Rozdział 5

196 15 1
                                    

Obudziłem się.

Dziwne mam te sny...

Wstałem z kanapy i poszedłem do kuchni, w miedzy czasie wyciągając telefon z kieszeni.

14:43
sobota, 11 czerwca.

1 nowa wiadomość SMS.

Nastawiłem czajnik z wodą i kliknąłem w powiadomienie.

Star:
Hejka, mam takie pytanko... będziesz zły jak spotkamy się dzisiaj z kimś jeszcze? 😅🙃🧐 ✔️

Ja:
Raczej nie. A kogo zaprosiłaś? ✔️

Odpisałem, po czym wyciągnąłem z szafki kubek i kawę rozpuszczalną z szuflady. Sięgałem właśnie po mleko do lodówki, kiedy dostałem odpowiedź, a po sekundzie odezwał się też czajnik.

Star:
Toma... Wiem że go nie lubisz... ale ostatnio nigdzie nie wychodzi i martwiłam się o niego 🥺✔️

Ja:
A to luz ✔️

Tylko tyle napisałem. Odłożyłem telefon na stół i wziąłem się za robienie sobie kawy. Kiedy napój był gotowy, wziąłem kubek i papierosy z zapalniczką, po czym wyszedłem na zewnątrz.

Coś czuje, że to będzie długi dzień...

Odpaliłem papierosa i poczułem bardzo mocny ból w lewej ręce. Podwinąłem rękaw bluzy i zobaczyłem bandaż elastyczny, cały we krwi.

No tak... Jeszcze to...

Dokończyłem papierosa, ale nie ruszyłem kawy. Wróciłem do środka i skierowałem się prosto do łazienki.

Wyciągnąłem apteczkę. Odklejałem powoli bandaż od skóry i patrzyłem jak rany otwierają się na nowo, czując przeokropny ból w całej ręce.

Kiedy cały zakrwawiony opatrunek leżał już na dnie umywalki, chwyciłem płyn do dezynfekcji ran i spryskałem nim skórę lewego przedramienia.

Boli jak cholera...

Nagle przypomniałem sobie sen.

Za jakąś godzinę on ma tu być... ale może nie pamięta? albo to nie był on?

Wziąłem trochę waty i zmoczyłem ją wodą. Przetarłem nią lewą rękę, chcąc zmyć czerwone ślady. Wyciągnąłem metrowy plaster* i nożyczki, po czym zacząłem ucinać odpowiednie długości plasterków.

Kiedy przedramię było już czyste i suche, przykleiłem wycięte opatrunki. Gdy wszystkie rany były już zakryte, chwyciłem bandaż dziany* i owinąłem nim rękę.

Odrazu lepiej, ale teraz muszę posprzątać...

Wyrzuciłem zużytą watę, bandaż i gazę do kosza i zacząłem zmywać krew z umywalki. Kiedy skończyłem, spojrzałem w lustro.

O kierwa... Mój ryj wygląda jeszcze gorzej niż zwykle...

Pomyślałem i postanowiłem umyć twarz. Po osuszeniu ryjca ręcznikiem, poszedłem prosto do swojego pokoju, żeby się przebrać.

Otworzyłem szafę i sięgnąłem po jedną z jasnych bluz z długim rękawem.

Niby jest lato, ale nie będę chodził z opatrunkiem na wierzchu... jeszcze aż tak bardzo to mnie nie pojebało...

Wybrałem na dzisiaj, czerwoną bluzę zakładaną przez głowę i ciemnoszare dresy. Po ostrożnym ubraniu się w zestaw, zszedłem na dół.

Gdzie ja dałem telefon?

Wszedłem do kuchni i odrazu zobaczyłem urządzenie. Wziąłem smartfona do ręki.

15:36, czyli mam jeszcze chwile...

Pomyślałem i zobaczyłem powiadomienia o wiadomościach od Gwiazdki.

Star:
Tak się cieszę że nie jesteś zły 😍😂😁 ✔️
A może kupisz jakieś piwo? 🤩🧐🥳 ✔️
Końska głowa też może wpadnie na chwile, ok? ✔️
Przyjdziemy jednak o 17 😂 ✔️
Kupisz jakieś jedziecie? Bo trochę głodna jestem 😂✔️

Chwile zajęło mi zrozumienie napisanego na ekranie tekstu.

Ja:
Mogę kupić kilka piw ✔️
Ok, niech wpada ✔️
Spoko ✔️
Może być pizza? ✔️

Po sekundzie dostałem odpowiedź.

Star:
Jasne 🤩😋😂 ✔️

To wygrałem wycieczkę do sklepu... Trzeba kupić jakieś piwka i mrożoną pizzę, ale najpierw wypije herbatkę.

Nastawiłem znowu wodę w czajniku i poszedłem na zewnątrz po kubek z zimą już kawą. Wylałem napój do zlewu i umyłem kubek. Wyciągnąłem na blat cukier i pudełko z herbatami.

Zielona czy czarna... oto jet pytanie?

Koniec, końców wybrałem czarną herbatkę. Wyciągnąłem jedną torebkę i usłyszałem typowe dla czajnika pstryknięcie i głośny bulgot.

Nalałem do kubka wody i zacząłem robić napar. Kiedy kolor był dla mnie satysfakcjonujący, wyciągnąłem esencje i położyłem ją na talerzyku.

Ile ja słodzę herbatę...? Kurwa co jest ze mną nie tak?

Posłodziłem napój 1,5 łyżeczki i pomieszałem, mając nadzieje, że będzie się to dało wypić zimne.

Dobra, musze się zebrać, jak chcę iść gdziekolwiek...

Ruszyłem na górę i wziąłem plecak. Schodząc do wyjścia, sprawdziłem zawartość torby.

Klucze mam, portfel jest, a pieniądze? Zapomniałem... i jeszcze telefon.

Wróciłem się po schodach do mojego pokoju, wciągnąłem kolejne $100 i jak to ja, wyjebałem się o dywan w korytarzu.

No pewnie... Dzień, w którym nie obije sobie tego gupiego ryja, to dzień stracony.

Podniosłem się z dywanu i otrzepałem niewidzialny pyłek z kolan. Poszedłem na dół, powoli, obawiając się kolejnego bliskiego spotkania z podłogą i zatrzymałem się na chwile w kuchni.

Telefon... gdzie ja go...

Po szybkim rozejrzeniu się zlokalizowałem urządzenie i spojrzałem na ekran.

15:57... Czekaj, co? Została mi tylko godzina?

Z lekką paniką w głowie, ruszyłem do sklepu. Już na miejscu zauważyłem, że w markecie prawie nikogo nie było.

Szybko zgarnąłem 6 piw i skoczyłem na dział z mrożonkami. Włożyłem 3 Guseppe do koszyka i poszedłem porozglądać się za jakimiś przekąskami.

Skończyło się to tak, że wziąłem jeszcze 2 paczki jakiś chipsów i poszedłem do jedynej otwartej kasy.

Kiedy zapłaciłem, a miła kasjerka podała mi resztę z paragonem, opuściłem sklep i jak najszybciej umiałem pobiegłem do domu, modląc się w duchu.

Niech się ta pizza tylko nie rozmrozi! Nie chce być cały w wodzie z pizzy...

Na szczęście udało mi się bezpiecznie dotrzeć na miejsce. Zatrzymałem się na chwile koło podjazdu, żeby złapać oddech.

I wtedy zobaczyłem...

Pull me out ~TomcoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz