Rozdział XI

133 5 1
                                    

Tom był szczęśliwy. Zdążył już opowiedzieć wszystko bazyliszkowi. Teraz rozmawiał z Alexem Smithem. Poznali się niedawno. Tom był zawiedziony że udało mu się odkryć uczucia Mamiko a mimo to nie chce do niego wrócić. Obydwoje mieli problemy miłosne. Alex miał problem z Pansy Parkinson. Siedzieli w ustronnym miejscu gdzie nikt ich nie zobaczy i zapijali smutki. Tom ledwo się trzymał. Ale coś mu powtarzało że musi znaleźć Mamiko. Była noc więc wiedział gdzie ją znajdzie. Dziewczyna często wybierała się w nocy na spacery. Złapał ją i wciągnął do tej samej sali co zawsze. Zatrzasnął drzwi i rzucił zaklęcie wyciszające na pomieszczenie pełne rupieci. Nikt oprócz nich tam nie zaglądał.
-Piłeś.
-Trochę. Chcę ci coś powiedzieć. Chociaż słowa nie opiszą mojej miłości.
Rzucił ją na ziemię i pocałował bardzo namiętnie.
-Tom nie... Nie możemy...
-Możemy.
-Ale...
-Chcesz tego?
-Tak.
Ta noc była niezapomniana. Co z tego że był pijany i pewnie nie będzie nic pamiętać. Jeszcze nigdy nie byli tak blisko. Nawet nie byli razem. Miłość została nienaruszona. Bo to była miłość. Prawdziwa.
I faktycznie, Tom nie pamiętał jak to się stało że wylądowali razem w łóżku, jednak doskonale to co razem robili.  Czuł się okropnie. Przecież ona dopiero co rozstała się z Draco. To było najgorsze pocieszenie jakie mogło być. Ale miał okazję ją odzyskać i to wykorzystał. Ale co się z nim dzieje?! Przez tę miłość bardzo się zmienił. Nie. Nie może tego dalej ciągnąć. Ale nie chce jej zostawić. Nie teraz kiedy na pewno narobił jej nadziei. Co ma robić? To się chyba zalicza do nieprzewidzianych zdarzeń, prawda? Poczuł coś czego mu brakowało. Podjął decyzję. Naprawi ich relację. Pocałował ją. Od razu otworzyła oczy. Już tak długo nie byli razem. Tom prawie zapomniał jak to jest kiedy, jest szczęśliwa. Zazwyczaj gdy się widzieli była wściekła, przerażona albo płakała.
Jeszcze bardziej się wzruszył gdy go pocałowała. Nikt jej nie zmuszał. Po prostu to zrobiła.
-Przepraszam. Nie powinniśmy teraz...
-Nie martw się. To też trochę moja wina.
-To ja za dużo wypiłem i...
-Nie Tommy.-Mamiko zasłoniła mu usta dłonią.-Mogłam nie być taka łatwa. Gdybym cię odepchnęła nie byłoby nas tutaj teraz. Ale nie żałuję.
-Nie żałujesz...
-Tak.
-...mimo że to moja wina że rozstałaś się z Draco. Gdybym nie był taki...
-Ciiiii... Koniec tematu.
-No dobrze.
Tom pogłaskał ją z czułością po policzku a Mamiko mruknęła z zadowoleniem.
-Czyli jesteśmy pogodzeni?
-Tak Tomiś.
-Musimy kiedyś powtórzyć tę noc.
-Jak chcesz.
Tom chwycił ją za 🍒.
-TOM RIDDLE!
-Oj nie denerwuj się maluszku. Kochamy się więc sobie to okażmy dobrze?
-Spędziliśmy razem całą noc!
-Ale byłem pijany i nic nie pamiętam.
Tom zaczął się do niej dobierać.
-Zostaw mnie!
-Niech będzie. Widzimy się wieczorem kochanie?
-Nie nazywaj mnie tak. Nie jesteśmy parą.
-Ale możemy zostać. Co ty na to?
-Korzystasz z sytuacji?
-Więc?
-Zgadzam się.

Kolejne dni Tom spędzał z Mamiko żeby nadrobić stracony czas. To były najszczęśliwsze dni jego życia. Wtedy też dowiedział się jednej rzeczy. Na początku go to zszokowało. Jednak w jego przypadku było tak samo więc szybko to zaakceptował. Mamiko była półkrwii. Miała ojca mugola. Również był martwy lecz to nie ona go zabiła. Zginął z rąk Voldemorta krótko po śmierci jej matki. Z jego rąk. Jego istnienie bardzo wpłynęło na jej rodzinę. To była jego wina. Nienawidził się za to. Tłumaczył to sobie tym że był wtedy kimś innym. Kimś kto nigdy nie odczuwał współczucia. Teraz to się bardzo zmieniło. Miał kogoś ważnego. Kogoś kto go zmienił. Nie wiedział czy na lepsze czy gorsze. Wiele rzeczy się jednak nie zmieniło. Gdy tylko do siebie wrócili Tom zaczął traktować Mamiko jak swoją własność. Ale jej to nie przeszkadzało. Mógł ją szarpać i bić, co też czasami mu się zdarzyło. Według niego, tylko on miał prawo ją bić i robić krzywdę. Gdy ją uderzył nie uciekała z płaczem, tylko patrzyła mu w oczy. Czasami to było nawet gorsze. Potem sam nie mógł już dłużej wytrzymać i brał ją na ręce mówiąc jak bardzo mu przykro. Jednak chciał ją trochę wypytać. Zastanawiał się czy wie  że to przez niego jej matka trafiła do Azkabanu. Na pewno coś podejrzewa. Postanowił zaryzykować to wszystko co było między nimi i wyznać prawdę.
-Mamiko... Nie wiem od czego zacząć... Muszę ci coś powiedzieć. Znienawidzisz mnie za to ale musisz wiedzieć. Nie mogę cię okłamywać. Nie po tym ile między nami zaszło...
Przeszło mu przez myśl że już nigdy nie będą razem szczęśliwi. To wszystko co między nimi było właśnie się zakończy. Bezpowrotnie.
-Tom- gdy usłyszał słodki głos dziewczyny zorientował się że płacze. Zazwyczaj mu się to nie zdarzało. Nie okazywał słabości.- zacznij korzystać z oklumencji... Wiem o wszystkim już od dawna... Chodzi ci o moją matkę prawda? Wiem że to ty ją wrobiłeś, Wiem to od naszego pierwszego spotkania.
-To dlaczego jeszcze ze mną jesteś? Czemu zawsze jesteś? Dlaczego nie uciekasz z płaczem gdy cię uderzę?
Mamiko położyła mu głowę na kolanach.
-Bo cię kocham. Mogę ci zadać to samo pytanie. Dlaczego chciałeś mi to powiedzieć?
-Nie potrafię cię okłamywać... A teraz posłuchaj mnie uważnie. Jeszcze nie raz podniosę na ciebie rękę. Taki już jestem. Bywam brutalny. Nie uciekaj ode mnie dobrze?
-Nie ucieknę. Nigdy cię nie opuszczę z własnej woli. Możesz mnie nawet zabić. Ja nie będę się bronić. Ufam ci.
-Kocham cię mój maluszku. Tylko niestety ja mam problem z zaufaniem ci.
-Dlaczego Tomiś?
-Zawsze miałem problem.
-Jestem twoją dziewczyną tak?
-Tak.
-Powiedz to.
-Co?
-Powiedz mi to w twarz.
-Co mam ci powiedzieć?
-Prawdę.
-No dobrze. Kocham cię. Nigdy jeszcze nie czułem do kogoś tak mocnej miłości.
-Teraz ci wierzę. Zrobisz coś dla mnie?
-No dobrze.
-Jak będziesz mnie bić to tak żeby ślady nie były widoczne, dobrze?
-Oczywiście.
Tom pogłaskał Mamiko po głowie a ona zaczęła mruczeć. Nie rozumiał czemu się wtedy pocięła. Odkąd zostali parą nie poruszali tego tematu.
-Mamiko. Czemu się wtedy pocięłaś?
-Spadło na mnie za dużo. Rzuciłam na ciebie to zaklęcie, ruszyły mnie twoje słowa że mnie kochasz i...i ja nie myślałam że coś do mnie czujesz, ta kłótnia z Yuri, jej śmierć...
-Rozumiem.
-To przez miłość do ciebie. Ja miałam dosyć. Chciałam pozbyć się tych blizn żeby o tobie zapomnieć. Pokryć je innymi. Albo zginąć.
-Nigdy nie pozwoliłbym ci zginąć. Nie wyobrażam sobie bez ciebie życia.
-Wiem o tym. Kocham cię Tommy.
-A pamiętasz tę sytuację na wieży? Wtedy gdy po raz kolejny cię zraniłem.
-Jasne że pamiętam.
-Wtedy wdarłaś mi się do umysłu, i co miały oznaczać te słowa?
-Nic. To były losowe słowa. Chciałam zobaczyć czy za mną pójdziesz. I przyszedłeś. Dlaczego?
-Bałem się że coś sobie zrobisz, że się potniesz albo wbijesz sobie ten nóż w serce i umrzesz. Nie strasz mnie tak nigdy więcej dobrze? Nie rób sobie krzywdy!
-Postaram się.
-Nigdy już cię tak nie zawiodę. Obiecuję.
-Nie obiecuj czegoś, czego nie możesz dotrzymać.
-Co masz na myśli?
-Czuję że jeszcze nie raz się na tobie zawiodę.
I miała rację. Hope i Rito były zazdrosne i wściekłe że tak się potoczyło. Że z własnej woli zostawił je i wybrał dziewczynę, która nie chciała go znać. Hope w głębi serca go rozumiała. W końcu ona miała tylko 12 lat.
-Czemu to musiało się tak skończyć?!
-Nie przesadzaj Rito. Ja sobie odpuszczam.
-CO?! NIE MOŻESZ!
-Jest tylko jedno wyjaśnienie czemu tak to się skończyło. Oni są sobie przeznaczeni. Nie będę im niszczyć życia. Rób co chcesz ale mnie w to nie mieszaj.
I Hope Black zostawiła Rito Lestrange samą, chorą z miłości i załamaną.

Psycho//Tom RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz