23 grudnia 2020 r.

37 5 0
                                    

W okolicach świąt Bożego Narodzenia jakoś łatwiej uwierzyć nam w bajki i magię. Potrafimy przymknąć oko na całą komercję i naprawdę ulec świątecznemu nastrojowi. Być może, dlatego, że akurat gwiazdka kojarzy nam się z nadzieją. Wtedy możemy marzyć, bez cienia cynizmu.

Jedyne, komu nie służył duch świąt to osobom samotnym. Jasne, że łatwo wpaść w szał świątecznych zakupów, kupować prezenty dla rodziny, czy w szaleńczym tempie próbować zdążyć ze wszystkimi zaległościami w pracy. To naprawdę sprawdzony sposób, aby nie myśleć o tym, że w gruncie rzeczy jest się samemu. Najgorszy jednak jest ten moment zaraz po kolacji wigilijnej, kiedy wymieniamy się upominkami. Dokładnie w tym momencie osoba samotna zdaje sobie sprawę, że zaraz jak ogarnie się cały rozgardiasz, jedyne, co jej pozostaje to samotny powrót do swojego domu, sypialni, gdzie wcale nie będzie czuła wewnętrznego ciepła, które daje bliskość drugiego człowieka.

Na szczęście na pocieszenie są świąteczne komedie, które dają złudną nadzieję, że może w przyszłym roku spotkamy swojego księcia w całkowicie banalny, a nawet irracjonalny sposób.

Zanim spotkałam Liam'a samotność sama w sobie nie była taka zła. Właściwie chyba nie zdawałam sobie z niej sprawy. Jednak życie toczyło się dalej, choć miałam wrażenie, jakbym gdzieś zgubiła się. Jakbym podczas swojego życia przegapiła znak, który mówiłby: to odpowiednia chwila, aby się ustatkować.

Miałam Nancy, z którą zawsze mogłam porozmawiać, ojca, który wspierał mnie na każdym kroku, a także znajomych. Nie były to, co prawda jakieś zażyłe relacje, ale zawsze mogłam z nimi pogadać, jeśli mi się nudziło, albo wyskoczyć na głupiego drinka.

Po zerwaniu z Liam'em przyzwyczaiłam się do bycia samej i przestałam zabiegać o relacje z innym człowiekiem. Zamknęłam się bardziej w sobie, bo nie chciałam czuć ponownie rozczarowania, kiedy ktoś ponownie mnie zrani.

Mieszanie razem, w gruncie rzeczy nie było dla nas niczym dziwnym. Zawsze się dogadywałyśmy, raz lepiej, raz gorzej, jednak kochałyśmy się i zawsze to rodzina była stawiana na pierwszym miejscu. Kiedy wreszcie ukończyłam studia z dyplomem magistra, zaczęłam pracę w dość prężnie działającej firmie. Spełniała ona moje wszelkie marzenia, ponieważ moja gra wyszła w bardzo dużym nakładzie, a ponadto mój szef nie miał nic przeciwko mojemu angażowaniu się w bajki dla dzieci. Dopóki wywiązywałam się ze swoich obowiązku, nie zawalałam terminów i byłam zdyscyplinowana, z pozostałym czasem mogłam robić, co tylko chciałam.

Nancy też powoli kończyła edukację i miała praktyki w szpitalu psychiatrycznym, co niezwykle ją fascynowało. Była pełna pasji i ambicji, a kiedy przychodziła do domu, wiele godzin spędzała na analizowaniu każdego pacjenta. Wiedziałam, że kiedyś będzie świetna w tym zawodzie i mocno jej kibicowałam.

Dream little dream of meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz