Wstęp

133 7 0
                                    

Chyba każdy zna bajkę o Śpiącej Królewnie. Pamiętam jak moja mama mi ją czytała do snu i wówczas nie mogłam się nadziwić temu, jak to się stało, że główna bohaterka spała tak mocno! Przecież tak się nie dało! Wtedy rodzicielka śmiała się serdecznie i okrywała mnie kołdrą, całując w czoło, a potem z matczyną czułością i typowym dla siebie poczuciem humoru, odpowiadała, że może księżniczka troszeczkę udawała, jak przystało na kobietę i czekała na wybawienie przez ukochanego mężczyznę. Ja wtedy z dumą informowałam, że w takim razie, też zasnę na bardzo długo i będę czekała na swojego rycerza.

Choć był to tylko niewinny żart i to w pełni nieświadomy, jednak stało się. Faktycznie zasnęłam niczym bohaterka mojej ulubionej baśni. Jednak powiedzenie: 'uważaj, o co prosisz, bo możesz to dostać', nie było zwykłą przestrogą. Tyle, że na mnie nikt nie czekał. W moim realnym życiu, niestety nie miał mnie obudzić pocałunkiem, przystojny i seksowny książę. A szkoda, bo cholernie tego potrzebowałam.

Przez całe swoje życie szukałam sobie miejsca w życiu. Będąc dzieckiem myślałam, że mając niemal trzydzieści lat, moje plany będą sprecyzowane, nie będę miała problemów z odnalezieniem drugiej połówki i prawdopodobnie będę już matką. Cóż może zawodowo, faktycznie osiągnęłam to, co chciałam, jednak reszta? Totalna porażka. A naprawdę się starałam. Jednak mimo to, nikt nie pokochał mnie wystarczająco mocno, bym była szczęśliwa.

Bazując na opowieściach mamy i miłości, która otaczała znajomych, naprawdę wierzyłam, że gdzieś tam był mój jedyny. Kiedy patrzyłam na mojego ojca, wiedziałam, że tylko prawdziwa miłość musiała połączyć go z moją matką. Nie było innej opcji. Tyle emocji kryło się w każdym jego spojrzeniu, każdym geście, a nawet w głosie, gdy była mowa o jego żonie, że nie dało się tego porównać do niczego innego. Dlatego szukałam czegoś choćby zbliżonego do ich uczucia. A uwierzcie mi, naprawdę próbowałam. Niemal całe moje nastoletnie życie i początek dorosłego, żyłam jakby jutra miało nie być. Z jednego prostego powodu.

Naprawdę byłam wdzięczna losowi, że byłam na tym świecie.

Może nie do końca chciałam księcia na białym koniu. Chciałam po prostu znaleźć swoją pokrewną duszę. Księcia, ale rodem z XXI wieku. Nie przystojnego, wymuskanego lalusia, który cały swój dorobek zawdzięczał rodzicom, albo innym bogatym krewnym. Szczerze? Mogłabym mieszkać nawet w kawalerce, gdyby tylko jednak znalazł się odpowiedni facet. Nie jakiś pierwszy lepszy, który zaraz po zaciągnięciu mnie do łóżka, zniknąłby bez śladu, bo przecież i tak się niekiedy zdarzało. Tylko taki, którego oczy mówiłyby: Ha! To dlatego wcześniej z nikim mi nie wychodziło.

Mógłby się nawet ze mną kłócić o jakieś bzdury. Mógłby być niedoskonały. Mieć dziwne nawyki. Jednak chciałam, aby pomimo tych wszystkich moich wad i okropnego charakteru, widział, jaka jestem naprawdę. I jak bardzo chciałam być kochana.

Choć nigdy nie uważałam się za księżniczkę, to wierzyłam w przeznaczenie. Chciałam mieć, chociaż to złudne poczucie, że kiedyś i mnie dosięgnie szczęście. Nigdy nie byłam wytworna i grzeczna. Wręcz przeciwnie. Bywałam głośna, sarkastyczna i uparta, ale nie czyniło to ze mnie złego człowieka. Nadzieja matką głupich, można rzec, ale tak naprawdę tylko to mi pozostało, zwłaszcza w tej chwili. Dlatego będąc tutaj postanowiłam użyć tego, w czym byłam dobra. Mojej wyobraźni. W tym byłam genialna!

Choć minęło tyle lat, od powstania Śpiącej Królewny, która, jak to przystało na baśń, kończy się happy endem, niemal każda mała dziewczynka słuchała jej z zapartym tchem. Nigdy mnie to nie dziwiło. Kochałam tę opowieść, bo przypominała mi o mojej mamie. Być może, dlatego tak mocno pokładałam wiarę w tym, że mój jedyny w końcu mnie odnajdzie i będziemy razem na zawsze. Chciałam śnić o nim dalej i wierzyć, że kiedyś stanie się jawą. Niestety dokładnie wiedziałam, w jakim stanie się znajduję i nie było to do końca możliwe. Jednakże moja iskierka nadziei zawsze się tliła, dzięki czemu miałam szansę wyzdrowieć.

W końcu kiedy, jak nie w Boże Narodzenie.

Dlatego jeśli jesteście ciekawi mojej historii, poświęćcie trochę uwagi tej dziewczynie, która właśnie leży w tym szpitalnym łóżku, blada niemal jak płatki śniegu na dworze i pogrążona we śnie, niczym Śpiąca Królewna.

Dream little dream of meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz