Za każdym razem zaraz po obudzeniu się z koszmaru, miałem nadzieje, że to jednak nie prawda, że to był tylko zły sen. Niestety nie... za każdym razem biegłem do sypialni rodziców, ale ich tam nie było. To nie był tylko koszmar, to była część wspomnienia.
-Dlaczego? Dlaczego to ja nie mogłem zginąć? -tylko tyle udało mi się wydusić, szeptem przez łzy. Puste pomieszczenie nie odpowiedziało, a mi cały czas trzęsły się ręce.
Spojrzałem na zegar na ścianie, 3:24, i tak już nie zasnę. Poszedłem na dół do kuchni po coś do picia i zapalić papierosa na zewnątrz. Kiedy byłem już na dole, nalałem sobie do szklanki wody z kranu i wyszedłem na taras.
Wyciągnąłem telefon z kieszeni spodni, 3:41, piątek 20 maja. Ten koszmar zaczął się prawie pół roku temu. To było dzień po moich 18 urodzinach, gdy zabrałem rodziców do osobliwego wymiaru. Gdzie nic nie wyglądało na groźne, ale wszystko takim było. Pokłóciłem się wtedy z rodzicami, a potem odbiegłem od nich, nawet nie wiem czemu.
Odpaliłem papierosa.
Kiedy zdałem sobie wtedy sprawę z błędu było za późno. Za każdym jebanym razem. W każdym śnie.
Odtwarzałem te scenę w głowie miliony razy i zawsze dochodziłem do tego samego wniosku, że to była moja wina.
Gdybym wtedy nie krzyczał byliby tu ze mną.
Gdybym wtedy nie odszedł byliby tu ze mną.
Gdybym wtedy chociaż ją uratował byłaby tu ze mną.Niestety tylko takie myśli miałem od dobrych kilku miesięcy. Chciałem to jakoś przekazać Star, ale nie byłem w stanie. Skłamałem wtedy mówiąc „Wzięli moje nożyczki miedzywymiarowe i powiedzieli, że lecą szukać przygód." Do tej pory nie wie, że moi rodzice nie żyją, bo nie umiem jej tego powiedzieć.
Byłem w tamtym wymiarze jeszcze kilka razy od tamtego czasu, żeby się upewnić czy oni naprawdę... dalej tam leżą.
Przestałem wychodzić z domu już jakiś czas temu, ograniczając się do niezbędnych wyjść do sklepu po jakieś jedzenie raz w tygodniu.
Czy nie łatwiej byłoby i swoje życie zakończyć?
Ale nie mogłem złamać serca Star, która od tamtej pory mieszka z powrotem na Mewni. Dziewczyna wpadła do mnie ze 2 razy od tamtego czasu i opowiadała o swoich przygodach nie zauważając jak się zmieniłem.
Już kilka dni po tamtym zajściu, zmieniłem drastycznie garderobę, wyrzucając wszystkie dotychczasowe ubrania. Zamiast nich na wieszakach pojawiły się luźne bluzy zakładane przez głowę, czarne dresy i janoski*.
Cały czas nie mogłem uwierzyć w to, że oni nigdy nie wrócą.
Zgasiłem niedopałek w popielniczce i wróciłem do środka. Wiedziałem, że w tym domu, prędzej czy później się zabije, ale wziąłem laptopa z kuchni do salonu i zacząłem oglądać jakieś filmiki. Wszystko tutaj mi o nich przypominało, nie potrafiłem skupić myśli na niczym innym.
Przynajmniej na chwilę mam zajęcie.
~-*-~
Tak minęło mi kilka tygodni, codziennie spałem po kilka godzin, za każdym razem budząc się w środku nocy, ze łzamim w oczach i krzykiem na ustach. Do czasu...
~~~~~
-Halo? -powiedziałem. Siedziałem na jakimś krześle w pokoju, w którym było bardzo ciemno, więc nie wiedziałem, czy jestem tu sam.
-Jest tam ktoś? -zapytałem przestrzeń.
-Tylko ja -odpowiedział męski głos.
~~~~~Otwarłem oczy i spojrzałem na ekran telefonu, 10:28, piątek, 10 czerwca. Postanowiłem wybrać się do sklepu.
Spanie na kanapie w salonie to nie był dobry pomysł.
Wstałem z siedziska i ruszyłem na górę do swojego pokoju. Ubrałem się w pierwsze lepsze ubrania z szafy. U siebie w pokoju miałem schowane pieniądze, odkładałem na studia udało mi się uzbierać $10 000. Niestety sytuacja zredukowała moje potrzeby, bo kto by się spodziewał, że życie jest tak cholernie drogie? Wziąłem $100 i popatrzyłem na pozostałą kwotę.
Długo tak nie pociągnę.
W szkatułce zostało tylko $900, a niestety opłaty nie zrobią się same. Uznałem, że pomyśle o tym później.
Wziąłem plecak z podłogi i zajrzałem do środka.
Portfel, klucze są. Telefon w kieszeni. Tylko gdzie posiałem słuchawki?
Rozejrzałem się po pokoju, wszędzie był bałagan, ale szybko je namierzyłem. Od tak dawna nie sprzątałem, że wszędzie był bałagan. Czasami nie miałem siły wstać z łóżka, a co dopiero czyścić dom. Jako taki porządek był tylko w salonie i kuchni.
Zszedłem po schodach na dół, ubrałem buty i wyszedłem. Droga do sklepu minęła mi dość szybko, choć nie obeszło się bez rozmyślań.
Może spróbuje sprzedać ten wielki dom? I tak samemu nie zajmuje więcej niż jeden pokój.
Hmm... to dobry pomysł. Tylko musze w takim razie posprzątać, bo nikt nie zechce kupić takiego bałaganu.Dotarłem pod supermarket. Założyłem słuchawki, ale nie puściłem żadnej muzyki. Zawsze tak robiłem, żeby ludzie mnie nie zaczepiali.
Mam $100, co potrzebuje kupić?
Zaburczało mi w brzuchu. Poszedłem na dział z pieczywem, po czym wziąłem kilka bułek.
To jeszcze jakiś ser i picie.
Szybko obskoczyłem dział z nabiałem, po czym wziąłem 2 butelki pepsi. Stałem już w kolejce do kasy, kiedy dostałem smsa.
Star:
Chciałbyś się spotkać? Jutro mam sporo wolnego czasu, a dawno się nie widzieliśmy. 😂😘😜 ✔️Ja:
Chętnie, tylko podaj godzinę. Chce wiedzieć na co się przygotować xD ✔️-To będzie $15, podać coś jeszcze? -odezwała się kasjerka.
-Tak, poproszę 4 paczki Cameli -odpowiedziałem chowając telefon, a ona uśmiechnęła się do mnie lekko i podała mi papierosy.
-Razem $77, kartą czy gotówką? -zapytała, a ja nie mówiąc nic podałem kobiecie banknot i zacząłem pakować wszystko do plecaka.
-Dziękuje -powiedziałem cicho, odbierając resztę od kobiety, po schowaniu pieniędzy do portfela, opuściłem sklep. Znowu wiadomość.
Star:
Myśle że koło 14. Pasuje ci? 🧐🤨😋 ✔️Po chwili namysłu odpisałem
Ja:
A może być 16? Musze jutro trochę posprzątać. ✔️Nie minęła minuta, kiedy dostałem odpowiedź.
Star:
Pewnie! Do zobaczenia jutro! 😂🥰😚 ✔️Ja:
Do zobaczenia. ✔️Zanim się obejrzałem byłem już pod domem. Po wejściu do środka, rozpakowałem zakupy w kuchni.
Czas zacząć sprzątanie. Czas mam do jutra do 16.
CZYTASZ
Pull me out ~Tomco
FanficZawieszone. Star i Marko dorośli i dużo się wydarzyło w ich życiach. Zwłaszcza w życiu Marko wiele się zmieniło... Wszystko zaczyna się od koszmaru, a kończy? W innym świecie... Nie umiem pisać opisów, więc proszę się zadowolić tym co jest. Tak cz...