🗡️ ℭ 𝔥 𝔞 𝔭 𝔱 𝔢 𝔯 𝔰 𝔢 𝔳 𝔢 𝔫 🗡️

65 10 2
                                    

Taehyung dotrzymał obietnicy, że pozwoli Yoongiemu ostatni raz odwiedzić dom rodzinny. Podróż niestety została opóźniona przez stan Mina, który nie był ciężki, ale nie pozwalał na tak długą podróż. Po prostu Kim nie chciał ryzykować jego zdrowiem. Później wyjazd został odwołany przez fakt, że tegoroczna zima była bardzo sroga.

Wszystkie drogi były zasypane śniegiem, a drzwi do pałacu wręcz zablokowane przez zaspy. Udało się je odblokować dopiero po kilku godzinach ciężkiej pracy. Po otworzeniu drzwi straż zabrała się na patrol, w którym mieli pomóc osobom bez dachu nad głową. Wszystko działo się z rozkazu księcia, który chciał pomóc mieszkańcom dając schronienie nad głową i ciepły posiłek, a osobom w domach były zawożone ciepłe koce.

Jego stryj nie wiedział o tych poczynaniach. Choć zapewne nie miałby nic przeciwko temu to jednak Tae nie chciał niepotrzebnie zawracać głowy królowi. On bowiem sam miał obowiązki, które były o wiele poważniejsze niż te których pilnował książe.

Yoongi na ten czas zaszył się w komnacie, która została mu przydzielona. Fakt, chciał dotrzeć do domu jak najszybciej, ale wiedział, że nie może. Mroźna zima dawała w kość mieszkańcom miast, a co dopiero musiało się dziać w lesie gdzie żywioł mógł robić co tylko chciał. Dlatego też martwił się o rodzinę. Nie wiedział czy koce wystarczająco dobrze grzeją, czy mają wystarczająco dużo drewna, czy jedzenia im nie zabraknie...

Tak bardzo chciał znać odpowiedzi na te pytania. On miał to szczęście, że teraz znajdował się w zamku. Mógł jeść co tylko zechce, grzać się przy kominku... Ale tego nie robił. Nie chciał czuć poczucia winy, że jemu jest tak dobrze, a jego rodzice i brat przechodzą teraz tak ciężkie chwile. Odliczał godziny do końca zimy.

I w końcu udało mu się doczekać wiosny. Niestety mróz trzymał do ostatnich dni lutego, a nawet i pierwszych dni wiosny. Ale przynajmniej poruszanie się nie sprawiało problemu. I dlatego Yoongi pewnego dnia podszedł do Taehyunga i poinformował o opuszczeniu królestwa.

Książę zrozumiał go. Bez wywodów oddał mu królewskiego konia i zaproponował, że pojedzie z nim. Chciał mieć pewność, że podczas tych odwiedzin nie stanie się nic przykrego.

Wyruszyli wcześnie rano. Na koni, bez obciążenia jakim była karoca mieli szansę dotrzeć tam wieczorem. A ta pora była im sprzyjająca skoro mieli kręcić się w pobliżu królestwa Querto.

Yoongi przy wyjeździe poprosił o zwykłe ubrania. Podobne do tych, w których przybył. Nie chciał wracać do domu w strojnych szatach, chciał pokazać, że jest tym samym synem, którym był nim wyjechał. Teraz tylko miał na sobie specjalną narzutę, która miała ochronić go przed zimnem powietrzem. Nie chcieli przecież, aby Yoongi na dzień dobry przywitał ich z zapaleniem płuc.

Tak jak myśleli, pod małą chatę dotarli wieczorem. Ale drzwi otwarte na oścież nie zwiastowały, że Yoongi będzie cieszył się z powrotu tak jak powinien. Chłopak niepewnie zsiadł z konie i podszedł do budynku.

Wyostrzył wszystkie zmysły, aby móc usłyszeć jakiekolwiek zagrożenie, ale takowego nie było. Byli sami, a budynek również wydawał się być pusty. Ale nie był.

Po całym domu roznosił się okropny smród, że Taehyung w pierwszej chwili cofnął się. Jednak chcąc być z nowym przyjacielem w tej chwili zastawił twarz rękawem szaty i wszedł do środka. Był tutaj pierwszy raz i nie widział gdzie najpierw iść, ale kiedy bardziej się zagłębił zobaczył Yoongiego i tam się pokierował.

Zatrzymał się w samym progu pomieszczenia gdzie znajdował się Min. On i dwa martwe ciała. Widok był okropny tak samo jak smród. Teraz już znali jego źródło.
Po etapie rozkładu w jakim znaleźli ciała i fakcie, że zebrane drewno było nietknięte do morderstwa musiało dojść przed zapadnięciem zimy, ewentualnie w jej pierwszych dniach.

— Dlaczego? — tylko to jedno pytanie padło z ust Yoongiego. Dlaczego musieli zginąć jego rodzice? Ludzie którzy obdarzyli go miłością i opieką. Nie zdążył im jeszcze podziękować. — Gdzie Hoseok?

Jakby wybudził się z transu przypominając sobie o jeszcze jednym mieszkańcu tego domu. Przecież on również mógł zginąć. Ruszył na poszukiwania po całym domu, ale również okolic domostwa. Lecz nigdzie nie znalazł ciała. To go ucieszyło, bo oznaczało, że Hoseok mógł przeżyć. Jednak gdzie był i czy na pewno był cały?

Wrócił do głównego pomieszczenia gdzie Taehyung zdążył pootwierać okna, lecz to nie dało zbyt dużego efektu. Wciąż przebywanie w tym miejscu było niemożliwe.

— Chcę ich pochować. — powiedział Yoongi na co książę pokiwał głową. Min poszedł po łopatę i razem z nią poszedł na tyły domu. Nie spodziewał się, że w jego ślady pójdzie jego towarzysz. — Niech książę to zostawi.

— Przestań. — nie pozwolił sobie odebrać narzędzia, które próbował mu wyrwać drugi. — Jestem księciem, ale ciężka praca nie jest mi obca. A ty zdecydowanie potrzebujesz pomocy.

Po tym w czyszy zaczęli pracę. Po godzinie wykopali niewielkie doły, które miały wystarczającą głębokość, aby zmieścić ciała. Teraz zostało jedynie je tutaj przenieść, a to wymagało przemyślenia. Po chwili wpadli na to, żeby owinąć je w prześcieradła i w nich przenieść lekko nadgniłe ciała. Tak więc zrobili i przysypali je ziemią na nic więcej nie mogli sobie pozwolić. Nie teraz.

Wyszli przed dom, aby wrócić na zamek w królestwie Hwang. A przynajmniej taki miał plan jeden z nich. Drugi pragnął znaleźć morderców jego rodziców oraz odnaleźć brata. Ale nie tego, z którym łączyły go więzy krwi, lecz tego z którym przeżył wiele pięknych latach. Wiedział gdzie go znajdzie.

— Przyjacielu? — odezwał się kiedy zauważył, że Yoongi zmierza w przeciwnym kierunku. — Nie wracasz ze mną?

— Nie. Na pałacu jest ktoś kto bardzo chce mnie widzieć. — odpowiedział spoglądając na pałac, który było widać nawet z takiej odległości — W dodatku, muszę kogoś przeprosić. Przeze mnie stracił rodziców.

Nie wątpił, że Hoseok wie co się stało z państwem Jung. Przypuszczał, że pozbawiono ich życia na jego oczach. Musiał go za to przeprosić, ale wiedział, że jego słowa będą nic nie warte. Nie wybaczy mu tego.

— Pozwól, że cię odprowadzę. — nie pytał czy jest pewny. Znał odpowiedź. Od znalezienia tamtej dwójki wiedział, że nie odciągnie Yoongiego od powrotu. Teraz nie kierowała nim szlachetność lecz chęć zemsty.

— Nie może się książe narażać. Jeżeli cię zobaczą w moim towarzystwie na pewno połączą fakty i twoje życie będzie zagrożone.

— Twoje już jest. — nie chciał zostawiać chłopaka. Może Taehyung zbyt szybko przywiązywał się do ludzi, ale Yoongi był dla niego wyjątkowo ważny.

— Wracaj do zamku. Kiedy to wszystko się skończy będziesz miał bardzo ważne zadanie. — książe nie wiedział o co mu chodziło. Kiedy to wszytko się skończy... Czyli kiedy? I skoro się skończy to w czym on będzie potrzebny?

— Nie rozumiem.

— Zrozumiesz.

— Jak dotrzesz do zamku... — zrezygnował z dalszej dyskusji. Yoongi był władcą z krwi i kości. Nie potrzebował się wychować na zamku, aby umieć podporządkować sobie ludzi, żeby robili to co on chce. Odczuł to nawet Taehyung, a on był uczony z myślą, że kiedyś obejmie tron... Choć nie było na to szans. — ...i jakimś cudem nie zginiesz to poproś o pomóc Park Jimina.

— Dlaczego?

— Nie jesteś jedyną osobą, która pragnie śmierci władcy. I dlatego musisz na siebie uważać.

KING ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz