Przed zdemaskowaniem ocaliło ich jedno zdanie padające z ust pozornie zwykłego chłopaka. Ubrany z białe materiałowe spodnie i tego samego koloru koszulę. Nie miał przesadnie wiele biżuterii, a jego stopy zdobiły lekkie sandały, które ani trochę nie kojarzyły się z osobą bogatą.
Jednak dana osobistość była drugą najważniejszą osobą na zamku, zaraz po królu. Ten autorytet dostał od samego władcy, ale kosztem dodawania własnego ciała. Chłopak w bieli nie był słabością króla lecz jego zabawką.
Jednak wszyscy dookoła wiedzieli, że niezadowolenie nałożnika mogło stać się świetną okazją do skrócenia o głowę każdego. Wystarczyło jedno skrzywienie pełnych ust, a Agust pod przykrywką troski o chłopca kazałby zabić przyczynę tego smutku lub zagniewania.
Ale to nie tak, że król potrzebował powodu. Skrycie marzył o pozbawieniu życia każdego, jednak to pozbawiłoby go statusu. Przecież co to za władca, bez wielbiących go poddanych. Musiał więc swoje wyroki kryć za powodami, które nieraz były błahe, ale każdy był dla niego wystarczający.
Jednak wrócimy do chwili, gdzie jasnowłosy anioł przybył z odsieczą dla trzech zagubionych dusz. Jednym słowem powstrzymał śmierć przed zebraniem żniwa i dobrze o tym wiedział. To nie był przypadek.
— Park Jimin. — zwrócił się do niego najwyraźniej generał zmiany. — Król wydał rozkaz-
— Rozkaz złapania jego brata. Król życzy sobie sam pozbawić życia tego zdrajcy. — przerwał mu podchodząc do trzymanego Yoongiego — Faktycznie identyczni... Generale, ciesz się, że przybyłem na czas. Gdybyś pozbawił władcy radości z wymierzenia kary dla niego to on pozbawił by ciebie życia. A teraz, niech wasza dwójka pójdzie za mną. Odprowadzę was pod lochy.
Jeongguk i Jin nie wiedzieli co robić. W planie nie było przystojnego sługi króla, więc czy dobrym pomysłem było iść za nim? Szybką podpowiedź dał im Min, który szarpnął się i szybko powiedział "idźcie".
On od razu skojarzył nazwisko jakim zwrócił się do niego wartownik. To miał być przyjaciel Taehyunga, który ponoć miał mu pomóc, kiedy dostanie się na zamek. I Yoongi uwierzył. Pomógł im jeszcze przed pojawieniem się na terenie pałacu.
— Jeszcze go nie puszczajcie. Dopiero w lochach będziemy sami. — rzucił cicho, że mogło się wydawać, że to tylko wiatr. Jednak rozkaz padł, a chłopcy go usłuchali.
Dopiero jak dotarli na sam dół zamku, Min został puszczony i zrównał krok z Jiminem. Chciał zapytać dlaczego im pomaga, ale nie miał na to odwagi. Onieśmieliła go uroda nałożnika, która dla niego była naprawdę wyjątkowa. Chociaż co on tam wiedział skoro przez ponad dwadzieścia lat mieszkał w jednym domu. Nawet na zamku u Taehyunga nie miał okazji widzieć wiele osób, a jak już je zobaczył to mógł stwierdzić, że nie były szczególnej urody.
— Wchodź. — otworzył jedną z celi i wskazał na jej środek. Nie, Yoongi jeszcze nie ufał mu tak, żeby dać się zamknąć. Musiał mieć pewność, że na pewno stąd wyjdzie. — Na co czekasz?
— Nie dam się zamknąć. Polecisz od razu do mojego brata i-
— Nie pomogę komuś kto zabił mi rodzinę i trzyma mnie tutaj w zamknięciu. Nie bój się. — warknął i szerzej otworzył drzwi. Tym razem Min wszedł do więzienia bez żadnych oporów. Fakt, Park mógł skłamać, ale szczerość w jego oczach kazała go posłuchać. — A teraz posłuchaj. Potrzebujesz broni, ale to trochę potrwa. Zostaniesz tutaj na jakiś czas.
Potem spojrzał na dwóch przebranych i zmarszczył brwi w zastanowieniu. Wiedział, że nie mogli być zbytnio na widoku, aby nie wzbudzić podejrzeń u króla. Znał on wszystkich swoich strażników, więc nie wchodziło w grę, że na długo się ukryją. W dodatku gdzieś było dwóch prawdziwych wartowników, którzy mogli zostać znalezieni każdego dnia.
CZYTASZ
KING ✓
Fanfiction"Dᴡᴏ́ᴄʜ ʙʀᴀᴄɪ ᴢʀᴏᴅᴢᴏɴʏᴄʜ ᴢ ᴊᴇᴅɴᴇɢᴏ ᴌᴏɴᴀ sᴛᴀɴᴀ̨ ᴘʀᴢᴇᴄɪᴡᴋᴏ sᴏʙɪᴇ... Pʀᴢʏsᴢᴌʏ ᴡᴌᴀᴅᴄᴀ ᴋʀᴡᴀᴡᴇ ᴢᴀʙɪᴇʀᴢᴇ ᴢ̇ɴɪᴡᴀ ᴡśʀᴏ́ᴅ sᴡʏᴄʜ ᴘᴏᴅᴅᴀɴʏᴄʜ, sᴢᴇʀᴢᴀ̨ᴄ sᴛʀᴀᴄʜ ɪ ᴢɴɪsᴢᴄᴢᴇɴɪᴇ ᴡ sᴡᴏɪᴍ ᴋʀᴀᴊᴜ... Śᴍɪᴇʀᴛᴇʟɴᴀ ᴅʀᴢᴀᴢɢᴀ ᴘʀᴢᴇʙɪᴊᴇ sᴇʀᴄᴇ ᴊᴇᴅɴᴇɢᴏ ᴢ ɴɪᴄʜ ᴋɪᴇᴅʏ ᴅʀᴜɢɪ ᴡʏᴢʙᴇ̨ᴅᴢɪᴇ...