- Że co zrobiłaś!? - wykrzyknęła Margot. Dziewczyny siedziały przy stole Hufflepuffu i jadły śniadanie. Przed chwilą Caroline poinformowała przyjaciółki o dość kontrowersyjnym fakcie.
- Ciszej - szepnęła Mariè.
- Włamałam się do schowka od profesora Snape'a - spokojnie odpowiedziała Caroline na pytanie Puchonki. Glimore dowiedziała się o tym wcześniej, więc jej reakcja nie była taka wybuchowa. Choć, gdy Oliver wróciła do dormitorium niosąc jakieś łodygi, probówki i inne tym podobne ciężko oddychając to czarnowłosa naprawdę się wystraszyła. Caroline wyszeptała wtedy, że właśnie wraca z gabinetu Snape'a, a właściwie to okradła jego schowek, bo potrzebowała składników na eliksir, który chciała uważyć, a następnie opisać w eseju dla profesora.
- O Merlinie - Margot chwyciła się za głowę - Nie widział cię? - spytała przerażona
- Chyba był pod prysznicem - Mariè zaczęła chichotać.
- I nie pokusiło cię, żeby tam wejść i co nieco zobaczyć? - wydusiła. Twarz blondynki nieznacznie się zróżowiła. Margot wybuchła śmiechem.
- Kto chciałby wiedzieć Snape'a, no wiesz - zaczęła machać rękami.
- Ty - odarła Bly kisnąc ze śmiechu - nikogo jeszcze nie znalazłaś, może Snape byłby odpowiedni.
- Nawet ty przeciwko mnie? - spytała udając zrozpaczenie.
***
Pokój życzeń był dobrym miejscem na nielegalnie ważenie eliksirów. Albo legalne ważenie eliksirów z nielegalnych składników. To Glimore poleciła przyjaciółce to miejsce. Ona dowiedziała się nim od Weasley'ów.
Caroline klęczała pochylona nad kociołkiem. Cała jej postawa wyrażała nadzwyczajne skupienie.
- Szlag! - przeklnęła pod nosem- czemu to się nie chce pociąć - mruknęła. Mocno nacisnęła nożem na fasolkę Sopophorusa.
- Daj ja spróbuję - powiedziała Margot odchodząc od ściany, o którą się podpierała. Odebrała koleżance nóż i położywszy fasolkę na blacie mocno na nią nacisnęła. Ale ta nie dała się rozłupać. Spadła na podłogę.
- Ups... - Bly spojrzała na blondynkę. Ona tylko przewróciła oczami. Puchonka zaczęła rozglądać się za zaginionym składnikiem.
Nie minęła chwila, a dziewczyny usłyszały głos Mariè.
- Już jestem, jak wam idz... - coś cicho chrupnęło pod jej nogą.
- Fasolka! - Caroline rzuciła się na Ślizgonkę, by wydobyć z pod jej buta owoc Sopophorusa.
- Zmiażdżyłaś ją! - wykrzyknęła do niej. - Ty! Ty... pajacu! - Glimore uniosła nogę. Na podeszwie buta lśniło kilka kropel soku.
- Daj se siana Caroline - Margot nie miała ochoty patrzeć na kłótnię dziewczyn i chciała temu zapobiec. - Masz sok z tej fasoli, trzymaj ten but w górze - poleciła Margot Marie. Rzuciła jakieś niewerbalne, by przetransportować sok z buta do fiolki. - Już - mruknęła.
- Dzięki - Oliver uśmiechnęła się promiennie - Daj - wyciągnęła rękę o fiolkę.
Ponownie stanęła obok blatu i zaczęła odliczać krople. Eliksir powoli zaczął zmieniać kolor.
- O nie, nie, nie, nie - zaczęła szeptać nerwowo.
- Co się stało? - spytała Marie podchodząc i nachylając się nad przyjaciółką.
CZYTASZ
Kremowy chmiel |•|•| s.s
FanficSEVROLINE!!! Zaczęła się wojna, w której zginąć mógł każdy. Każdy też miał plany na przyszłość i chciał je realizować. Także Caroline i te plany były jedną z najwyższych wartości. Dopóki nie zaczęła realizacji ich poprzez dodatkowe lekcje eliksirów...