Yoongi w połowie drogi przestał biec. Nie sądził, że jest bezpieczny, ale liczył, że kilka minut wcześniej udało mu się zgubić straż. Teraz nie miał siły na bieg. Od tygodnia maszerował niezależnie od pogody. Dopiero chwilę przed celem zatrzymał się przy nim Taehyung, aby zaoferować mu pomoc. Tylko dzięki temu odpoczynkowi w karocy znalazł siłę na szaleńczy bieg.
A teraz nie miał siły, aby iść lecz nie mógł się zatrzymać. Zdarł kawałek koszuli, którym obwiązał ranę, aby ta nie krwawiła zbyt mocno i szedł dalej przed siebie. Dzięki temu była szansa, że przed zmrokiem dotrze do królestwa Hwang. Jednak dostanie się do pałacu mogło być znacznie trudniejsze. Przecież nie mieli powodu, aby wpuszczać zwykłego chłopa na pałac.
Przed zmierzchem udało mu się dotrzeć do bramy miasta. Strażnicy nie złapali jego tropu, więc nie musiał się już nimi martwić. Pozostała sprawa dostania się na zamek, ale i ona rozwiązała się nim Yoongi zdążył cokolwiek powiedzieć.
Straż od razu zabrała go na wóz i zawiozła na zamek. Przy tym przepraszali za niewygody i pytali o to czy ból zbytnio mu nie doskwiera. Były to miłe pytania, lecz Yoongi był zbyt wyczerpany by odpowiedzieć co zrozumieli po chwili. Resztę drogi przejechali w ciszy i w taki sam sposób zabrano go do pałacowego szpitala.
Tam od razu się nim zajęto, mimo że widział, że w pomieszczeniu jest jeszcze kilku chorych, którzy wymagali opieki. Jednak na jego widok wszyscy rzucili swoje aktualne zajęcia skupi się na nim. A Yoongi nie potrzebował pilnej opieki. Fakt w jego ciele znajdowała się dziura po strzale oraz był wycieńczony długą wędrówką, ale czuł się dobrze. Był śpiący i obolały... Wydawało mu się, że potrzebuje jedynie bandaża i snu, a nie tony ziół i pielęgniarek, które co chwila badały czy ma gorączkę lub pytały o jego samopoczucie.
Dlatego im też przestał odpowiadać i skupił się aby zasnąć. Nie chciał już słuchać kobiet, które rozczulają się nad nim jakby przynajmniej stracił obie nogi. Jednak nim zasnął mocnym snem zdążył usłyszeć jak bardzo zmienił się ton jego opiekunek kiedy te myślały, że zasnął.
— Gdyby to był mój władca to pozwoliłabym mu umrzeć.
— Dokładnie, nie dziwię się, że jego właśni poddani próbowali go zabić. Nawet się z tym nie kryli.
— Mam wielką ochotę nu wbić igłę w tętnice i niech wraca do piekła skąd przyszedł. — po tych dogadywankach Yoongi nie potrafił zasnąć. Był zmęczony, ale bał się, że kiedy kompletnie straci czujność to kobiety faktycznie go zaatakują. Dodatkowo z ich słów musiało wynikać, że biorą go za jego brata. Bo przecież on nie był królem, nie budził strachu w innych. Jego teoria nabierała większego sensu kiedy pomyślał o strażnikach, którzy również od razu się nim zajęli. Ale skąd podejrzenia, że to mieszkańcy Querto go zaatakowali?
Nie miał siły by nad tym myśleć. Wyrównał oddech, ale i tak pozostawał w czuwaniu w razie, gdyby ucieczka była konieczna. Następnego dnia planował wszystko wyjaśnić i miał nadzieję, że ludzie mu uwierzą. Ale nawet gdyby tak się nie stało to Taehyung potwierdzi jego słowa. Swojemu księciu uwierzą.
Do samego ranka przeleżał w jednej pozycji nie ruszając nawet palcem. Powodowało to lęk u lekarek, które na palcach podchodziły do leżącego i wystawiały delikatnie rękę nad jego głowę, aby wyczuć oddech. To powodowało, że Min od razu spiął wszystkie mięśnie. Czekał na odpowiedni moment, aby zerwać się z łóżka, ale kiedy już miał to robić to ręką znikała oraz mógł słyszeć westchnienie ulgi i ciche "oddycha".
Oczy otworzył kiedy usłyszał jak drzwi otwierają się z głośnym skrzypieniem. Nie zirytowało go to, ponieważ wziął to za znak, że udało mu się przeżyć tę noc i nie musiał się martwić o swoje życie. A przynajmniej do momentu, aż kobiety nie zechcą wciskać mu podejrzanych naparów.
CZYTASZ
KING ✓
Fiksi Penggemar"Dᴡᴏ́ᴄʜ ʙʀᴀᴄɪ ᴢʀᴏᴅᴢᴏɴʏᴄʜ ᴢ ᴊᴇᴅɴᴇɢᴏ ᴌᴏɴᴀ sᴛᴀɴᴀ̨ ᴘʀᴢᴇᴄɪᴡᴋᴏ sᴏʙɪᴇ... Pʀᴢʏsᴢᴌʏ ᴡᴌᴀᴅᴄᴀ ᴋʀᴡᴀᴡᴇ ᴢᴀʙɪᴇʀᴢᴇ ᴢ̇ɴɪᴡᴀ ᴡśʀᴏ́ᴅ sᴡʏᴄʜ ᴘᴏᴅᴅᴀɴʏᴄʜ, sᴢᴇʀᴢᴀ̨ᴄ sᴛʀᴀᴄʜ ɪ ᴢɴɪsᴢᴄᴢᴇɴɪᴇ ᴡ sᴡᴏɪᴍ ᴋʀᴀᴊᴜ... Śᴍɪᴇʀᴛᴇʟɴᴀ ᴅʀᴢᴀᴢɢᴀ ᴘʀᴢᴇʙɪᴊᴇ sᴇʀᴄᴇ ᴊᴇᴅɴᴇɢᴏ ᴢ ɴɪᴄʜ ᴋɪᴇᴅʏ ᴅʀᴜɢɪ ᴡʏᴢʙᴇ̨ᴅᴢɪᴇ...