Był zwykły poranek. W całym Querto ludzie budzili się i zaczynali ciężką pracę, która miała zwiększyć ich szansę na przeżycie. Bowiem po objęciu władzy przez nowego króla, każdy - nieważne czy miało się dziesięć lat czy pięćdziesiąt - był zagrożony. Każdy w każdej chwili mógł zostać zabrany na dwór pałacu, a tam połączyć się z resztą dusz, która właśnie w tamtym miejscu została oderwana od ciała.
Król ten nie znał litości. Zabijał dla zabawy. Nie przebierał w środkach, aby zastraszyć swój lud. Chciał tym sprawić, żeby nikt w jego kraju nie śmiał się mu sprzeciwić. Jego słowo miało być święte, a on sam traktowany jako Bóg. Z resztą on właśnie się tak czuł. Jak Pan Świata, który może decydować o śmierci zwykłego ludu. Tak prostego i głupiego, że kontrola nad nim nie stanowiła problemu. Obrzydzali go, mimo że to on doprowadził ich do ruiny. Twierdził, że nikt z nich nie zasługuje na życie w godnych warunkach oprócz niego, który był ponad tymi okropnymi karaluchami, których jedynym zadaniem było zarabiać, aby to on mógł pławić się w luksusie.
Ludzie zabierani na zamek nie podlegali selekcji. Tylko po kolei byli rzucani na kolana przed oblicze króla, a potem ścinani o głowę, która przez pierwsze dni była wieszana jako ozdoba placu zamkowego. Inaczej było z jeńcami sprowadzonymi z innych krajów. Silniejsi byli wysyłani na pole, aby to tam umarli z przepracowania, a kobiety zsyłane do kuchni, aby król mógł spróbować nowych potraw. Dopiero kiedy królowi coś nie przypadło do gustu kucharka, która przygotowała posiłek była wieszana.
O tym co działo się w zamku wiedział każdy. Z jednym, małym wyjątkiem mieszkającym przy wschodniej granicy państwa. Żył on nieświadomy życia w królestwie, które było tak blisko, ale jednocześnie tak nieosiągalne. Tym wyjątkiem był Min Yoongi. I to było jedyne co wiedział. Nie miał pojęcia skąd pochodzi, kim są jego rodzice, ani kim jest. Z całego serca pragnął się tego dowiedzieć lecz nie wiedział skąd zacząć.
Jego przybrani rodzice nie chcieli mu powiedzieć. Nie pozwalali opuszczać domu, a jedynym jego towarzystwem był ich prawdziwy syn - Hoseok. Chłopak był osobą ciepłą i towarzyską. Starał się z całych sił, aby Yoongi nie czuł się samotnie pośród czterech ścian niewielkiego budynku z dziurawym dachem i rozpadającym się piecem.
Jednak Yoongi pragnął poznać swoją przeszłość. Wiedział, że bez tego jego przyszłość również stoi pod znakiem zapytania. Chciał wiedzieć co go czeka, czy chwała i miłość czy może jego przyszłość zostanie namalowana czarnymi farbami. Mogło się również okazać, że nie ma on przyszłości. Może jego przeznaczeniem jest na zawsze żyć w tym małym domku z przybraną rodziną, a potem samotnie. Wiedział, że ludzie umierają i to tylko kwestia czasu, aż on zostanie sam.
Nie raz próbował dowiedzieć się od swoich opiekunów gdzie go znaleźli. Czy widzieli kto go podrzucił lub czy było coś przy nim co mogłoby wskazać skąd pochodzi. Kilka razy zasugerował, że oni tak naprawdę przyjęli go pod opiekę świadomi, ale to wydawało się absurdalne.
Oni nigdy nie odpowiadali. Po rozpoczęciu serii pytań małżeństwo zaczynało milczeć i trwało to do późnych godzin nocnych. Wtedy też tracili humor na kolejny dzień i nie odzywali się do przybranego syna nawet jednym słowem. Dlatego Yoongi przestał pytać, ale nie przestał myśleć. Każdej nocy wpatrywał się w niebo i zastanawiał się jak wyglądają jego rodzice. Po kim ma więcej cech i cze odziedziczył po nich charakter, a czasem zastanawiał się czy ma rodzeństwo i czy je też podrzucili do innych, a może je wychowali. Może w nim było coś co ich przeraziło i postanowili się pozbyć problemu…
— Znowu nad tym myślisz? — usłyszał głos z łóżka obok. Był to Hoseok, chociaż Yoongi wolał nazywać go swoim aniołem stróżem, który był przy nim zawsze kiedy tego potrzebował, mimo że o tym nie wiedział.
CZYTASZ
KING ✓
Fanfiction"Dᴡᴏ́ᴄʜ ʙʀᴀᴄɪ ᴢʀᴏᴅᴢᴏɴʏᴄʜ ᴢ ᴊᴇᴅɴᴇɢᴏ ᴌᴏɴᴀ sᴛᴀɴᴀ̨ ᴘʀᴢᴇᴄɪᴡᴋᴏ sᴏʙɪᴇ... Pʀᴢʏsᴢᴌʏ ᴡᴌᴀᴅᴄᴀ ᴋʀᴡᴀᴡᴇ ᴢᴀʙɪᴇʀᴢᴇ ᴢ̇ɴɪᴡᴀ ᴡśʀᴏ́ᴅ sᴡʏᴄʜ ᴘᴏᴅᴅᴀɴʏᴄʜ, sᴢᴇʀᴢᴀ̨ᴄ sᴛʀᴀᴄʜ ɪ ᴢɴɪsᴢᴄᴢᴇɴɪᴇ ᴡ sᴡᴏɪᴍ ᴋʀᴀᴊᴜ... Śᴍɪᴇʀᴛᴇʟɴᴀ ᴅʀᴢᴀᴢɢᴀ ᴘʀᴢᴇʙɪᴊᴇ sᴇʀᴄᴇ ᴊᴇᴅɴᴇɢᴏ ᴢ ɴɪᴄʜ ᴋɪᴇᴅʏ ᴅʀᴜɢɪ ᴡʏᴢʙᴇ̨ᴅᴢɪᴇ...