Następnego dnia Jimin z ulgą zaszył się w lochach. Poprzedniej nocy dostał dziesięć uderzeń batem za to, że zniknął na cały wieczór. Karę przyjął bez słowa i przeprosił za swoje zachowanie. Jednak dzisiaj ponownie zaszył się w zamkowym więzieniu.
Jednak dużo później, kiedy jego pan zasnął zaspokajając swoje rządze. On również powinien udać się na spoczynek, ale za to wolał wymknąć się z pałacowej komnaty, aby spotkać się ponownie z ich przyszłym wybawcom.
Przed wejściem do lochów udał się do kuchni, gdzie nie znalazł żadnych resztek z ich kolacji, więc sam postanowił coś ugotować. Starał się robić wszystko jak najciszej, aby kucharki go nie usłyszały. Od kobiet dzieliła go jedynie ceglana ściana i uchylone drzwi. Dużo ryzykował będąc tu, ale nie mógł pozwolić, aby Min był głodny.
Na gotowaniu spędził dość sporo czasu, ale to dlatego, że chciał przygotować dla niego więcej niż tylko na ten jeden dzień. Wiedział, że nie może przychodzić tam co wieczór. Tu nawet nie chodziło o rany na plecach, ale o zdradzenie kryjówki Yoongiego. Obiecał mu wolność, więc nie mógł, żeby go zabito.
On sam próbował pozbyć się aktualnego władcy, ale nie miał szerokiego pola do popisu. Agust zabezpieczył się na każdy możliwy sposób przez co był jak twierdza. Tak bardzo na wyciągnięcie ręki, ale tak bardzo nie do zburzenia. Żeby wejść trzeba było mieć klucz i Jimin miał nadzieję, że tym kluczem okaże się jego brat.
— Witaj Yoongi. — nie powinien zwracać się do niego po imieniu. Ale na wycofanie się i zawracanie się do niego "książę" było za późno. Z resztą, dziwnie było mu się w ten sposób zwracać. Czuł jakby łączyła ich bliska przyjaźń i może mogło mu się to wydawać, ale chciał trwać w tej iluzji. — Zrobiłem dla ciebie coś dobrego. Znaczy... Mam nadzieję, że będzie dobre. Dawno nie gotowałem.
Uśmiechnął się delikatnie i otworzył kraty, aby móc podać koszyk z jedzeniem starszemu. Obaj usiedli na starym materacu podczas gdy Yoongi przeglądał zawartość przyniesionego koszyka.
— Dużo tego...
— Nie mogę przychodzić codziennie. A w dodatku jutro muszę załatwić jakąś broń dla ciebie. — odpowiedział i oparł się o ścianę za sobą — To nie powinno stanowić problemu. W miasteczku jest ktoś kto z chęcią pomoże w zabiciu króla. On tak jak my stracił kogoś ważnego.
— Tak jak połowa królestwa. — rzucił. Jednak dalsza dyskusja zeszła na drugi plan kiedy zauważył jak Jimin krzywi się kiedy zbyt mocno oprze się o kamienną ścianę. — Stało się coś?
— To tylko baty. — Park zbyt często ich doświadczał, więc nawet nie zwrócił uwagi, że to co powiedział nie powinno zawierać słowa "tylko".
Na wieść o tym co było powodem krzywienia się nałożnika, Yoongi nie mógł uwierzyć jak jego brat jest brutalny. Nawet przez myśl mu nie przeszło, że Jimin jest tak katowany na tym zamku. Kiedy pierwszy raz go zobaczył, był zadbany i lekki. Jakby nie był jedynie nałożnikiem, a drugą połówką króla. Był tak nawet traktowany przez strażników.
— Jimin... Załatw tą broń jak najszybciej. — odpowiedział jedynie. Chciał jak najszybciej pozbyć się osoby, która tak bardzo krzywdzi ludzi dookoła. Jeszcze fakt, że chłopak jest przyjacielem Taehyunga, który był dla niego tak hojny. W zamian chciał zatroszczyć się o chłopaka, póki to się nie zakończy.
— Dobrze. — nie mieli czasu na opóźnienia. W każdej chwili strażnicy mogli zacząć się zastanawiać dlaczego król nadal chodzi jak na szpilkach, skoro jego brat powinien nie żyć. W dodatku brak dwóch strażników, którzy nagle zniknęli z posterunku.
Szybko połączą kropki i zrozumieją, że Jimin go ukrywa. A to czy zostawią to dla siebie czy chroniąc własną skórę wydadzą ich, było zagadką. Nie mogli pozwolić, aby straż musiała wybierać pomiędzy tymi dwoma opcjami. Było pewne, którą wybiorą.
Dlatego Jimin na drugi dzień udał się do miasteczka. Nie miał prawa tego robić, więc musiał uważać, aby straż go nie złapała. Najtrudniej było przedostać się za mur, ale dzięki swojemu sprytowi udało mu się to osiągnąć.
Wszyscy myśleli, że skoro Park jest bardzo urodziwy to nie może być inteligentny. I to był błąd. Jimin zawsze był dobrym obserwatorem i nic nie uciekało jego uwadze. Na tej podstawie umiał obmyślić plan, który nie posiadał żadnej skazy. I taki też był plan zdobycia broni.
Nie pierwszy raz uciekał poza bramy i podczas jednej z wypraw poznał pewnego człowieka. Widział jak ludzie proszą go o różne rzeczy, które w tym kraju były ciężkie do zdobycia. Ale on je miał.
Dlatego teraz postanowił on zgłosić swoje życzenie do tego mężczyzny. Znalazł go tam gdzie zawsze. W ciemnej uliczce gdzie nawet straż się nie zapuszczała, bo nie miała powodu.
— Won!
— Jimin! Co cię do mnie sprowadza? Zdecydowałeś się ze mną zabawić?
Mężczyzna miał może czterdzieści lat. W tym wieku nadal powinien mieć żeby, ale Jimin dopatrzył się wiele ubytków. W dodatku odór, który emanował odstraszał nawet szczury kanałowe. Ale miał kontakty co było na rękę chłopaka.
— Potrzebuje czegoś. — przeszedł od razu do rzeczy. Nie miał dużo czasu kiedy był po tej stronie muru.
— O... Ale wiesz, moje usługi kosztują. Myślę, że twoje ciało...
— Worek złota za broń i naboje? — wyciągnął sakiewkę przed siebie nim tamten dokończył zdanie. Nie miał zamiaru słychać jak jest traktowany jak rzecz przetargowa.
— Za pistolet... Sakiewka by starczyła. Ale naboje, to może klękniesz i...
— Dwie sakiewki, a dostaniesz trzy jeśli załatwisz mi to do końca tego tygodnia. — na zdobycie broni miał zaledwie trzy dni, więc nie było opcji, żeby dał radę sprowadzić go w ciągu tego czasu. Ale Jimin wiedział, że taki podejrzany typ musiał mieć jakieś zabezpieczenie. W walce na miecze nie miałby szans.
— Stoi słoneczko, ale jeszcze przyjdziesz do mnie i będziesz prosił, żeby cię wypieprzyć.
Jimin na to tylko przewrócił oczami. Miał już odejść, kiedy mężczyzna zatrzymał go. Obejrzał się za siebie i ku miłemu zaskoczeniu Won z kieszeni płaszcza wyjął pistolet. Wystawił go w jego stronę, więc szybko po niego sięgnął. Jednak broń została mu zabrana sprzed nosa.
— A a a... Kasa.
— Ale nie wrobisz mnie? Strzeli.
— Tak, ale tylko raz. — wyjaśnił, a to co powiedział wcale mu się nie spodobało. Nie znał Yoongiego, ale był pewien, że nie miał do czynienia jeszcze z tym rodzajem broni, z jakąkolwiek bronią. — Ma jeden nabój, bo to jak ciężko jest zdobyć ten towar to jakiś nieśmieszny żart.
— Dobra, przeżyje. Dawaj.
— Złoto. — wystawił dłoń, więc chłopak rzucił mu dwie sakiewki na dłoń. Jednak to nie spodobało się dilerowi — Miały być trzy.
— I będą, ale najpierw muszę dostać broń do rąk własnych. — mężczyzna podał mu nowo zakupioną własność, ale zostawił dłoń, aby otrzymać należność.
Jednak nim woreczek złota pojawił się na jego ręce Jimin sprawdził czy nabój rzeczywiście znajduje się w środku. Nie mógł dać się oszukać. Całe szczęście, mężczyzna był z nim szczery. Rzucił mu obiecaną należność i wycofał się. Musiał już wracać i schować bezpiecznie broń, aby nie trafiła w nieodpowiednie ręce. I nawet wiedział gdzie ją schować.
— Jimin... wiesz nie dziwię się, że chcesz się zabić. Gdybym był dziwką takiego debila to też bym w końcu chciał się przekręcić.
Park już nie odpowiedział na tą zaczepkę. Po prostu odwrócił się i ruszył w stronę zamku. Musiał ukryć broń tak, aby Yoongi bez problemu miał do niej dostęp. Dodatkowo musiał poinformować samego chłopaka, że plan może zacząć się jeszcze szybciej. Jedyna informacja jaką chciał zataić to ta o ilość amunicji. Nie chciał, aby stresował się naciskając spust. Musiał myśleć tylko o celu, a nie o tym co się stanie jeśli spudłuje.
CZYTASZ
KING ✓
Fanfiction"Dᴡᴏ́ᴄʜ ʙʀᴀᴄɪ ᴢʀᴏᴅᴢᴏɴʏᴄʜ ᴢ ᴊᴇᴅɴᴇɢᴏ ᴌᴏɴᴀ sᴛᴀɴᴀ̨ ᴘʀᴢᴇᴄɪᴡᴋᴏ sᴏʙɪᴇ... Pʀᴢʏsᴢᴌʏ ᴡᴌᴀᴅᴄᴀ ᴋʀᴡᴀᴡᴇ ᴢᴀʙɪᴇʀᴢᴇ ᴢ̇ɴɪᴡᴀ ᴡśʀᴏ́ᴅ sᴡʏᴄʜ ᴘᴏᴅᴅᴀɴʏᴄʜ, sᴢᴇʀᴢᴀ̨ᴄ sᴛʀᴀᴄʜ ɪ ᴢɴɪsᴢᴄᴢᴇɴɪᴇ ᴡ sᴡᴏɪᴍ ᴋʀᴀᴊᴜ... Śᴍɪᴇʀᴛᴇʟɴᴀ ᴅʀᴢᴀᴢɢᴀ ᴘʀᴢᴇʙɪᴊᴇ sᴇʀᴄᴇ ᴊᴇᴅɴᴇɢᴏ ᴢ ɴɪᴄʜ ᴋɪᴇᴅʏ ᴅʀᴜɢɪ ᴡʏᴢʙᴇ̨ᴅᴢɪᴇ...