Rozdział X

239 21 5
                                    

Jacob był chłopakiem idealnym. Był przystojny. Miał mocno zarysowaną szczękę. Jasnobrązowe, idealnie przycięte włosy. Piwne oczy z szelmowskim blaskiem. Nie za bardzo odstające uczy, ale nie przylegały do głowy. Nos był w sam raz zadarty. Usta zawsze uniesione i białe zęby. Zniewalający uśmiech. Był wysoki. Szerokie ramiona zazwyczaj były opięte przez skórzaną kurtkę. Pod nią miał lekko rozpiętą białą koszulę, przez którą doskonale było widać umięśniony tors. Dobrze dobrane jeansy zakrywały nogi. A stopy miał schowane w białych trampkach. Był dobrze wychowany. Skory do pomocy. Uprzejmy. Miły. Potrafił bardzo umiejętnie flirtować.

Jacob znał Caroline z pracy. Oboje pracowali w Szpitalu Świętego Munga. Kobieta, specjalizowała się leczeniem za pomocą różnego typu wywarów. On zaś specjalizował się w urazach niemagicznych. Spotkali się w szpitalnej stołówce, mężczyzna dosiadł się do stolika Oliver. Zaczęli ożywioną rozmowę i możnaby stwierdzić, że nawet złapali wspólny język.

W pewien piątkowy poranek, gdy to już minął ponad miesiąc od kiedy Caroline pojawiła się w Hogwarcie, przyleciała sowa z listem - ozdobną kopertą zaadresowaną do panny Oliver. Jacob stęsknił się za swoją byłą wspólniczką i zaproponował jej romantyczny spacer ulicami Londynu, a następnie rozgrzanie się przy kuflu kremowego piwa lub filiżance kawy. Caroline miała wątpliwości, ale koniec końców zgodziła się posyłając znajomemu list z odpowiedzią.

Kwiecień w tym roku był zimnym miesiącem. Caroline ubrała czarne rajstopy. Jasnoróżową tiulową sukienkę do kolan i jeansową kurtkę. Teleportowała się na główną ulicę Londynu. Chłopak już na nią czekał. Jak przystało na gentlemana podał jej ramię. Rzucił zaklęcie, które powstrzymywały wiosenne krople deszczu. Jacob opowiadał jej o tym co aktualnie dzieje się w Mungu. Caroline jakoś to nie interesowało. Jednak udawała, że temat jest niezwykle ciekawy. Po spacerze, tak jak było napisane w liście, poszli do kawiarni, którą mężczyzna zaproponował. Usiedli przy małym okrągłym stole w rogu lokalu. Zamówili kawę i ciastko. Rozmowa trwała dalej. Gdy Jacob spytał ją o pracę w Hogwarcie nie rozwinęła wypowiedzi. Odpowiadała krótko. Nie chciała zdradzać wielu szczegółów. Przy jedzeniu brunet zaczął opowiadać jakieś żarty. Caroline sztucznie się śmiała. On zdawał się tego nie widzieć. Śmiał się swoich kawałów po czym opowiadał nowe.

W pewnym momencie przestał. Jakby spoważniał. Caroline spojrzała na jego piwne, błyszczące oczy. W myślach stwierdziła, że wolałaby siedzieć teraz z Severusem i dyskutować na temat eliksirów. Patrzeć w jego czarne i cudownie wciągające oczy. Wolałaby słyszeć jego jedwabisty i miękki głos. Nie słyszeć zbyt wesołego i głośnego śmiechu siedzącego przed nią chłopaka, tylko widzieć lekko unoszącą się wąską wargę i ciche prychnięcia.

- Caroline - spytał pochylając się nad nią. Poczuła zapach drogiej wody kolońskiej. Chciałaby poczuć woń ziół i pergaminu  - czy jesteś w związku?- spytał nagle. Odsunęła się od niego kręcąc głową.

- Gdybym była nie spotkałabym się z tobą - odparła. Przysunął się jeszcze bliżej, a ona posunęła krzesło w tył.

- A czy jesteś zakochana? - to pytanie zbiło ją z tropu. Nie wiedziała po co mu takie informacje. Skrzywiła się ponownie czując wodę kolońską.

- Nie... sądzę. Chyba nie - odparła zgodnie z prawdę. Jednak, gdy mężczyzna mruknął: "to bardzo dobrze" i oparł łokcie na stole przysuwając swoje usta do jej twarzy była w stanie wyobrazić sobie bladą skórę, czarne przyglądające się jej oczy i wąskie wargi.

- Jestem - wykrztusiła. Po chwili dodała pewniej. - Jestem - odsunęła go od siebie drżącymi rękami.

- Caroline, zapewne nie może równać się ze mną - mówił wpatrując się w nią.

Kremowy chmiel |•|•| s.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz