Rozdział IV

241 21 8
                                    

Tydzień minął szybko. Pomijając kilka istotnych faktów. Marie zerwała z Fred'em. Ale po dwóch godzinach do siebie wrócili, bo dłużej nie potrafili bez siebie wytrzymać. I jak się okazało razem jadą do Belgii na przerwę zimową. Potem poprosiła, żeby Weasley kupił jej kwiatka. Margot oblała Starożytne Runy, po mimo, że kuła prawie cały weekend. Załamała się na cały dzień.

A Caroline całe dnie chodziła z uśmiechem, zadowolona z życia. Gdy jednak nadszedł dzień i godzina w której miała mieć lekcje dopadły ją wątpliwości. Zaczęła zastanawiać się czy wie wystarczająco dużo.

- Serio teraz zastanawiasz się czy tam iść? - spytała Marie podnosząc brwi.

- Tak długo walczyłaś, teraz nie możesz zrezygnować - powiedziała Margot potrząsając nią. Koniec końców Caroline poszła. Właściwie to została po lekcji.

- Oliver, wszystko co wiesz o amortencji, teraz - syknął gdy ta przeczesała ręką włosy.

- Najsilniejszy eliksir miłosny. Powoduje obsesję lub silne zauroczenie. Charakteryzuje się perłowym połyskiem, oparami tworzącymi spirale. Zapach amortencji każdy odczuwa inaczej - potem powiedziała o właściwościach, zastosowaniu i ogólnie o wszystkim co wiedziała.

- Nie - odparł Snape, kiedy dziewczyna zamilkła. Spojrzała na niego pytającym wzrokiem. Ten jednak odwrócił się i siadł przy swoim biurku.

- Czy zapomniałam o czymś? - spytała czując jak żołądek się jej skręca. Miała wrażenie, że właśnie traci szansę.

- Tak - dziewczyna zaczęła uporczywie przeszukiwać odmęty swojej pamięci, by przypomnieć sobie coś jeszcze o amortencji.

- Nie wiem profesorze - wyszeptała cicho. Mężczyzna prychnął.

- No przecież - warknął. - Amortencja po dodaniu korzeniu imbiru i ziół Nicolas'a zmienia właściwości na lecznicze.

- Och - dziewczyna wzięła oddech - nie miałam pojęcia - przyznała.

- Oczywiście, że nie. Sam niedawno na to wpadłem - uniósł lekko brwi lecz o chwili je opuścił.

- Opowie mi pan o tym profesorze? - poprosiła siadając przed nim. Zwęził powieki przyglądając się jej.

- Ma właściwości przeciwbólowe. Podany doustnie zwalcza przeziębienie w kilka chwil. Uspakaja, w dużym stężeniu tłumi działania niektórych zmysłów. Można go przechowywać w sypkiej postaci przez miesiące - dziewczyna patrzyła na niego z żywym zainteresowaniem. - Przez imbir nie wytrzyma długo jako ciesz - dziewczyna kiwnęła głową. - Co jeszcze chcesz wiedzieć - spytał rawie nie poruszając wargami.

- Najlepiej wszystko - odpowiedziała - ale - dodała szybko widząc minę Snape'a - skąd pan wiedział, że powinno się się dodać akurat do amortencji imbir, przecież to naprawdę bardzo rzadko używany składnik? - czarnowłosy odpowiadał na pytania dziewczyny. Niektóre były głupie, inne wymagające wyczerpującej odpowiedzi.

Minęły prawie dwie godziny i dopiero po tym czasie blondynka wróciła do dormitorium. Była rozpromieniona. Z podekscytowaniem opowiedziała o nowo zdobytych informacjach przyjaciółkom.

Te nie podzielały jej entuzjazmu, przynajmniej nie w tej dziedzinie. One cieszyły się z weekendowego wyjścia do Hogsmeade, które planowały od dawna. Mieli iść bliźniacy Weasley, cała trójka przyjaciółek, Lee Jordan oraz jak to George ujął wszyscy co będą chcieli się dołączyć.

W nocy z pierwszego na drugiego grudnia spadł śnieg. Nie bardzo dużo, akurat tyle, żeby w czarodziejskiej wiosce poczuć klimat zbliżających się świąt. Zaraz po śniadaniu całą grupą wyszli z Hogwartu. Droga nie była długa, ale mimo to dużo się w ciągu niej działo.

Kremowy chmiel |•|•| s.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz