszać... -odpowiedział tylko i delikatnie objął mnie ramionami. Cały się spiąłem czując dotyk na swojej skórze, co demon najwyraźniej zauważył, bo już sekundę później przestał mnie obejmować i cofnął się o kilka kroków.
-Jak nie chcesz, to nie musimy rozmawiać, ani się przytulać... -próbował kontynuować, ale nie dałem mu dokończyć.
-Za co mnie niby przepraszasz? -spytałem i skupiłem wzrok na swoich butach. Zamknąłem oczy, żeby odpędzić myśli od matki, która też mnie przeprosiła.
-Za wszystko? Na przykład za to, że jako przyjaciel powinienem wiedzieć jak ci pomóc... -odpowiedział ze smutkiem w głosie. -Za to że nie ma mnie przy tobie...
-To nie twoja wina! -przerwałem znowu i jedna łza spłynęła po moim policzku, kiedy podnosiłem głowę. -To przeze mnie! To ja powinienem przepraszać! -krzyczałem "i to nie tylko ciebie..." Cały czas patrzyłem prosto w jego oczy.
-O czym ty mówisz? Ja rozumiem, że zamknąłeś się w sobie, po tym jak Star wróciła na Mewni, ale bez przesady... -Tom dalej coś mówił, a ja przypomniałem sobie... "Przecież nikt nie wie..." -...poza tym o co ci chodzi z tymi myślami, nic z tego nie rozumiem... Kogo miałbyś przepraszać i o czym nikt nie wie?
-Czy ty mi czytasz w myślach? -spytałem i cofnąłem się o krok. Zaszkliły mi się oczy, gdy pomyślałem o tym że nie ucieknę przed jego pytaniami.
-Tak... Po ostatnim razie, musiałem coś zrobić i nie mów mi, żebyś zemną normalnie porozmawiał, bo obydwoje wiemy, że byłoby to kłamstwo... Prawda jest taka, że nigdy nie byłem dobrym przyjacielem i chociaż może zabrzmi to głupio, możesz na mnie liczyć... -powiedział i zrobił krok w moją stronę -Naprawdę nie chcę zrobić ci krzywdy... -kolejny krok.
-Ale ja nie chce! Nie chce o tym rozmawiać... ani myśleć. Szczerze mówiąc nie chce tu nawet być! Nie potrzebuje nikogo! Ciebie też nie potrzebuje! -krzyczałem, a z oczu łzy leciały bezwarunkowo
-Zostaw mnie... proszę -dodałem szeptem i chciałem cofnąć się o kilka kroków, ale upadłem tyłkiem na podłogę, potykając się o własne nogi.
-Może jakbyś pomyślał o jakimś wyjściu, byłoby mi łatwiej... -odpowiedział chłopak-demon siadając koło mnie, a ja rozejrzałem się w około.
Teraz byliśmy w niedużym pomieszczeniu o ciemnozielonych ścianach, na podłodze był dywan, a jedynym źródłem światła okazała się lampa wisząca z sufitu... "sekundę temu pomyślałem o takim pokoju..."
-To oznacza tylko jedno... jesteśmy w twoim śnie Marco~
~~~~~
CZYTASZ
Pull me out ~Tomco
FanfictionZawieszone. Star i Marko dorośli i dużo się wydarzyło w ich życiach. Zwłaszcza w życiu Marko wiele się zmieniło... Wszystko zaczyna się od koszmaru, a kończy? W innym świecie... Nie umiem pisać opisów, więc proszę się zadowolić tym co jest. Tak cz...